... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Kończę pracę o dziewiątej wieczorem, a nocny dyżur Bili Peters. Będziemy się tu kręcić, co jakiś czas. Zgoda? - Zgoda. Była to gorąca, ciężka noc. Mijała powoli. Kilkakrotnie po ścianach pokoju przesunął się odblask reflektorów z szosy. Samochód zawsze zwalniał, kiedy mijał jej dom; uznała, że to Bili Petef w radiowozie. Nad ranem zrobiło się duszno. Stwierdziła, iż zamykanie okien na piętrze jest głupotą, skoro i tak nie śpi i na pewno usłyszy, jeśli ktoś przystawi drabinę do ściany. Leżała w łóżku, delektując się wiejącym z okna chłodem. Parę minut po piątej za domem zaczęły wyć kojoty. To dobry znak, pomyślała: jeśli w lesie byliby ludzie, kojoty nie podeszłyby tak blisko. Czytała gdzieś, że najczęściej wycie jest zaproszeniem do łączenia się w pary. Z uśmiechem słuchała przeciągłego: „Aa-ooo-ooo-oooooo-jip-jip-jip” Tu jestem, czekam, przyjdź i weź mnie. Roberta miała za sobą długi okres abstynencji. Ostatecznie po myślała ludzie to też zwierzęta, seks jest im potrzebny tak samo jak kojotom. Leżąc na wznak próbowała je naśladować. - Aa-ooo-ooo-ooo-jip-jip-jip! Wyli tak na zmianę, aż noc przybrała perłowoszarą barwę. Nad ranem z niedowierzaniem zdała sobie sprawę, że strach w niczym nie umniejszył tęsknoty jej ciała. 44 PORANNY KONCERT Było to lato obfitujące w radości i smutki. Roberta nauczyła się już wybaczać swym pacjentom ich ludzkie słabostki i podziwiać w nich siłę ducha. Na przykład Elena Allen matka Janet Cantwell od osiemnastu lat cierpiała na cukrzycę. Zaburzenia krążenia doprowadziły w końcu do gangreny i amputacji prawej nogi. Również w lewej wystąpiły arteriosklerotyczne zmiany chorobowe, których rozwój Roberta starała się powstrzymać. Elena miała osiemdziesiąt lat, lecz umysł żwawy jak młody wróbelek. Kuśtykając o kulach oprowadzała lekarkę po ogrodzie, pokazywała jej swoje późne lilie, nagradzane na wielu wystawach ogrodniczych, wielkie, dojrzewające już pomidory, a także kabaczki, którymi chciała obdarować Robertę. - Też mam warzywnik - protestowała ze śmiechem Roberta.- Chętnie dałabym pani trochę własnych. - Niech Bóg broni! W Woodfield namiętnie uprawiano kabaczki. Jak wyraził się kiedyś Gregory Hinton, każdy kierowca, który parkuje samochód przy Main Street, powinien go dobrze zamknąć, bo jeśli tego nie zrobi, może po powrocie znaleźć na tylnym siedzeniu stos podrzuconych warzyw. Hinton początkowo krytycznie nastawiony do Roberty stał się jej lojalnym stronnikiem i przyjacielem. Dlatego też poczuła szczególny żal do losu, kiedy stwierdzono u niego małokomórkowego raka płuc. Miał siedemdziesiąt lat, z czego przez ponad pól wieku wypalał dwie paczki papierosów dziennie. Kiedy przyszedł do niej, zanosząc się rzężącym kaszlem, było już za późno. Greg zresztą uważał, że winna jest nie tylko nikotyna. - Każdemu się wydaje, jak to zdrowo być rolnikiem pracować na świeżym powietrzu i tak dalej. Nikt nie pomyśli o tym, że wdycha się nawozy sztuczne, środki chwastobójcze i słomiany pył w zamkniętej stodole. Nikt mi nie wmówi, że coś takiego człowiekowi nie szkodzi. Wysiała go do onkologa w Greenfield. Badanie rezonansowe wykazało też mały, pierścieniowaty cień w mózgu. Roberta podtrzymywała starego na duchu w czasie naświetlań, pilnowała przebiegu chemioterapii i cierpiała wraz z nim. Były jednak również jasne chwile i dni. Nie zawsze przygniatała ją myśl o śmierci, skoro wokół bujnie pieniło się życie. Brzuch Toby pęczniał jak torebka popcornu w kuchence mikrofalowej, poranne mdłości zaś nękały ją praktycznie aż do wieczora. Toby odkryła w końcu, że najskuteczniejszym środkiem na ich uśmierzenie jest lodowata woda mineralna z plasterkami cytryny. W przerwach więc między jednym a drugim atakiem wymiotów siedziała za swoim biurkiem w ambulatorium Roberty i popijała z godnością drobne łyczki napoju z wysokiej szklanki. W siedemnastym tygodniu ciąży Roberta musiała wysiać ją na punkcję owodni. Spokojną zwykle toń prowincjonalnego bajorka, jakim bez wątpienia było Woodfield, zdążyły już wzburzyć inne narodziny. W potwornie duszny i upalny dzień Roberta odebrała poród Jessiki Garland dwie dziewczynki i chłopca. Z góry było wiadomo, że przyjdą na świat trojaczki, ale mimo to owego dnia świętowało całe miasto. Były to pierwsze trojaczki Roberty i prawdopodobnie ostatnie, ponieważ zdecydowała się po przyjeździe Gablerów przekazać całą praktykę położniczą w ręce Gwen. Dzieciom nadano imiona: Clara, Julia i Jony Roberta sądziła ongiś, że na wsi panuje zwyczaj, iż dziecko dostaje imię po lekarzu, który przyjął je na świat, ale widocznie zwyczaj ów już wygasł. Któregoś ranka Gregory Hinton zatrzymał się po zastrzyku nieco dłużej. - Słyszałem, pani doktor, że usuwa pani ciąże w Springfield