... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
To już się nie powtórzy, sir. Zapewnieniu towarzyszyło przyciśnięcie ostatniego klawisza, co wprowadziło nową sekwencję ogniową do komputera artyleryjskiego. - Lepiej, żeby tak było - warknął kwaśno Coglin. -Do domu jest niezły kawałek. Spojrzał na ekran taktyczny i uśmiechnął się drapieżnie, pokazując zęby - skoro Harrington chciała niespodzianek, nic nie stało na przeszkodzie, by się takową zrewanżować. - Wszystkie rufowe wyrzutnie ogień ciągły! - rozkazał spokojnie. - - Trafienie, ma'am! - Cardones nawet nie próbował ukryć zachwytu, a na ekranach wyraźnie widać było obłok krystalizującego błyskawicznie powietrza uciekający z burty trafionego frachtowca niczym krew z rannego zwierza. Odpowiedział mu pomruk aprobaty dyżurnej wachty i milczenie Honor. W przeciwieństwie do pozostałych obserwowała bowiem uważnie odczyty innych czujników i zauważyła, że nie zaszły żadne zmiany w profilu energetycznym Siriusa, co znaczyło, że nie został poważniej uszkodzony. Dla krążownika takie trafienie oznaczałoby ciężkie uszkodzenia, ale Cardones w swojej, zupełnie zresztą zrozumiałej radości zapomniał, o ile większy jest rajder. Dlatego też mógł przyjąć poważniejsze ciosy, zachowując zdolność bojową i... Ekran taktyczny zgasł na ułamek sekundy, zaskoczył ponownie i Honor wciągnęła ze świstem powietrze. Sirius nie strzelał już parami rakiet - strzelał salwy złożone z sześciu pocisków. - Obie jednostki pędziły przed siebie - Sirius stałym kursem, Fearless zwijając się w niewielkich unikach pod gradem rakiet. Honor poczuła strużkę potu na skroni i pospiesznie ją wytarła, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Do uników poziomych dodała płytkie S w pionie, co kosztowało okręt trochę przyspieszenia, ale jak dotąd chroniło przed trafieniem. Stracili kolejną boję, czyli została im już tylko jedna, a rajder zasypywał ich dosłownie gradem rakiet. Okręt liniowy strzelał ich więcej w salwie burtowej, ale nawet superdreadnaught nie miał tak pojemnych magazynów, by dłuższy czas utrzymywać podobne nasilenie ogniowe. Fearless był w stanie oddawać salwę na minutę, co znaczyło, że na każdą odpaloną rakietę Sirius odpowiadał dwunastoma i to skierowanymi prosto w nieosłonięty dziób. Cardones miał zlepione potem włosy, a McKeon zacięty wyraz twarzy, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy, ale jak dotąd obaj walczyli bezbłędnie, neutralizując niewiarygodną ilość pocisków i odpowiadając ogniem. Na dłuższą metę jednak nie mieli szans i wiedzieli o tym. Podobnie jak Honor i reszta załogi. Nawet jej jednakże na myśl nie przyszło, by przerwać pościg - musiała powstrzymać Siriusa i w jakiś sposób... Okrętem targnęło nagle. Szarpnął się jak przestraszony wierzchowiec. Zawyły alarmy uszkodzeniowe, a bosmanmat Killian zameldował chrapliwie: - Dziobowy pierścień napędu przestał działać, ma'am! - Dominica Santos, oficer odpowiedzialny za naprawę zniszczeń, przebywająca w pomieszczeniu zwanym kontrolą uszkodzeń poszarzała, czując szarpnięcie trafionego okrętu i słysząc wycie alarmów. Potępieńcze wycie ucichło dopiero, gdy porucznik Manning gwałtownym uderzeniem wcisnął wyłączający je przycisk. - Dziobowa ładownia zdehermetyzowana, generator cumowniczy numer jeden zniszczony, ciężkie straty w załodze pierwszej maszynowni - warknął. - I, cholera, straciliśmy alfa dwa, ma'am! - Kurwa! - Santos gorączkowo indagowała główny komputer pokładowy, aż na jej ekranie pojawił się plan okrętu: przedni pierścień napędu zaznaczony był czerwienią uszkodzenia. Przyglądała im się przez chwilę i wcisnęła klawisz interkomu. - Mostek, kapitan, słucham? - odezwał się chłodny sopran w jej uchu. - Skipper, tu Santos. Cały przedni pierścień napędu automatycznie się wyłączył. Straciliśmy węzły alfa dwa i trzy, uszkodzony jest alfa cztery. - Możesz je naprawić? - w głosie Honor było słychać napięcie. - Nie ma takiej szansy, ma'am - odparła zwięźle Santos, przesuwając palcem po ekranie, aż w końcu skinęła głową. - Pierścień poszedł na alfa dwa, od cztery w górę wygląda na nieuszkodzony. Mogę spróbować obejść zniszczone węzły, zakładając, że alfa cztery da się naprawić, ale to potrwa. - Jak długo? - W najlepszym razie piętnaście minut, ma'am. - W takim razie zrób to najszybciej jak zdołasz. - Dobra skipper! - Santos odblokowała uprząż antyurazową i poderwała się z fotela. - Allen, idę na dziób. Dopóki nie wrócę, ty tu rządzisz jako pełniący obowiązki oficera uszkodzeniowego. - A co z pierwszą maszynownią? Jest zdehermetyzowana przez dużą dziurę w ścianie i straciliśmy dwie trzecie dyżurnej wachty! - Cholera! - Pochyliła się nad ekranem, sprawdzając meldunek, i twarz jej stężała; nie dość, że większość jej ludzi nie żyła, to na dodatek skakała temperatura reaktora. Po serii gorączkowych poleceń, od których prawie rozgrzała się klawiatura, odetchnęła z ulgą. - Pole trzyma, temperatura też - oznajmiła