... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- W Kalisii jednak były składy naszych towarów, które spalono lub zrabowano. Wolne Miasta kupieckie są podstawą naszego bytu, a ty nie uszanowałeś Kalisii. Gniewni są o to wielcy kupcy i uczyń coś dla nich dobrego, aby mogli ci służyć. - Nie będzie Wolnych Miast w moim kraju. Zresztą, władca Kalisii, którego wybrali kupcy, zamiast zajmować się wyłącznie handlem i nie mieszać do spraw władców i państw, dał schronienie Łże-Helgundzie, przez co naraził mnie na wiele niepokojów. Mowa oczu kupca dawała Dagonowi do zrozumienia, że chce z nim porozmawiać poufnie. Uczynił więc Dago znak dłonią, aby podano im miód i jadło do sąsiedniej komnaty; gdzie zaprosił Gudmunda i sam na sam zasiadł z nim przy jednym stole, co w tamtych czasach uważano za wielkie wyróżnienie. - Opowiada się, panie - rzekł kupiec, racząc się łykiem syconego miodu -- że to ty także uciąłeś głowę księciu Akumowi, gdy niszczono wielki port Druzo. 146 - Wiesz dużo - odparł Dago. - Ale zniszczył miasto jarl Sveri z Birki. - Uciąłeś głowę Akumowi, aby mogła wzrosnąć potęga księcia Gedana. Potem znalazłeś się na jego dworze. Czy dał ci sowitą nagrodę? Podchwycił Dago spojrzenie Gudmunda i pojął, że prawdą jest, co się mówi o kupcach, że więcej wiedzą o sprawach świata niż magowie i wróże. Dlatego nie odpowiedział na pytanie. - Uratowałeś od śmierci jego jedyną córkę, Gedanię - ciągnął dalej kupiec - a potem on kazał cię zabić. Gdzież jest wdzięczność ludzka, panie? - Nie wiem - wzruszył ramionami Dago. - Rozumiem jednak, że nie należy jej szukać u władców. - Popłynąłeś później do cesarza Rhomajów i długo uczyłeś się tam sztuki rządzenia ludźmi. My, kupcy, wiemy, że państwem rządzi władca i ma oń zbrojną dłoń w postaci wojska. Ale podstawą życia państwa jest handel i rękodzieło. Bez handlu i rękodzieła państwo zwiędnie jak kwiat, choć kwiatem jest rycerstwo. - Wiem o tym - skinął głową Dago. - Gniazdo zastąpi wam Kalisię. - Ale nie zwrócisz nam, panie, strat za spalone towary w Druzo i w Kalisii. Źle mówią o tobie kupcy lombardzcy, kupcy z Hamburga, z Hedeby, z Jumna, z Birki. Źle mówią kupcy judejscy, ascomańscy, normańscy i frankońscy, za wyjątkiem Bawarów. - Niekiedy interesy kupców i interesy państwa rozchodzą się jak dwie różne drogi - wzruszył ramionami Dago. - Jeśli będę chciał, stworzę własnych kupców. Zresztą, cóż mam do zaofiarowania oprócz soli, wosku, zboża, miodu i skór? - Przemierzamy wielkie połacie ziemi i odwiedzamy wiele potężnych państw. Twoje, panie, jest tak małe jak piąstka dziecka w porównaniu z państwami Franków, Sarcenów czy Rhomajów, a nawet Wielką Morawą. Boisz się, panie, uderzyć na Skrzydlatych, gdyż zawarli przymierze z Karakiem, a zaś książę Visulan ma pokój z księciem Rostislavem, gdyż ten boryka się z Ludwikiem Teutońskim. Nie uderzysz na północ, ponieważ nie znasz potęgi plemion pomorskich oraz książąt z Kraju Pyrysjan. Zostałeś uwięziony, jak piękny ptak w malutkiej klatce. Wie o tym książę Gedan i dlatego płaci ci połowę należności