... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Tak, rozumiem - wymamrotał tamten, choć tak naprawdę bardzo mało rozumiał. - Czy masz broń? - Co? Tutaj? Do kogo miałbym strzelać? Nikołaj zahamował gwałtownie. Samochód stanął w poprzek drogi, przez pierwszym zaprzęgiem. Kolumna zatrzymała się, a Żarów i policjant graniczny wyskoczyli z samochodu. Człowiek z KGB wskazał na przykryte wozy, z których zeskakiwali na drogę zaskoczeni Cyganie. - Przeszukaj je - rozkazał wieśniakowi. - Ale czego mam szukać? - powiedział tamten, wciąż zagubiony. - Przeszukaj każdy zakamarek, w którym można ukryć człowieka - warknął Żarów. - Ale... jak on wygląda? - Mężczyzna bezradnie rozłożył ręce. - Głupiec! - krzyknął Rosjanin. - Na pewno nie wygląda na pieprzonego Cygana. Wściekłość wędrowców rosła w miarę jak Rosjanin i jego pomagier z Securitate podchodzili kolejno do każdego wozu, z trzaskiem otwierali drzwi i patrzyli do środka. Kiedy zbliżyli się do ostatniego wozu, pogrzebowego, grupa Cyganów zatarasowała im drogę. Agent KGB zaczął wymachiwać pistoletem w ich kierunku. - Z drogi. Jeżeli będziecie przeszkadzać, nie zawaham się go użyć. To jest sprawa bezpieczeństwa państwowego, mogą z niej wyniknąć poważne konsekwencje. Otwierać te drzwi. Cygan, który rozmawiał uprzednio z Harrym Keoghem wystąpił naprzód. - Jedziemy pochować naszego króla. Nie możesz wejść do jego wozu. Żarów przystawił mu lufę do szczęki. - Otwieraj natychmiast - krzyknął - albo pochowają was dwóch! Drzwi odblokowano i Żarów zobaczył dwie trumny leżące obok siebie na niskich, przymocowanych do podłogi kozłach. Wszedł po schodach do środka. Policjant graniczny i Cygan weszli z nim. - Otwórz ją. - Nikołaj wskazał na pierwszą trumnę. - Bądź przeklęty! - szepnął Cygan. - Po kres twoich dni, który jest już prędki, bądź przeklęty. Trumny były słabej konstrukcji, zbite z cienkich desek. Żarów oddał pistolet zesztywniałemu z przerażenia policjantowi, w zamian za sprężynowiec z kościaną rączką. Za naciśnięciem przycisku wysunęło się osiem cali ostro zakończonej stali. Nie zwlekając, Żarów podniósł rękę i energicznie wbił nóż w miejsce, gdzie powinna znajdować się twarz zmarłego. Z trumny rozległy się przytłumione westchnienia, a następnie walenie i skrobanie w pokrywę. Cygan wytrzeszczył ciemne oczy, przeżegnał się i cofnął się do tyłu. Żarów nie zwrócił na to uwagi. Nie zwrócił też uwagi na intensywny zapach, który rozszedł się dokoła. Z dzikim uśmiechem, jednym szarpnięciem uwolnił nóż i wsunął go pod krawędź pokrywy, podważając ją w kilku miejscach, aż odskoczyła. Wówczas włożył kościaną rączkę w zęby, ujął pokrywę w obie ręce i ściągnął ją do połowy. Ktoś uniósł wieko do góry... ale nie był to Harry Keogh. Rosjanin zbladł i wybałuszył oczy, gdy Vasile Zirra, kaszląc i chrząkając w swej trumnie, wyciągnął sztywną rękę, by chwycić Żarowa i podnieść się! - Boże! - wykrztusił człowiek z KGB. - Boże! Nóż wypadł mu z dłoni wprost do trumny. Stary, nieżywy król Cyganów chwycił go i wbił w lewe oko Nikołaja, aż ostrze zachrobotało o potylicę. Żarów puścił pianę z ust. Z jego gardła dobyło się rzężenie, upadł i tak zastygł. Pozostali powrócili do swoich zajęć. Z przodu kolumny Cyganie już pchali samochód nieszczęśnika do przydrożnego rowu. Nieokrzesany prostak z Securitate biegł w kierunku swej strażnicy. - Nie mam z tym nic wspólnego, nic, nic! - wrzeszczał w niebogłosy. Jeden z wędrowców przeszedł nad ciałem Żarowa, popatrzył pełen strachu na starego króla w trumnie, znowu sztywnego. Przeżegnał się i umieścił pokrywę z powrotem na jej miejscu. Ktoś dał znak do wymarszu i kolumna wróciła na szlak. Pół mili dalej, gdzie rów przydrożny zarosły krzaki jeżyn i pokrzywy, pozbyli się ciała Nikołaja Żarowa. Wypchnięte z wozu, wypadło do rowu i zniknęło w gąszczu zieleni. Harry, zjadając zupę z narkotykiem nie zapomniał jednocześnie wprowadzić do gry talentu Wellesleya i tym samym odciąć swój umysł od wpływów z zewnątrz. Cygańska mikstura działała szybko. Nie pamiętał nawet, jak zataszczono go do wozu pogrzebowego i "złożono na spoczynek" w drugiej trumnie. Ale owa izolacja miała też swoje słabe strony. Przede wszystkim, nikt nie mógł się z nim kontaktować