... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
— Klawo. — Cuda nowoczesnej medycyny. Teraz czas na twoją poranioną ręką. Obejrzymy te skaleczenia i zadrapania. Posmarowała je maścią z antybiotykiem, zmieniła bandaż na lewej dłoni, zdezynfekowała ranki na twarzy. — Jesteś głodny? — Tak, szkoda, że nie też kupiłaś trochę kawy. — Tuż po tym uderzeniu adrenaliny? Nie masz dość chemicznych bodźców na jakiś czas? — Mam wrażenie, że nic nie robisz bez uprzedniego rozważenia, jaki wpływ na twoje ciało ma chemia — skonstatował Pittman. — Właściwa dieta to lepsze życie. — Dziwię się zatem, że kupiłaś te pączki. — Tylko to było jadalne w tym sklepie. Suszona wołowina nie wchodziła w grę. — Nienawidzę chudego mleka. — Daj mu szansę, a polubisz je. Później nawet dwuprocentowe będzie ci się wydawało niesamowicie tłuste. 266 — Jeśli zostaniemy razem, pewnie będę musiał je polubić. Jill spojrzała dziwnie. — Co takiego? — Nic, nic. — Powiedz mi, o co chodzi? — Powiedziałeś , jeśli zostaniemy razem". W innych okolicznościach nawet by mi się to spodobało — odrzekła Jill. Pittman poczuł, że się czerwieni. — Moja kolej na kąpiel. — Równie zmieszana jak poprzednio Pittman, sięgnęła po neseser i weszła do łazienki. — Włącz CNN — rzuciła zamykając drzwi — zobaczymy, czy będzie coś o nas. Pittman nie drgnął. Wciąż myślał o tym, co powiedziała... o byciu razem. Zaledwie sześć dni temu myślał tylko o śmierci. 16 Jill kończyła szklankę soku komentując wiadomości CNN. — Nic nie było na temat wydarzeń w szkole. — Wcale mnie to nie dziwi. — Sądzisz, że nie połączyli tego z nami? — Jestem pewien, że tak. — Więc dlaczego...? — Jestem też pewien, że jacyś bardzo wpływowi ludzie wyciszyli to wszystko. Nie chcą, aby cokolwiek zwróciło uwagę na szkołę. — Wiem, co masz na myśli. Ci wszyscy wysoko postawieni rodzice nie chcą, by coś popsuło reputację szkoły, którą kończą ich synkowie. A i sami absolwenci nie życzą sobie, by Grollier kojarzył się z jakimś włamaniem czy strzelaniną. To zdecydowanie w złym tonie. — A może i coś więcej — powiedział Pittman. — Może jesteśmy na tropie czegoś tak poważnego, co oznaczałoby koniec szkoły. Jill popatrzyła na niego uważnie. — Tak, to mogłoby wiele tłumaczyć. — Duncan Kline, jeden z nauczycieli superdoradców. I Derrick Meecham, uczeń, który zniknął z ich klasy. — Albo zachorował i musiał zrezygnować z nauki — dodała. — W każdym razie nie wrócił do akademii i nie ukończył jej. Zastanawiam się, jak dowiedzieć się czegoś o Duncanie Kline i Derricku Meechamie. Jestem diablo przekonany, że w tej akademii moja noga więcej nie postanie.. 268 Po chwili milczenia Jill odezwała się. — Przed minutą mówiliśmy o absolwentach. — Owszem. — U Grolliera uczniowie przygotowują się do studiów w Ivy League, zwłaszcza w Harvardzie, Yale i Princeton. Jeśli założymy, że Derrick Meecham ukończył ostatecznie szkołę przygotowawczą na podobnym poziomie co Grollier, to z pewnością podjął studia w którymś z tych college'ów. Będzie więc w ich rejestrach, co zresztą specjalnie nam nie pomoże. To, czego musimy się dowiedzieć, to gdzie Meecham przebywa obecnie. — Organizacjami, które posiadają aktualne adresy wszystkich swoich wychowanków, są fundacje absolwentów — stwierdził Pittman. — Tak, żeby mogły zwracać się do nich o dotacje dla swoich szkół. Mój ojciec ukończył Yale. Jest jednym z największych sponsorów lekkiej atletyki. Fundacja absolwentów ciągle do niego wydzwania i podlizuje się. A to proponując specjalne bilety, a to zapraszając na ekskluzywne przyjęcia, a wszystko dlatego, żeby wyciągnąć więcej pieniędzy. Uwierz mi, że zrobią też wszystko dla jego córki. A jeśli Derrick Meecham nie studiował w Yale, poproszę, aby skontaktowali się z fundacjami innych college'ów Ivy League. 17 r Świetnie, Ray, oczywiście — mówiła Jill do telefonu. Jej niebieskie oczy promieniały. — Tak, ojciec też czuje się dobrze. Ach, to. Od czasu do czasu musimy się trochę posprzeczać, ale zawsze się dogadujemy. — Skoncentrowana na rozmowie bezwiednie przeczesywała palcami długie jasne włosy. — Myślę, że będę się z nim widziała w tym tygodniu. Pittman obserwował ją ze swego łóżka. Owinięta kocem siedziała na stoliku obok telefonu. Była jedenasta trzydzieści osiem. Spali cztery godziny. Obolałe ciało i piekące oczy utwierdzały go w przekonaniu, że to trochę mało, ale nie było czasu na więcej. Musieli odbyć kilka rozmów telefonicznych. I ruszać dalej. — Dzwonię — wdzięczyła się Jill do telefonu — żeby cię prosić o przysługę. To nic wielkiego i nic cię nie będzie kosztować — zażartowała. — Doskonale, byłam pewna, że tak to odbierzesz. Nie omieszkam powiedzieć ojcu, jak mi pomogłeś. Chciałabym, żebyś znalazł w swoim komputerze niejakiego Derricka Meechama. Kiedy kończył? Tego właśnie nie jestem pewna. Wiem tylko, że w latach trzydziestych. Wiem, że to dość dawno. Czy to duży kłopot? Jeden z moich starszych pacjentów zbliża się do kresu swoich dni. Chciałby wyjaśnić jakieś nie zakończone sprawy i musi się z nim skontaktować. Nie widzieli się chyba z pięćdziesiąt lat. Nie wiem, dlaczego to dla niego takie ważne, ale żal mi go i chciałabym mu pomóc. Tak, rzeczywiście mam miękkie serce. Na oddziale zawsze się ze mnie podśmiewają. Słucham? Masz diabelnie dobry program. 270 Sekundę, zaraz zapiszę adres. Numer telefonu. Cudownie. Mam już wszystko. Dzięki, Ray, naprawdę jestem ci wdzięczna. Na pewno wspomnę o tym ojcu. Możesz być pewien. Dbaj o siebie również. Jill odłożyła słuchawkę i spojrzała na Pittmana. — Boston. Rozłożył mapę, którą znalazł na stoliku obok. — To tylko sto mil. Jeśli pojedziemy autostradą numer 2, możemy tam być za kilka godzin