... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Królewski herold odprowadził ich do mniejszego pomieszczenia, gdzie czekał poczęstunek: wino i ciasteczka. Mężczyźni nie żałowali sobie trunku. Rłionwyn siedziała z boku, przesuwa- jąc w palcach paciorki różańca. Wydajesz się, pani, krucha i niedostępna - powiedział cicho Rafę de Beaulieu, pojawiając się bezszelestnie. Zignorowała go. Rafę roześmiał się cicho. Mówiłaś, pani, że nie znasz się na taktyce, ale moim zdaniem w bitwie byłabyś groźnym przeciwnikiem. Mimo iż twój postępek zasługuje na potępienie, sprawiłaś, że sprawy przybrały korzystny dla ciebie obrót. Wspaniałe przedstawienie. Pośpiech drogo będzie kosztował biednego Edwarda. Rłionwyn okazała gniew. Zasługujesz na mą pogardę, panie! - powiedziała. Ależ to był komplement, nie słowa krytyki! Uwielbiam sprytne kobiety, a ty, pani, jesteś bardzo sprytna, choć być może niezbyt mądra. Powinnaś była pozostać w Cinnebarze. Nie zdawałaś sobie sprawy, że Edward nie przyjąłby cię, nawet gdyby nie wziął sobie nowej żony? Dla tego, kto kocha, nie ma nic niemożliwego! - stwierdziła gniewnie Rłionwyn. Nadal nie mogła pogodzić się z tym, że Edward tak szybko ożenił się powtórnie. Miłość, pani, jest dobra dla dzieci. Małżeństwo zawiera się ze znacznie poważniejszych powodów. Twe małżeństwo z Edwardem uznano za warunek traktatu między Anglią i Walią, czyż nie? Dlaczego sądziłaś, że ma to coś wspólnego z miłością? Być może dlatego, że jestem niezbyt mądra. Ale mylisz się, panie. Małżonków może łączyć miłość. Sądziłam, że rozkwita ona w duszy twego kuzyna, który mówił przecież, że mnie kocha. Nie miałam powodów podejrzewać, że kłamie. Mężczyzna wiele powie kobiecie, gdy leży między jej nogami. Rłionwyn drgnęła i obrzuciła go gniewnym spojrzeniem. Miałam rację, zasługujesz wyłącznie na pogardę, Rafę! Odejdź. Dlaczego mnie dręczysz? Rafę uśmiechnął się, a ona zdała sobie nagle sprawę, że to bardzo przystojny mężczyzna. Zdumiała się, gdy w spojrzeniu jego błyszczących niebieskich oczu dostrzegła kpinę. Nie chcę cię dręczyć - powiedział tak cicho, by tylko ona mogła go usłyszeć. - Chcę się z tobą kochać. Rłionwyn zbladła. Mogłaby przysiąc, że serce przestało jej bić. Przez długą chwilę nie potrafiła znaleźć słów. W końcu zapowiedziała: Jeśli jeszcze raz się do mnie zbliżysz, obiecuję, że znajdę sposób, by cię zabić. - Spuściła głowę i wróciła do odmawiania różańca. Jesteś nadzwyczaj bezpośredni - rzekła do Rafe'a Gwynllian i roześmiała się, widząc jego rumieniec. - Cóż, słyszałam twe słowa, panie. Mam bardzo dobry słuch. Bez niego nie zdołałabym dopilnować porządku w klasztorze. Kiedyś ona będzie taka jak ty, pani. - Rafę zdołał się uśmiechnąć. Być może - zgodziła się z nim zakonnica. - A teraz wróć do swego kuzyna, Rafę de Beaulieu. Zostaw moją bratanicę w spokoju. Oczekiwanie na werdykt nieznośnie się przedłużało. Wreszcie w drzwiach pojawił się królewski szambełan i gestem nakazał im pójść za sobą. W wielkiej sali nie było już króla, lecz królowa i duchowni pozostali. Król poczuł się zmęczony wydarzeniami dzisiejszego dnia - wyjaśniła królowa Eleanor. - Wydam wyrok w jego imieniu. Edwardzie de Beaulieu, działałeś pochopnie, biorąc drugą żonę, choć nie mogłeś mieć pewności, że pierwsza nie żyje. Ponieważ jednak oficjalnie uznano ją za zmarłą, Kościół uznaje twe małżeństwo z lady Katarzyną, a syna za zrodzonego z prawego łoża. Nie sądzimy, byś działał w złym zamiarze. Przyjmujemy wyjaśnienia, że byłeś przekonany o śmierci Rhonwyn uerch Llywelyn. Gdy jednak okazało się, że ona żyje, swym postępowaniem uczyniłeś ujmę honorowi jej i jej rodu. Musisz więc zadośćuczynić tej kobiecie, a także zwrócić jej posag. Czy zrozumieliście, panie? Edward de Beaulieu skłonił się i niechętnie przyznał: Zrozumiałem. Ty zaś, Rhonwyn uerch Llywelyn, przyznałaś się do swych grzechów. Jesteśmy pewni, że żałujesz ich. Kościół wziął też pod uwagę, że przez większą część życia nie znałaś Boga i jego praw. Twa przyszłość jest jednak dla nas poważnym problemem. Zmysłowe zachowanie w Cinnebarze, choć gotowa jesteś za nie odpokutować, świadczy o tym, że nie nadajesz się do życia klasztornego