... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Dziś miała włosy koloru pomidorowoczerwonego, opadające aż do pasa, i wyglądała jak starsza siostra Ginny. - Mój opiekun domu powiedział, że brakuje mi pewnych niezbędnych kwalifikacji. — Jakich? - zapytała Ginny, nakładając sobie na tale rzyk pieczonego ziemniaka. — Na przykład umiejętności przyzwoitego zachowania. Ginny parsknęła śmiechem. Hermiona sprawiała wrażenie, jakby nie wiedziała, czy się roześmiać czy nie, i w końcu rozwiązała ten problem, wypijając jeszcze jeden duży łyk kremowego piwa i krztusząc się nim. - A ty, Syriuszu? - zapytała Ginny, waląc Hermionę w plecy. 193 Syriusz, który stał tuż obok Harry'ego, ryknął śmiechem, jak zwykle przypominającym ujadanie psa. — Mnie też nikt by nie zrobił prefektem, za dużo mieliś my z Jamesem szlabanów. Ale Lupin był grzecznym chłop cem, więc dostał odznakę. — Dumbledore pewnie miał nadzieję, że będę miał dobry wpływ na moich najlepszych przyjaciół - powiedział Lupin. - Muszę niestety wyznać, że go okropnie zawiodłem. Harry'emu nagle poprawił się nastrój. Jego ojciec też nie był prefektem! Przyjęcie zaczęło mu się o wiele bardziej podobać; odszedł od stołu z kopiastym talerzem, pełen sympatii do całego świata. Ron piał z zachwytu nad swoją nową miotłą. - ...przyspieszenie do siedemdziesięciu w ciągu dziesię ciu sekund, nieźle, co? Zwłaszcza jak się pamięta, że według poradnika Jak wybrać miotłę? Kometa Dwa Dziewięćdziesiąt osiąga tylko sześćdziesiątkę, i to przy sprzyjającym wietrze... Hermiona przedstawiała namiętnie Lupinowi swój punkt widzenia na prawa skrzatów. - Chodzi mi o to, że to taki sam absurd, jak segregacja wilkołaków. A źródłem takich absurdów jest to obłędne prze konanie, że czarodzieje są lepsi od wszystkich innych istot... Pani Weasley jak zwykle sprzeczała się z Billem o jego włosy. — ...latają ci na wszystkie strony, a jesteś taki przystojny, byłoby ci o wiele lepiej w krótszych włosach, prawda, Harry? — Och... czy ja wiem... - bąknął Harry, lekko przera żony tym, że pytają go o zdanie, i szybko ruszył w kierunku Freda i George'a, którzy rozmawiali w kącie z Mundungusem. Na widok Harry'ego Mundungus umilkł w połowie zdania, ale Fred mrugnął i przywołał Harry'ego gestem. - On jest w porządku, Dung - powiedział - może my mu zaufać, jest naszym finansowym wsparciem. 194 - Zobacz, co Dung wytrzasnął - rzekł George, wy ciągając do Harry'ego rękę. Jego dłoń była pełna czegoś, co wyglądało jak pomarszczone czarne strączki. Coś w nich trzeszczało cicho, choć wcale się nie ruszały. — Nasiona jadowitej tentakuli! Potrzebujemy ich do na szych Bombonierek Lesera, ale należą do substancji niewy mienialnych klasy C, więc mieliśmy trudności z ich zdo byciem. — No to co, Dung, dziesięć galeonów za wszystko? - zapytał Fred. — A macie pojęcie, jak trudno było je zdobyć? - odpo wiedział pytaniem Mundungus, wytrzeszczając podpuchnię- te, nabiegłe krwią oczy. - Przykro mi, chłopaki, ale nie zej dę nawet knuta poniżej dwudziestu. — Dung lubi opowiadać dowcipy - powiedział Fred do Harry'ego. — No, jego najlepszy do tej pory to sześć sykli za kolce szpiczaka - dodał George. — Uważajcie - ostrzegł ich cicho Harry. — Bo co? - prychnął Fred. - Spoko, mama rozpły wa się nad Ronusiem prefektem. - Ale Moody może mieć na was oko. Mundungus zerknął nerwowo przez ramię. — Trafna uwaga - mruknął. - No dobra, chłopaki, niech będzie dziesięć, tylko szybko. — Twoje zdrowie, Harry! - ucieszył się Fred, kiedy Mundungus opróżnił kieszenie na wyciągnięte dłonie bliźnia ków i pokuśtykał do stołu. - Lepiej zanieśmy je na górę... Harry odprowadzał ich wzrokiem z mieszanymi uczuciami. Przyszło mu na myśl, że państwo Weasleyowie zechcą wiedzieć, skąd Fred i George mają środki na swój interes z magicznymi gadżetami, kiedy, co było nieuniknione, w końcu * 195 odkryją, że bliźniacy go prowadzą. Gdy dawał im swą nagrodę za zwycięstwo w Turnieju Trójmagicznym, nie zastanawiał się nad konsekwencjami, teraz jednak poczuł niepokój