... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Pancho wyglądała przez to, jakby miała aureolę dookoła krótko przystrzyżonych włosów. Zodiakalne światło rozpościerało się od jasnego centrum Słońca, przez całą szerokość bulaja; obłoki pyłu lśniły w świetle, pozostałości pierwszych dni po powstaniu Układu Słonecznego. Za nimi była już tylko ciemność, czarna nieskończoność kosmosu. Przez zaciemnioną szybę widać było tylko parę najjaśniejszych gwiazd. - Naprawdę sądzisz, że ceny akcji pójdą w górę? - spytała Pancho, spoglądając to na jeden ekran, to na drugi. - Już poszły, o parę punktów - odparł Dan. - To jest jeden z powodów, dla którego udzieliłem tego wywiadu. Skinęła głową. - Z tego co słyszałam, MKA chce cię wsadzić do więzienia natychmiast, jak wrócisz na Ziemię. - To nie będzie moja pierwsza odsiadka - mruknął Dan. - Tak, ale dla akcji nie byłoby to za dobre, nie? - Pancho, gadasz jak zatroskany akcjonariusz. - Jestem akcjonariuszem. - Martwisz się? - Ja? Nie mam czasu się martwić - zażartowała. - Ale chciałabym wiedzieć, co się może stać. - Tak? - Daj spokój, szefie, reporterów możesz sobie czarować, ale ja wiem, że już wybrałeś asteroidę. Może parę. - Chcę dopaść trzy. - Trzy? - Tak. Po jednej z każdego rodzaju: kamienna, metaliczna i węglowa. - Jak daleko będziemy musieli zagłębić się w Pas? - O to lepiej spytać Fuchsa, on jest ekspertem. Po paru minutach cała czwórka siedziała wokół stołu w mesie: Amanda i Fuchs po jednej stronie, Pancho i Dan po drugiej. Na umieszczonym na grodzi ekranie wyświetlono wygenerowaną przez komputer mapę Pasa, chaos błyszczących kropek między cienkimi żółtymi kółkami przedstawiającymi orbity Marsa i Jowisza. - Widać więc, że asteroidy metaliczne - opowiadał Fuchs tonem pedanta - znajdują się głównie w zewnętrznych obszarach pasa. Ten region nie był zbadany tak, jak rejony wewnętrzne. - I dlatego właśnie nie wybraliśmy jeszcze asteroidy metalicznej - rzekł Dan. - O jakich odległościach mówimy? - spytała Pancho. - Trzy jednostki astronomiczne? Cztery? - Cztery - odparła Amanda. - Plus minus ułamek. - I wy chcecie sobie latać tam i z powrotem? - twarz Pancho wyrażała niedowierzanie. - Mamy paliwo na manewrowanie - rzekł Dan. Wyciągnęła kieszonkowy komputer i oświadczyła: - Trochę. A przy tych odległościach to niewiele. - Potrzebny mi ładny kawałek niklowo-żelazowy - oświadczył Dan. - Nie musi być duży: paręset metrów średnicy. Fuchs uśmiechnął się. Sprawiło to, że jego skwaszona twarz grubych rysach rozjaśniła się. - Rozumiem. Asteroida niklowo-żelazowa o takiej średnicy vystarczyłaby na surowiec dla całego przemysłu hutniczego na jakiś rok albo więcej. Dan wycelował w niego palcem. - Otóż to, Lars. I właśnie to chcę im pokazać jak wrócimy. - Czy już ktoś nie przyholował asteroidy żelazowo-niklowej w pobliże układu Ziemia-Księżyc? - wtrąciła się Amanda. - Gunn - odparł Fuchs. - Nawet nazwał ją Pittsburgh, od centrum amerykańskiego przemysłu hutniczego. - Tak, a przeklęta GRE odebrała Gunnowi skałę i o mało nie doprowadziła go do bankructwa - przypomniał skwaszony Dan. - Nie można pozwolić ludziom na sprowadzanie niebezpiecznych obiektów w rejon układu Ziemia-Księżyc - rzekła Amanda. - Wyobraźmy sobie, że ten cały Pittsburgh wylatuje z orbity i uderza w Ziemię. Całkowita katastrofa. Dan zmarszczył brwi. - Newton odkrył prawa rządzące ruchem i grawitacją jakieś cztery stulecia temu. Potrafimy obliczać orbity z dużą precyzją. Pittsburgh nikomu nie zagrażał. To dwakroć przeklęta GRE chciała pokazać, kto tu rządzi. Pancho uniosła wzrok znad swojego komputera. - Mamy wystarczającą ilość paliwa na manewrowanie przez trzy dni na dystansie czterech jednostek astronomicznych. - Wystarczy - odparł Dan. - Skanowanie będzie prowadzone przez całą drogę. Może będziemy mieli szczęście i znajdziemy niklowo-żelazowe maleństwo już na początku. Fuchs potrząsnął głową ponuro. - Tam jest wielka pustka. - Wskazując na ekran ścienny, mówił dalej: - Ludzie myślą, że w Pasie roi się od asteroid, ale tak naprawdę są to nieskończenie małe kawałeczki materii unoszące się w wielkim morzu pustki. Gdyby tę mapę narysować we właściwej skali, asteroidy byłyby za małe, żeby je dostrzec - chyba że pod mikroskopem. - Parę igieł w olbrzymim stogu siana - dodała Amanda. Dan beztrosko wzruszył ramionami. - Po to mamy radar, teleskopy i inną aparaturę. Pancho skierowała rozmowę znów na praktyczne tory. - Dobrze, polujemy więc na metaliczną skałę. A inne, o których wspomniałeś, szefie? - Lars już je wybrał. Stukając we własny komputer leżący na stole przed nim, Lars podświetlił dwie konkretne asteroidy na ekranie ściennym