... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Wchodzący do lasu całym wielkim szeregiem, ludzie ujrzeli nagle przed sobą dużego, białego psa. Pies zaszczekał głośno, przebiegł przed nimi i uczynił coś, co było bardzo podobne do zaganiania krów. Szczeknął na ostatniego człowieka na jednym końcu szeregu, przebiegł na drugi koniec i znów zaszczekał na ostatniego człowieka. Obszczekiwał tych ostatnich ludzi, biegając między nimi, tak wytrwale i stanowczo, że w końcu każdy zrozumiał jego żądanie, żeby zebrać się w jednym miejscu. Równocześnie zaczęły szczekać i denerwować się psy, prowadzone na smyczach. Pucek załatwił z nimi sprawę między jednym szczeknięciem a drugim. — Spokój, chłopcy! — zawołał. — Ja wiem, gdzie jest to dziecko, którego szukacie! Wszyscy za mną, doprowadzę was! I droga będzie łatwiejsza! Zaangażowane przez ludzi psy policyjne prawie wszystkie znały Pucka osobiście i wiedziały, że można mu wierzyć. Zaczęły ciągnąć ludzi na smyczach, wiodąc ich do miejsca, które wskazywał Pucek. Tymczasem Pafnucy dotarł do leśniczówki. Leśniczy wstawał bardzo wcześnie. Był już ubrany i jadł śniadanie, kiedy jego własne psy zaczęły szczekać. Wyjrzał przez okno i zobaczył przed swoją furtką Pafnucego. Bardzo lubił Pafnucego, zostawił zatem śniadanie i wyszedł, trzymając w rękach kilka herbatników. Pafnucy chętnie jadał herbatniki, teraz jednak, ku zdumieniu leśniczego, nawet na nie nie spojrzał. Już z góry postanowił sobie, że zachowa się tak samo jak Pucek, kiedy prowadzi ludzi, bo jest to sposób najlepszy. Zamiast przyjąć poczęstunek, odbiegł kilka kroków od furtki, zatrzymał się i obejrzał na leśniczego. Leśniczy zdziwił się tak, że zatrzymał się również. — Przestańcie mu mówić, że przyszedłem, bo on już mnie widzi — powiedział Pafnucy do szczekających psów. — Powiedzcie mu, żeby poszedł za mną! — Po co? — zdumiał się jeden pies. — Co to za jakaś nowość? — Ludzkie dziecko siedzi w lesie — wyjaśnił Pafnucy. — Trzeba, żeby do niego poszedł, bo jest małe, głodne i zmęczone. — Rozumiemy — powiedziały psy. — Dobrze, spróbujemy ci pomóc. Przestały szczekać i podbiegły do furtki, oglądając się na leśniczego. Pafnucy usiadł i czekał. Leśniczy, nie pojmując, co to znaczy, otworzył furtkę i wyszedł. Oba psy wybiegły również. Pafnucy podniósł się, odmaszerował kilka kroków, znów się zatrzymał i obejrzał na leśniczego. Psy zrobiły dokładnie to samo. Leśniczy zaczął coś rozumieć. — Dajcie spokój — powiedział z lekkim zakłopotaniem. — I tak bym przecież poszedł do lasu, ale chciałem skończyć śniadanie. O co wam chodzi? Psy szczeknęły energiczniej, zawróciły kawałek, po czym znów podbiegły do Pafnucego i obejrzały się na swego pana. Leśniczy odgadł, że ma iść za nimi, i westchnął ciężko. — Dobrze — powiedział. — Już idę. Poczekajcie chwilę, niech wezmę strzelbę. Psy od razu przetłumaczyły Pafnucemu jego słowa. Leśniczy wszedł do domu i zaraz wyszedł ze strzelbą na ramieniu. Pafnucy wstał i lekkim truchtem pobiegł w głąb lasu. Psy pobiegły za nim, a za nimi pomaszerował leśniczy, bardzo zaintrygowany zachowaniem niedźwiedzia. Zwierzęta biegają po lesie znacznie szybciej niż ludzie, droga zatem potrwała dość długo. W końcu jednak dotarli do małej, zapłakanej dziewczynki, która siedziała pod drzewem i na widok leśniczego wydała okrzyk wielkiej radości. Leśniczy o nic nie musiał pytać, od razu wiedział, że to dziecko zabłąkało się w lesie. Odwrócił się i popatrzył na Pafnucego, który zatrzymał się o kilka metrów dalej. — Pafnucy, jesteś najmądrzejszym niedźwiedziem na świecie! — powiedział uroczyście. — Dziękuję ci bardzo i obiecuję ci cały wór kruchych ciasteczek z miodem! Następnie wziął dziewczynkę na ręce i ruszył z nią w kierunku swojej leśniczówki, gdzie miał telefon i samochód. Samochód był specjalny, miał silnik elektryczny, nie hałasował i nie dymił. Dziewczynka zaś od razu zaczęła mu opowiadać, że spotkała w lesie prześliczne zwierzątka, misia Puchatka, Prosiaczka i Bambi. — No i masz! — powiedziała Marianna do Klementyny. — Znów to samo, Puchatek i Bambi, nadała nam nowe imiona, ciekawe, dlaczego. Pafnucy, stanowczo musisz się tego dowiedzieć! — Ach, moja droga — odparła uszczęśliwiona Klementyna. — Niech wymyśla imiona, jakie chce, najważniejsze, że została uratowana. Dawno się tak nie zdenerwowałam! — Pafnucy, on powiedział, że jesteś najmądrzejszy na świecie — przetłumaczyły pośpiesznie psy leśniczego. — Dostaniesz ciastka z miodem. Zdaje się, że to lubisz. — Kiedy dostanę? — zainteresował się Pafnucy. — Pewnie jutro — odparły psy. — Musimy lecieć i przypilnować, żeby poszedł najkrótszą drogą. Cześć! Prowadzący ludzi Pucek dowiedział się od ptaków, że ma za dużo czasu