... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Wzdrygnął się. - Tak? Myślałem o... Piszą, że mamcię odesłać z powrotem. Teraz nie ma jednak żadnego samolotu do Norwegii, więc może byłoby najlepiej, żebyś przeniosła się do twojego przyjaciela, do Mount Lavinii? Sarze zrobiło się przykro, choć nie bardzo rozumiała, dlaczego. Zaczęła mechanicznie zbierać ubrania porozrzucane po pokoju. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. - Zrobię trochę prania. Masz coś brudnego, to wrzuciłabym to razem do wody? - Sam piorę swoje rzeczy. Nalegała jednak: - Ale ja to zrobię z przyjemnością. Muszę trochę odreagować. - Dobrze, weź więc to - powiedział, wręczając jej koszulę. Sara znalazła niewielką torbę z proszkiem, wsypała do miski i zalała wodą. Nerwowymi ruchami tarła ubrania tak energicznie, że aż woda rozpryskiwała się na wszystkie strony. Alfred stał przy drzwiach. - Nie bardzo rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc „odreagować". Z natury Sara była opanowaną, zrównoważoną osobą, ale teraz kompletnie straciła grunt pod nogami. Chwyciła namoczoną koszulkę i cisnęła ją w kierunku Alfreda. Całkiem zaskoczony, złapał ją w ostatniej chwili i spokojnie odłożył na miejsce. - Czy teraz już odreagowałaś? - Tak. Przepraszam cię, naprawdę nie chciałam - wyszeptała. - Dlaczego jesteś taka zła? Czy ja powiedziałem coś niestosownego? - Sama nie wiem. Proszę cię, nie gniewaj się. - Dobrze. Ponieważ już pora obiadowa, może zejdziemy na dół, jak już uporasz się z praniem? Cały czas mam wrażenie, że naopowiadałem ci mnóstwo rzeczy o sobie. Chyba czas najwyższy, żebyśmy porozmawiali o twoich sprawach. Zabrzmiało to dosyć groźnie. - Chciałeś podzielić się z kimś tym, co cię trapi - powiedziała już łagodniej, wyżymając pranie. W gruncie rzeczy Sara była dumna z tego, że Alfred aż tak jej zaufał i zwierzał się ze swoich problemów. Zdawała sobie sprawę, że jest mężczyzną skrytym, zamkniętym w sobie. - Owszem, odczuwałem taką potrzebę i dziękuję ci, że mnie wysłuchałaś. Teraz ciekaw jestem bardzo, co masz do powiedzenia na swój temat. Nie miałem dotychczas śmiałości się dopytywać. Pomógł jej powiesić koszulę. Poprosił ją też, żeby ubrała się ładnie na wieczór. Zabrała ze sobą na wszelki wypadek długą, białą sukienkę. Kupiła ją kiedyś pod wpływem impulsu i nigdy jeszcze jej nie nosiła. Przed samym wyjazdem zastanawiała się długo, czy zabrać suknię, nie miała raczej nadziei, że nadarzy się okazja, by ją założyć. Elegancka suknia, pantofelki na wysokim obcasie, rozpuszczone włosy, pomalowane paznokcie i dyskretny makijaż sprawiły, że teraz Sara nawet sama sobie się podobała. Odmieniona wyszła do Alfreda. Na jej widok wykrzyknął zdumiony. - A co się stało z tamtą bosą, opaloną dziewczyną? - zapytał niepewnym głosem. - W takiej sytuacji i ja muszę się przebrać. Poczekasz, prawda? Sara roześmiała się radośnie. - Proszę tylko bez naigrywania się ze mnie! Sara cieszyła się, śledząc wzrokiem Alfreda znikającego w łazience z maszynką do golenia i swoim najlepszym ubraniem. Niewątpliwie czekała go najtrudniejsza część zadania, Sara zaś wywiązała się już z powierzonych jej obowiązków. Bo jeśli chodziło o Alfreda, zachowywał się teraz zupełnie jak każdy inny mężczyzna. Choć pozostanie zamknięty w sobie, ale już nie w takim stopniu jak na początku. Sara odnosiła wrażenie, że miała na niego dobry wpływ. Nie mogła jedynie pojąć, że od czasu, kiedy siedziała samotna i opuszczona w Norwegii, minął zaledwie tydzień. Tylko tydzień od czasu, gdy po raz pierwszy usłyszała o turbinelli i o komisarzu Eldenie. ROZDZIAŁ IX Wreszcie opuścili pokój i skierowali się do sali jadalnej. Alfred szedł kilka kroków za Sarą, gdyż w ten sposób mógł ukradkiem podziwiać jej smukłą sylwetkę w bieli. - Jutro z rana wybierasz się zatem do Jaffny, czy tak? - zapytała, kiedy wchodzili do jadalni. - Tak, chcę wyjechać jak najwcześniej, myślę, że około szóstej rano. Ale oznacza to, że zostaniesz tu przez kilka godzin sam na sam z Helmuthem, a to wcale mi się nie podoba. Najlepiej byłoby, gdybyś dziś wieczorem pojechała jednak do Mount Lavinii. Sara odwróciła się od niego. - Nie masz na to ochoty? - zapytał ostrożnie. - Rozumiem, że nie chcesz mieć mnie dłużej na głowie, więc chyba nie mam wyboru... Alfred nie odzywał się aż do momentu, kiedy dotarli do jadalni i zajęli swoje miejsce przy stoliku. - Sądziłem, że on jest... - Moim narzeczonym, tak? Już ci mówiłam, że nic między nami nie było poza przyjaźnią i nigdy go nie namawiałam, żeby tu przyjeżdżał