... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- To może być niebezpieczne - rzekł Dan. Dziesięć lat temu Saito Yamagata kazał się uznać za klinicznie martwego i zamrozić w ciekłym azocie, by przetrwać do dnia, gdy rak będzie uleczalny i będzie można Saito ożywić. - Innych udało się z powodzeniem odmrozić - rzekł Nobo, gdy wkroczyli do obszernej sypialni. Była wyłożona drzewem tekowym, z niepokrytą niczym podłogą z bielonej sosny i oszczędnie umeblowana: łóżko w stylu zachodnim, w przeciwnym rogu biurko, dwa wygodne szezlongi. Jedna ściana składała się z przesuwanych shoji; Dan doszedł do wniosku, że skrywają garderobę, szafy i toaletę. Dan zobaczył, że jego jedyną torbę podróżną umieszczono na składanym stojaku w nogach łóżka. - A mimo to wydaje się, że rozmrażanie jest dość ryzykowne. Yamagata odwrócił się w jego stronę i Dan zobaczył w jego spokojnych, brązowych oczach pewność, siłę, którą może sprowadzić tylko wiele pokoleń bogactwa i przywilejów. - Przeprowadziliśmy bardzo staranne badania - rzekł Nobo. Uśmiechał się lekko. - Oczywiście, większość z tych prac sponsorowaliśmy sami. Wydaje się, że ojca da się ożywić. - To wspaniale - wyrzucił z siebie Dan. - Sai będzie znowu z nami... Nobuko uniósł dłoń. - Są dwa problemy, Dan. - Jakie? - Po pierwsze, istnieją solidne naciski polityczne sprzeciwiające się ożywianiu kriogenicznie zachowanych osób. - Sprzeciwiające się... och, na miłość Piotra, Pawła i Peewee Reese’a. Nowa Moralność znów uderza. - Tutaj, w Japonii, jest to odprysk ruchu Nowe Tao. Nazywają się Kwiatami Słońca. - Kwiaty wśród świrów - mruknął Dan. - Mają znaczące wpływy polityczne. Wystarczające, żeby zakazać nanotechnologii w Japonii, podobnie jak wasi ludzie z Nowej Moralności zakazali jej w Stanach. - A teraz burzą się przeciwko ożywianiu zamrożeńców? Poważny wyraz twarzy Yamagary przełamał niechętny uśmiech. - Delikatnie to ująłeś, Dan. Mój ojciec jest zamrożeńcem. Machając ręką, Dan zaprotestował: - Wiesz, że nie chciałem okazywać braku szacunku. - Wiem - odparł Nobuhiko. - Ale cały problem w tym, że Kwiaty Słońca próbują przepchnąć w Parlamencie ustawę, która zakazywałaby kriogeniki i uznawała próby ożywienia zamrożonego ciała za przestępstwo. - Dlaczego, na miłość boską? Na jakiej podstawie? Nobuhiko wzruszył ramionami. - Mówią, że należy przeznaczyć środki na odbudową zniszczonych miast. Mówią, że starzy, bogaci ludzie są nam niepotrzebni, bo potrzebujemy młodych i zdrowych, którzy będą ciężko pracować przy odbudowie. - Bzdura - warknął Dan. Po czym rozpromienił się. - Wiem, jak to obejść! Zawieź ojca na Selene. Tam go ożywią. Mogą nawet użyć nanomaszyn, jeśli pojawi się taka potrzeba. Nobo usiadł na łóżku z opuszczonymi ramionami. - Myśleliśmy o tym, Dan. Kusiło mnie, żeby to zrobić, zanim rząd zabroni wywożenia zamrożonych ciał z kraju. - Mogą to zrobić!? - Zrobią, zanim skończy się następna sesja Parlamentu. - Do licha, jak do piekła i z powrotem! - wrzasnął Dan, waląc pięścią w otwartą dłoń. - Czy ten durny świat już całkiem zwariował? - Jest coś jeszcze - rzekł Nobo, prawie szeptem. - Coś gorszego. - Cóż, u licha, może być gorszego? - Ludzie, których ożywiono. Ich duszy już nie ma. - Nie ma? Co ty chcesz przez to powiedzieć? Rozkładając bezradnie ręce, Nobuhiko powtórzył: - Nie ma. Ciało można ożywić, ale proces zamrażania najwyraźniej usuwa całą pamięć z mózgu. Ci, którzy zostali ożywieni, są jak noworodki. Trzeba ich uczyć nawet korzystania z toalety. Dan opadł na pluszowy szezlong. - Chcesz powiedzieć, że osobowości Sai już... nie ma? - Tego się obawiamy. Prawdopodobnie połączenia neuronowe rozpadają się podczas zamrożenia ciała. Umysł jest jak prawdziwa tabula rasa. - Szlag - mruknął Dan. - Nasi naukowcy pracują oczywiście nad tym problemem, ale nie ma sensu ożywiać mojego ojca, dopóki nie będziemy wiedzieć na pewno, w jedną albo w drugą stronę, jaki wpływ miało zamrożenie na jego umysł. Dan pochylił się i oparł łokcie na udach. - Dobrze. Rozumiem. Ale zabierz ciało Sai do Selene. I to już! Zanim przez tych fanatyków religijnych nie będzie można go ruszyć. Nobuhiko pokiwał ponuro głową. - Sądzę, że masz rację, Dan. Czuję to samo od kilku tygodni i cieszę się, że podzielasz moje zdanie. - Lecę do Selene w przyszłym tygodniu. Jeśli chcesz, zabiorę go. - To bardzo miło z twojej strony, ale to sprawa rodzinna. Sam się tym zajmę. Dan skinął głową. - Dobrze. Ale jeśli będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy, daj znać. Nobuhiko znów się uśmiechnął i tym razem w tym uśmiechu było prawdziwe ciepło. - Jasne, Dan. Na pewno. - Dobrze. Młodszy mężczyzna potarł oczy, po czym spojrzał znów na Dana. - Świetnie, powiedziałem ci, jaki mam problem. Teraz opowiedz mi o swoim. Co cię tu sprowadza. Dan uśmiechnął się krzywo