... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Zeyk uśmiechnął się wesoło. - Tak zwykle mawiał Selim el-Hayil - dodał. Zapadła głęboka, ciężka cisza. Frank zamrugał oczyma. Wielu mężczyzn uśmiechało się, patrząc z uznaniem na Zeyka. Frank w jednej chwili uświadomił sobie, że oni wszyscy doskonale wiedzą, co się zdarzyło w Nikozji. Oczywiście! Selim umarł tamtej nocy zaledwie kilka godzin po dokonanym przez siebie morderstwie, otruty dziwną kombinacją zarazków, ale oni i tak znali prawdę. A mimo to go przyjęli, mimo to wprowadzili go do swoich domów, do własnych dobrze strzeżonych pokoi, gdzie żyli swoim prywatnym życiem. I próbowali przekonać go do tego, w co sami wierzyli. - Może powinniśmy uczynić je tak wolnymi jak rosyjskie kobiety -oświadczył Zeyk ze śmiechem, wyrywając Franka z zamyślenia. - Są oszalałe od nadmiaru pracy, nie uważasz? Niby równe mężczyznom, ale w rzeczywistości wcale nie... Yussuf Hawi, pełen wigoru młody mężczyzna, spojrzał z ukosa na Franka i zachichotał. - Są jak suki, ot co! Suki, a jednocześnie kobiety! Czy nie jest tak, że władza w domu zawsze należy do silniejszego? W moim roverze to właśnie ja jestem niewolnikiem, wierzcie mi. Codziennie chylę czoło przed moją Azizą! Mężczyźni przez jakiś czas wesoło się z niego śmiali. Zeyk brał filiżanki i kolejny raz nalewał kawy. Wszyscy jak mogli starali się załago-487 CZERWONY MARS dzić dyskusję, starali się „zagadać" ordynarną napaść Franka, może dlatego, że uznawali go za ignoranta, za kogoś zupełnie nie znającego realiów ich życia, a może po prostu chcieli potwierdzić poparcie Zeyka dla niego. Część jednak nadal dziwnym wzrokiem wpatrywała się w Chalmersa. Frank przestał się więc odzywać i znowu tylko się przysłuchiwał rozmowom. Był na siebie naprawdę wściekły. Popełnił fatalny błąd. Nie należy zawsze mówić tego, co się myśli, chyba że pasuje to do celów politycznych. A zwykle tak nie jest. Każde stwierdzenie należy głęboko przemyśleć, zanim sieje wypowie - taka jest podstawowa zasada dyplomacji. Najwyraźniej tu na skarpie zupełnie o niej zapomniał. Tak bardzo zdenerwowało go własne zachowanie, że postanowił wyjechać na kolejną wyprawę poszukiwawczą. Teraz sny zdarzały mu się rzadziej, a kiedy wrócił, starał się nie brać żadnych leków. Siadywał w milczeniu w kawowym kręgu i jeśli w ogóle się odzywał, mówił tylko o minerałach i podziemnych wodach albo o komforcie jazdy zmodyfikowanym przez Arabów roverem poszukiwawczym. Mężczyźni obserwowali go uważnie, włączając go ponownie do swych rozmów jedynie z powodu przyjaźni, jaką darzył Franka Zeyk. I Frank musiał przyznać, że sympatia tamtego nigdy nie osłabła - z wyjątkiem może tej jednej chwili, kiedy w sposób najbardziej skuteczny dał Chalmersowi do zrozumienia, jak dużo on i jego ludzie wiedzą na temat wcześniejszych posunięć Amerykanina. Pewnego wieczoru arabski przyjaciel zaprosił go do siebie na prywatną kolację. Poza Frankiem i Zeykiem miała być obecna jeszcze tylko żona Zeyka, Nazik. Nazik nosiła długą białą suknię skrojoną w tradycyjnym stylu Beduinów, przewiązaną w talii błękitnym pasem. Głowę miała obnażoną; gęste czarne włosy, ściągnięte w tył płaskim grzebieniem, luźno opadały na plecy. Frank wystarczająco dużo czytał o Arabach, aby wiedzieć, jak bardzo strój i uczesanie kobiety są niewłaściwe; wśród Beduinów z Awlad 'Ali kobiety nosiły czarne suknie i czerwone szarfy, które miały podkreślić ich nieczystość, cielesność i niższość moralną. Głowy miały zawsze przykryte w obecności obcych, a twarze osłonięte. I wszystko to z szacunku dla męskiej siły. Strój Nazik pewnie zaszokowałby jej matkę i babkę, nawet wziąwszy pod uwagę fakt, że nosiła go przy obcym, który nie przywiązywał wagi do arabskich obyczajów. Jednak Frank wiedział już wystarczająco dużo, aby pojąć, że jest to znak. 488 ZAŁADOWANE STRZELBY A potem, w chwili, gdy cała trójka śmiała się z czegoś serdecznie, Zeyk poprosił Nazik, aby przyniosła deser. Kobieta wstała i nie przestając się śmiać, odezwała się do męża: - Tak, panie. Zeyk rzucił jej groźne spojrzenie i mruknął: - Idź, niewolnico - po czym zamachnął się na nią dłonią, którą ona chwyciła zębami i lekko ugryzła. Oboje roześmiali się, widząc jak Frank gwałtownie się zarumienił, i dostrzegli, że wreszcie zrozumiał: oni się przecież z niego naigrawali, a okazując sobie małżeńską miłość przy obcym, łamali również tabu Beduinów. Wtedy Nazik podeszła i czubkiem palca dotknęła jego ramienia. Musiał przyznać, że to zdumiało go jeszcze bardziej. - Żartujemy sobie tylko z ciebie, wiesz o tym - oznajmiła. - My, kobiety, słyszałyśmy o twojej deklaracji wobec naszych mężczyzn i uwielbiamy cię za to. Mnóstwo spośród nas chętnie zostałoby twoimi żonami