... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Dziwne, ale ten drobny gest najlepiej wyrażał jej smutek. — I tak żyli. Do dnia, w którym biały bentley ich zawiódł i spadli w przepastny kanion w górach Los Padres. ...Jest jeszcze coś — dodała po chwili namysłu. Ściągnęła brwi w zadumie. — Widzę nas na górskiej szosie, słyszę śpiew ojca, widzę, jak się do mnie odwraca z uśmiechem. Pamiętam, jak samochód tak się śmiesznie zakrztusił... ojciec cały czas śpiewał, pamiętam nawet, jak się do siebie uśmiechali... a potem już ich nie było. Wyrzuciło mnie na krzaki na poboczu. Siedziałam tam, ciągle w słomianym kapelusiku nasuniętym na oczy, z długą raną na czole. Tak mnie znaleziono dużo później. Wstrząsnął nią dreszcz. Dan nie wiedział, czy wywołały go smutne wspomnienia, czy wieczorny chłód. Na wszelki wypadek wstał, żeby zamknąć okna i rozpalić ogień na kominku. Podał Ellie sweter. Przyjęła go z wdzięcznością. Był miękki, ciepły i przyjemnie pachniał mężczyzną. — Właściwie nie wiem, czemu ci to wszystko opowiadam — stwierdziła. — Nigdy z nikim nie rozmawiałam na ten temat, tylko z Miss Lottie i Mayą. Uważałam, że to wyłącznie moja sprawa. Co najdziwniejsze jednak, ciągle mam wrażenie, że o czymś zapomniałam. To jest na krawędzi wspomnień, ale niczego nie pamiętam. — Westchnęła ze smutkiem. — Za to ich pogrzeb pamiętam, jakby to było wczoraj. Był to jeden z najpiękniejszych, najbardziej uroczystych pogrzebów w historii Montecito. Miss Lottie tego chciała, ze względu na Romany. Kościół i Journey's End ginęły wśród białych róż. Mnie wystroiła w sukienkę z białej organdyny i lśniące czarne buciki, jakbym szła na przyjęcie. Tłumy ludzi odprowadzały moich rodziców do grobu. Chór śpiewał „Naprzód, rycerze Chrystusa", gdy opuszczano trumny. Pamiętam, że płakałam. Nie mieściło mi się w głowie, że moi barwni, tryskający energią i radością życia rodzice odeszli. Cały czas czekałam, że wyskoczą zza drzew z okrzykiem „A kuku!", bo często robili to po powrocie z licznych podróży. Niestety, ich śmierć była faktem, i obie, Miss Lottie i ja, musiałyśmy się nauczyć z tym żyć. Jeszcze wiele lat później w snach słyszałam przeszywający dźwięk rozdzieranej blachy, brzęk tłuczonego szkła. A potem ciszę, nie kończącą się, śmiertelną ciszę. Nawet świerszcze przestały wtedy grać, ptaki śpiewać. Wydawało się, że góry pogrążyły się w żałobie. Nie minęło wiele czasu, a Miss Lottie poinformowała mnie, że w ciągu dziesięciu lat Romany przehulała fortunę, którą gromadziły trzy pokolenia Stamfor-dów. Wystarczyło tego na dziesięć lat podróży dookoła świata na luksusowych jachtach, w czarterowych samolotach. Musieli mieć wszystko w najlepszym gatunku, bo, jak mawiał mój ojciec, życie ma być przyjemne, a na co innego mogą 6-Wcześniej... 81 się przydać pieniądze, jak nie na dostarczanie przyjemności? Taka była ich filozofia życiowa. Kierowali się nią za życia, do samej śmierci, bo zginęli w kabriolecie wartym sto tysięcy dolarów. — To okropne. — Dan pochylił się nad stolikiem i wziął ją za rękę. — To okropne przeżycie, zwłaszcza dla takiej małej dziewczynki. Ogień na kominku wypełniał pokój złotym światłem, natomiast kąty nikły w mroku. Z zewnątrz dobiegał monotonny szum fal. Ellie czuła się zawieszona w czasie, jakby cofnęła się o wiele lat i po raz pierwszy wyraźnie postrzegała fakty, które miała wymazać z pamięci. Oczy Dana pociemniały od współczucia. — Tamtego roku dowiedziałam się wszystkiego o strachu — powiedziała cicho. — Najpierw śmierć rodziców, a potem babcia... Zawahała się. — Nigdy nikomu o tym nie opowiadałam, nawet mojej najlepszej przyjaciółce, Mai. Miss Lottie mi zabroniła, powiedziała, że mam to wymazać ze wspomnień, zetrzeć jak kredę z tablicy i nigdy do tego nie wracać. Próbowałam, lecz nigdy mi się to nie udało. Nie zapomniałam ani samego zaj ścia, ani jak bardzo się wtedy bałam. Dan sięgnął po kieliszek. Widząc, że stare koszmary na nowo napawają ją przerażeniem, zapytał: — Chcesz mi opowiedzieć? Tak długo trzymała to w sobie. Uznała, że wypowiedzenie tego na głos przyniesie jej ulgę. — To się zdarzyło kilka tygodni po wypadku. Miss Lottie zawsze sama układała mnie do snu i czytała bajkę na dobranoc. Wyobrażam sobie, jak było jej ciężko. Musiała sama uporać się ze śmiercią Romany, a jednocześnie udawać dziarską i energiczną ze względu na mnie. Podejrzewam, że zasypiała zapłakana, jak ja