... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Tacy ludzie stają się jako owi, co po szczytach gonią za kozicami i kark sobie skręcają." Średniowieczna scholastyka z samej zasady zaczynała od dachu: kierunek jej myśli biegł od góry w dół. Najpierw i na wszelką okoliczność dane było niebo, a chociaż w skromności zaczynano od tego, że Bóg jest niepojęty i człowiek nic nie potrafi o Nim wiedzieć, to przecież wdawano się w to 122 123 DOJRZEWANIE BUNTOWNIKA niezwłocznie i dokładnie aż do szczegółów opisywano, definiowano i różnicowano podług rang niebiańską hierarchię. Stamtąd dopiero schodzono na ziemię, do człowieka i do hierarchicznego porządku ludzi, w którym postępowano znów od góry, od świętych, w kolejnych stopniach aż do najniższego, na którym mieścił się szary grzeszny człowiek. Luter nie uznaje tego porządku hierarchicznego i w ogóle „porządku", ulubionego pojęcia myślicieli średniowiecznych, z którego „późne wnuki" - romantycy — chcieli w swym entuzjazmie wydedukować należyty porządek w życiu szarego grzesznego człowieka średniowiecza. Mimo swego wychowania w klasztorze, Luter jest „niezdyscyplinowany". Przed Bogiem chce stawać bez pośredników, tylko z Pismem Świętym w dłoni, w którym powiedziane jest wszystko. Na istnienie Boga nie trzeba mu żadnych dowodów logiczno-matematy-cznych czy metafizycznych. Istnienie Boga jest dla niego tak oczywiste jak w pacierzu amen. Przemawia do Boga jak osoba do osoby, choć ma bardzo mocną świadomość niepomiernego dystansu. Odczuwa swoją nędzną nicość, czuje się jak wszyscy obciążony grzechem pierworodnym, wystawiony na pokusy i grzechy, postawiony przed groźnym Sędzią, u którego może liczyć tylko na łaskę. Nie system prawny, nie legalizm, lecz tylko łaska; człowiek nie może przed Bogiem powoływać się na swoje zasługi, niechby takie nawet jak życie bez skazy. Bóg okazał ludziom swą litość i łaskę tylko i wyłącznie w ten sposób, że zesłał na świat Syna swego i pozwolił Mu cierpieć na krzyżu. Dopiero wiara w to „usprawiedliwia" człowieka. Luter myśli zawsze „tylko" w kategoriach wyłączności i tak głosi: „tylko przez łaskę", „solą gratia", „tylko przez wiarę", „solą fide", „tylko przez Chrystusa" — i te stwierdzenia stają się rozstrzygające w reformacji. Są proste i zrozumiałe, triada, o ileż łatwiejsza do pojęcia niż tajemnica Trójcy Świętej, której egzegeza już w pierwszych wiekach doprowadziła do rozłamów wielkich i brzemiennych w skutki. Tajemnicą oddziaływania Lutra jest prostota. Wcale nie prosta była droga, jaką musiał Luter przebyć, zanim doszedł do tych stwierdzeń. Punktem wyjścia były wątpliwości własnego sumienia. Spowiadał się, nie doznając ulgi, z grzechów, o których przecież nie wiemy, jakiego były rodzaju. Jako grzech odczuwał już „ciało", całą swoją egzystencję, nieokiełznaną wolę. Doszedł już nawet do tego, że widział grzech w usiłowaniu człowieka dojścia do zbawienia własną wolą, własną siłą; z cala surowością odrzucił też jego „wolną wolę" i proklamował jako jedną z głównych tez swojej nauki, „wolę niewolną", zniewoloną. W tym, jak i we wszystkich głównych tezach, jest mu nauczycielem św. Paweł. Również i tutaj postępuje Luter w sposób wysoce osobisty: z całej Biblii przemawia 124 BUNTOWNIK I REFORMATOR do niego przede wszystkim jeden jej fragment, początkowo nawet jedno zdanie z misyjnego listu