... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Rozładowanie przypominało wyjęcie korka z mojej głowy. Wardani, Schneider, Semetaire i nawet czekająca nas śmierć, wszystko odpłynęło razem z nim, wyrzucone z czaszki przez oczy siłą orgazmu. Poczułem się całkowicie bezwładny na wąskiej pryczy, a kabina odleciała w odległe rejony bez znaczenia. Kiedy znów coś poczułem, był to gładki dotyk ud Cruickshank, przesuwającej się w górę i siadającej na mojej klatce piersiowej. - Dobra, Emisariuszu - powiedziała, sięgając rękami do mojej głowy. - Przekonajmy się, czy potrafisz się za to odwdzięczyć. Jej palce splotły się za moją głową i przycisnęła mnie do obiecujących fałd jej ciała jak karmiąca matka, lekko się kołysząc. Była gorąca i wilgotna, a soki, które z niej wyciekły, smakowały gorzkimi przyprawami. Pachniała lekko płonącym drewnem, a dźwięk wydobywający się z głębi jej gardła przypominał jęk przesuwającego się po desce ostrza piły. Czułem, jak w miarę zbliżania się do szczytu rośnie napięcie w długich mięśniach jej ud. Pod koniec podniosła się lekko z miejsca zajmowanego na mojej piersi i zaczęła poruszać słabo miednicą w przód i w tył, w ślepym naśladownictwie spółkowania. Klatka z palców trzymających moją głowę między jej udami wykonywała lekkie ściskające ruchy, jakby ześlizgiwała się z ostatniego uchwytu nad przepaścią. Dźwięk w jej gardle przekształcił się w coraz intensywniejsze dyszenie, przechodząc w końcu w ochrypły krzyk. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, wilku Wedge. Cruickshank podniosła się na pośladkach, zaciskając sztywno mięśnie, i wykrzyczała swój orgazm w wilgotną atmosferę kabiny. Nie tak łatwo. Zadygotała i opadła z powrotem, wyciskając ze mnie powietrze. Rozluźniła palce i moja głowa opadła na lepkie prześcieradło. Jestem zamknięty w środku i... - A teraz - powiedziała, sięgając wzdłuż mojego ciała. - Zobaczmy, co my tu... Och. Nie sposób było nie zauważyć zaskoczenia w jej głosie, ale dobrze ukryła towarzyszące mu rozczarowanie. Byłem tylko częściowo sztywny w jej dłoni; zawodny członek odpompował krew z powrotem do mięśni, ponieważ moje ciało sądziło, że będzie ich potrzebować do walki lub ucieczki przed tym czymś w mojej głowie. Tak. Czy widzisz, jak zaczyna się nowy zbiór. Możesz uciekać, ale... Wynoś się, DO CHOLERY, z mojej głowy. Dźwignąłem się na łokciach, czując, jak blokada opada na moją twarz, obejmując ją szczelną maską. Ogień, który rozpaliliśmy w kabinie, wygasał. Spróbowałem się uśmiechnąć, ale poczułem, jak Semetaire mi to uniemożliwia. - Przepraszam za to. Chyba... To umieranie dobiera się do mnie szybciej, niż myślałem. Wzruszyła ramionami. - Hej, Kovacs. Słowa „tylko fizycznie" nigdy nie były bardziej prawdziwe niż tu i teraz. Nie rób sobie z tego powodu wyrzutów. Zamrugałem. - O cholera, przepraszam. - Na jej twarzy pojawił się ten sam strapiony wyraz, który widziałem już w trakcie wywiadu w kon-strukcie. Na powłoce Maori wyglądał jeszcze zabawniej. Zachichotałem, kurczowo chwytając się zaoferowanej szansy śmiechu. Chwyciłem ją i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. - Aaach - stwierdziła, czując zmianę. - Może jednak chcesz spróbować? Nie trzeba wiele, jestem w środku cała mokra. Przesunęła się do tyłu i wygięła nade mną. W słabym świetle z kłębka danych dość desperacko skupiłem wzrok na miejscu, gdzie schodziły się jej uda, a ona wprowadziła mnie w siebie ze swobodą kogoś ładującego pocisk do komory. Ogień i napięcie oraz długie, wygięte ciało ujeżdżającej mnie kobiety były tym, co utrzymywało mnie na powierzchni, ale i tak nie można było tego nazwać wyjątkowym seksem. Kilka razy się wysunąłem, a moje problemy stały się i jej problemami, gdy oczywisty brak zaangażowania przyhamował jej podniecenie do niewiele więcej niż metodycznego, technicznego doświadczania i determinacji do osiągnięcia celu. Czy widzisz, jak..