... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

To właśnie określenie nasunęło się na myśl L~ei, która bezwiednie wyraziła je na głos. Jej przyjaciel popatrzył na niš ze zdziwieniem. - Dokładnie takie samo wrażenie odnoszę... Pamiętasz, kiedy byliśmy tutaj ostatnim razem, na krótko przed zaręczynami Camille i Laurenta... - Wydaje mi się, że to było wieki temu! - Uwaga! Nie dajmy się ponieść melancholii; jest taka ładna pogoda, a ty tak pięknie wyglšdasz! - A może nie? - rzekła obracajšc się dokoła. - L~ea, L~ea, chodź szybko, chodźmy zobaczyć morze - wołał Charles cišgnšc jš za sobš, - Pierre też chce morze. Jean schwycił malca i posadził go sobie na ramionach. Chłopczyk wydawał okrzyki radości. Trzymajšc Charlesa za ršczkę L~ea pobiegła na plażę. - Fran~coise, Alain, idziecie z nami? - Później do was przyjdę. Zajmijcie się Pierre'em. - Ja też zostaję - powiedział Alain Lebrun. - Jak chcecie. Trzymaj się mocno w siodle, jeźdźcu, bo jestem Światłem Ognia, najszybszym na świecie rumakiem... Patataj, patataj, patataj... Mocno trzymajšc za nogi pokrzykujšcego z radości chłopca, Jean puścił się galopem. - Upuści go! - krzyknęła Fran~coise ni to zaniepokojona, ni to rozbawiona. - Proszę się nie bać, to dobry rumak - rzekł Lebrun. Sprzed domu zbudowanego na pagórku widzeili za wydmami pustš plażę zasypanš jeszcze pozostałościami wojny, nad którymi zdawały się czuwać bunkry z Wału Atlantyckiego. - A jeśli sš tam jeszcze miny? - wyszeptała młoda kobieta zrywajšc się, by biec do syna. Alain zatrzymał jš. - Nie ma obawy, saperzy starannie wykonali swojš robotę i można wchodzić na plażę. - Mogli coś przeoczyć... Proszę się nie śmiać, przecież zdarza się, że wybuchajš niewypały z wojny czternastego roku. - To prawda, ale tutaj rozminowanie przeprowadzono centymetr po centymetrze. Zresztš jeńcy niemieccy przypłacili to swoim życiem. - Wiem - powiedziała melancholijnym tonem. Natychmiast zaczšł sobie wyrzucać, że wspomniał o jeńcach niemieckich, gdyż musiało to być dla niej przykre. Jednakże Fran~coise podeszła do samochodu i zaczęła wyjmować zapasy żywności z bagażnika. - Niech mi pan pomoże... Nie wiem, co też Ruth włożyła do tego koszyka, bo waży chyba tonę. W milczeniu przenieśli wiktuały na zardzewiały ogrodowy stół. Podobnie jak za każdym razem, gdy widziała morze, we wspomnieniach L~ei powracały doznania z dzieciństwa: to samo zauroczenie, to samo pragnienie, by dostać się za linię horyzontu i zobaczyć, czy morze cišgnie się dalej, czy też opada w próżnię. Przez długi czas sšdziła, że na końcu sš ogromne wodospady, jeszcze większe od wodospadu Niagara, który jako sześcio_ lub siedmioletnia dziewczynka widziała w filmie dokumentalnym w kinie w Langon i który zrobił na niej wielkie wrażenie. W biegu ścišgnęła przez głowę sukienkę ze sztucznego jedwabiu, zzuła sandały, wszystko upuszczajšc na piasek. Jean sięgnšł pamięciš sześć lat wstecz, gdy na tej plaży przyglšdał się tej samej dziewczynie w tym samym granatowym kostiumie kšpielowym... Tej samej?... Ale czy takiej samej... Nie, na pewno nie..