... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Ale w Langley nie myśleli tymi kategoriami. Granger wiedział o tym i Jerry też. CIA nie myślała tymi kategoriami, ponieważ biznes wywiadowczy stał się bardzo cywilizowany. Nie zabijało się ludzi przeciwnika, bo to szkodziło interesom. Mógłby wtedy zrobić coś twoim ludziom, a jak bawimy się w partyzantkę na ulicach zagranicznych miast, to prawdziwa robota leży odłogiem. Prawdziwa robota, czyli zdobywanie informacji dla rządu, a nie kolejnych nacięć na kolbie pistoletu. Carabinieri będą więc myśleć w kategoriach kryminalnych, bo dyplomaci są nietykalni dla sił z innych krajów. Chronią ich międzynarodowe traktaty i tradycja sięgająca imperium perskiego pod rządami Kserksesa. - OK, Jerry, ty masz nosa - stwierdził Sam. - Co o tym myślisz? - Myślę, że po ulicach może grasować wredna zjawa. Ten gość z Mosadu siedzi sobie w pierwszorzędnej rzymskiej restauracji przy lunchu i kieliszku dobrego wina. Może ma zabrać coś z "martwej" skrzynki; sprawdziłem na mapie, restauracja jest ładny kawałek od budynku ambasady. Trochę za daleko, żeby tam regularnie jadać, chyba że ten Greengold lubił jogging... a i tak to nie była odpowiednia pora. Więc jeśli nie darzył uwielbieniem szefa kuchni u Giovanniego, to idę o zakład, że chodziło o "martwą" skrzynkę albo o jakieś spotkanie. A jeśli tak, to został wrobiony. Nie wrobiono go, żeby zidentyfikować, tylko zidentyfikowano, żeby załatwić. Dla miejscowych glin to może wyglądać na napad. Dla mnie wygląda to na celowe zabójstwo i to dokonane po mistrzowsku. Ofiarę błyskawicznie obezwładniono. Nie miała szans na opór. Tak się likwiduje szpiega; nie wiadomo, jak dobry jest w samoobronie, ale gdybym był Arabem, tobym się spodziewał czarnego luda. Nie dałbym mu drugiej szansy. Żadnego pistoletu, żeby nie zostawiać dowodów, żadnych pocisków, żadnych magazynków. Zabiera portfel, żeby wyglądało to na rabunek, ale zabija rezydenta Mosadu i pewnie przekazuje w ten sposób wiadomość. Nie "nie lubię Mosadu", tylko "zabijam ludzi równie łatwo, jak zapinam rozporek". - Napiszesz o tym książkę, Jerry? - zapytał lekko Sam. Szef analityków przerobił pojedynczy fakt na operę mydlaną. Rounds dotknął nosa opuszkiem palca i uśmiechnął się. - Od kiedy to wierzysz w zbiegi okoliczności? Coś tu śmierdzi. - A co myślą w Langley? - Jeszcze nic. Przydzielili to działowi południowoeuropejskiemu do oceny. Spodziewam się, że zobaczymy wyniki za jakiś tydzień i nie będą one oszałamiające. Znam gościa, do którego należy ta działka. - Tępy? Rounds pokręcił głową. - Nie, to nie tak. Jest dość bystry, ale się nie wychyla. I nie jest szczególnie kreatywny. Założę się, że sprawa nie dojdzie nawet do siódmego piętra. Nowy dyrektor CIA zastąpił Eda Foleya, który był na emeryturze i ponoć pisał wspomnienia razem z żoną, Mary Pat. Swego czasu odnosili sukces, ale nowy dyrektor był dobrze ustawionym politycznie sędzią, ulubieńcem prezydenta Kealty'ego. Nie robił niczego bez jego zgody, co oznaczało, że każda sprawa przechodziła przez minimaszynę biurokratyczną NSC - Rady Bezpieczeństwa Narodowego - w Białym Domu. Maszynę równie dziurawą jak "Titanic", za co kochała ją prasa. Zarząd wydziału operacyjnego wciąż się rozwijał, wciąż szkolił nowych oficerów terenowych na farmie w Tidewater w Wirginii, a jego nowy dyrektor wcale nie był złym człowiekiem. Kongres, ku konsternacji Kealty'ego, nalegał, aby był nim ktoś, kto zna się na pracy w terenie, ale prezydent wiedział, jak pogrywać z Kongresem. Zarząd wydziału operacyjnego mógł się odbudowywać, ale przy obecnej administracji nie zrobi otwarcie nic niewłaściwego. Nic wbrew woli Kongresu. Bo przecież bezinteresowni wrogowie wywiadu podnieśliby szum większy niż zwyczajowe historyczne bajdy i teorie spiskowe o tym, jak to CIA spowodowała atak na Pearl Harbor i trzęsienie ziemi w San Francisco. - Więc sądzisz, że nic z tego nie będzie? - spytał Granger, choć z góry znał odpowiedź. - Mosad się rozejrzy, powie swoim, żeby się mieli na baczności. Poskutkuje na miesiąc czy dwa, a potem większość z nich powróci do dawnych zwyczajów. To samo z innymi służbami. Izraelczycy skupią się na tym, jak gościa wystawiono. Trudno spekulować, nie mając informacji. Pewnie to było proste. Tak zazwyczaj jest