za twoje towary, czym cię obraża i obnaża twoją słabość. Bądź pokorniejszy, panie, gdyż choć, jak mówią, pochodzisz z rodu olbrzymów, tymczasem żyjesz w karłowatym państwie bez dostępu do morza, a wiesz, że ocean daje bogactwo. Zamgliły się gniewem oczy Dagona, dotknął palcami rękojeści swego Tyrfinga, ale po chwili ujął kubek z miodem, gdyż ten człowiek mówił prawdę. - Jest prawo, które powiada, że jeśli ktoś uratuje życie drugiemu człowiekowi, to życie owego człowieka należy odtąd do tego, co je uratował. Ty, panie, uratowałeś córkę Gedana i masz prawo do jej życia. Wygnałeś od siebie żonę Zyfikę, gdyż porodziła ci karła. Weź więc sobie za żonę Gedanię, a ona urodzi ci olbrzyma. Otrzymasz wtedy należną zapłatę za twoje towary i dostęp do morza. - Wiesz dobre, kupcze, że to niemożliwe. W rozlewiskach Visuli stoi dwór Gedana i kilku lat trzeba, aby go zdobyć. Próbowali to uczynić Ascomannowie 147 i doznali klęski. Do czego ty mnie namawiasz? Do szaleńczego kroku? Powiedz mi raczej, co będziesz miał z tego, jeśli posiądę Gedanię. Po raz pierwszy uśmiechnął się Gudmund i rzekł: - Złoto otwiera wrota nawet niezdobytych twierdz i zamków. Płynąłeś do Pontu szlakiem Warjagów i wiesz jak jest długi, ile trzeba przebywać porohów. Zimy tam są tak straszne, że ptaki zamarzają w locie. Visulą i Tyrasem jest bliżej do Pontu. Przyrzeknij nam otworzyć drogę na Visulę, a otrzymasz Gedanię. -- W czyim imieniu mówisz tak śmiało? - zapytał Dago. Wówczas Gudmund odpiął od pasa mieszek i wysypał na stół garść złotych monet, a potem zaczął je przekładać z ręki do ręki. Dał się słyszeć delikatny dźwięk złota. - Słyszysz? -- zapytał go Gudmund. -- Słyszę. - To jest nasza mowa, panie. W każdym mieście są kupcy, a wszyscy pragną złota. Pożądają złota także i władcy, możni oraz ich słudzy. Jeśli zechcesz za żonę córkę Gedana, wielu ludzi w Witlandii będzie ci sprzyjać, ponieważ usłyszą dźwięk złota. Reszty sam dokonasz. A jeśli oprócz Gedanii weźmiesz również Witlandię, złota będzie więcej i dla nas i dla ciebie. Odtąd to ty będziesz płacił Długogłowym i Skrzydlatym za ich towary spławiane Visulą. Dago milczał. U Rhomajów uczono go, że podstawą dobrobytu jest handel. O sprawy handlu szła wojna między Saracenami i Rhomajami, a nie o sprawy takiej czy innej wiary. Tak naprawdę to brzęk złota, a nie trąby bojowe dowódców wprawiały w ruch wielkie armie, burzyły i rodziły nowe państwa. Jemu też potrzebne było złoto, aby państwo Polan uczynić silniejszym i większym. --- Prosi cię o to także cesarz Bazyli Macedoński, panie - powiedział cicho kupiec. -- Handel Rhomajów jest coraz bardziej wypierany z Mare Internum. Krótsza droga dla towarów rhomajskich może to odmienić. -- A ja`' -- zapytał Dago. - Wszystko, co zdobyłem w Kruszwic, w Poznanii i w Kalisii, poszło na uzbrojenie mojej armii. Aby zdobyć rękę Gedanii, muszę zbudować wiele statków rzecznych i popłynąć nimi w dół Visuli. Czy widziałeś, Gudmundzie, mój biały płaszcz Piastuna? Jest stary i przetarty, bo nie stać mnie na to, aby sobie kupić nowy