św. Pawła do gminy chrześcijańskiej w Rzymie. Teologia Lutra jest „teologią Listu do Rzymian", a także cała teologia protestantyzmu aż po czasy dzisiejsze przyjmowała zawsze ten List jako punkt wyjścia. W przedmowie swego przekładu św. Pawła Listu do Rzymian pisze Luter: „List ten prawdziwie jest główną częścią Nowego Testamentu i w najpełniejszym znaczeniu Ewangelią." Trzeba znać go na pamięć i obcować z nim na co dzień, i tak też czynił. Wszystkie podstawowe poglądy Lutra, a także jego postępowanie w życiu, aż po stosunek do państwa, dadzą się streścić w jednym komentarzu do tego Listu. Dzisiejsza historiografia widzi Pawła w niejakim oddaleniu od Ewangelii, jako misjonarza najwcześniejszego okresu, który miał do czynienia z bardzo jeszcze nieokrzepłą gminą chrześcijańską, zagrożoną od zewnątrz i od wewnątrz, z której się wywodził i w której przeszedł rabinacką szkołę teologii. Dla Lutra natomiast Paweł jest Biblią, jej „główną częścią"; dla twórcy ruchu ewangelickiego Ewangelie pozostawały wówczas w dość znacznej mierze na drugim planie, uwzględniał je otyłe tylko, o ile mówi o nich Paweł lub o ile objaśniają Pawła. W tym Luter jest teologiem i uczniem teologa. Ale podstawowa jest dla niego jeszcze jedna część Biblii: Księga Psalmów. Przemawiają one do Lutra z innych przyczyn, jako wielka poezja i muzyka, chociaż te wartości Psałterza dopiero przeczuwa; tkwiący w nim teolog idzie początkowo za tradycyjną egzegeza i trudzi się nad tym, by objaśniać Psałterz podług poczwórnego znaczenia, by każdy werset odnosić nie do Dawida, lecz do Jezusa, którego mowę lub śpiew tam słyszy. I tutaj można by pojąć całe jego późniejsze dzieło, biorąc za punkt wyjścia Psalmy, przede wszystkim ze względu na polot językowy i bogactwo odczuwania. Tradycja rabinistyczna, opowiadając o powstaniu Psalmów, posługiwała się parabolą poetycko-muzyczną: Dawid spoczywając spał, a nad jego głową w ciemnościach wisiała harfa; w porze północy potrącana przez wiatr, zaczęła dźwięczeć, aż król się obudził i do dźwięków począł dołączać własne słowa, posłuszny melodii struny. Z nadejściem poranka ukończył dzieło. Pierwsza publikacja Lutra dotyczyła „ośmiostrunnego Psałterza", obejmującego całą oktawę; poświęcił mu najwcześniejsze swoje wykłady i znalazł pierwszych rozentuzjazmowanych słuchaczy; z Psałterza wyrosło całe dzieło jego pieśni, a reformacja śpiewająca stała się potężniejsza niż reformacja dysputująca i tocząca spory. Dla protestantów francuskich psalmy stały się Potem jedyną dopuszczalną „ozdobą" nabożeństwa, ale także pieśniami bojowymi, śpiewanymi w bitwach. Dla Lutra najważniejsze były psalmy pokutne i psalmy walki; szczgólnie umiłował Psalm 2, w jego odczuciu napisany jakby dla jego sprawy: 125 DOJRZEWAMR BUNTOWNIKA BUNTOWNIK I REFORMATOR Schodzą się królowie ziemscy, a książęta radzą społem przeciwko Panu, i przeciwko pomazańcowi jego, mówiąc: Potargajmy związki ich, a odrzućmy od siebie powrozy ich. Tak buntowniczo młody profesor jeszcze nie myślał, a jeśli nawet, nie wypowiadał tego w wykładach. Mocne jeszcze były więzy tradycji i otrzymanego wychowania. Jego rozwój można jednak uświadomić sobie nie tylko na podstawie „zapisów" w zachowanych dokumentach czy późniejszch jego wspomnień, kiedy to szczególnie podkreślał pewne przeżycia, które uderzyły w niego „jak błyskawica" i oświeciły