... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- Dobra myśl - przyznała Kasey i odwróciła się do siostry Beatrice, która spytała, jak czuje się siostra Eleanor. Powiedziała jej, że operacja się udała i że siostra Eleanor niedługo wstanie z łóżka. Kolacja się koń­czyła i Claire zaprosiła ją do siebie na kawę. Kasey przyjęła zaproszenie z ochotą, bo nie chciało jej się wracać do oficyny z dziwnie zachowującym się Adamem. - Z miłą chęcią! - powiedziała, wstając. Zakonnice wyprowadziły już dzieci z jadalni i zo­stali w niej tylko we troje. Wstrzymała oddech, kiedy Claire zapytała Adama, czy dotrzyma im towarzy­stwa. - Dziękuję za zaproszenie, ale chciałabym jesz­cze dokończyć tę listę - odrzekł, schylając się po neseser. - Jutro znajdziemy pewnie więcej dzieci wymagających hospitalizacji i pójdzie szybciej, jeśli większość papierkowej roboty będę już miał za sobą. - Może ci pomóc? - zapytała Kasey. - Nie, poradzę sobie. Idź do Claire na tę kawę. - Jak chcesz - mruknęła Kasey i wraz z Claire opuściła jadalnię. Skręciły do kuchni, gdzie Claire napełniła wodą wielki osmalony czajnik i postawiła go na piecu. - Trochę to potrwa, zanim się zagotuje, bo palimy drewnem - oznajmiła, biorąc z półki dwa masywne białe kubki. - Nie szkodzi. Nie spieszy mi się z powrotem do oficyny. Claire uniosła brwi. - Dlaczego? Coś się stało? - Nic. Co miałoby się stać... - Urwała i westchnę­ła. Nie było sensu udawać, że wszystko jest w po­rządku. - Adam zobaczył mnie dzisiaj po południu, jak wychodziłam z łazienki owinięta w sam ręcznik, i od tamtego czasu jakoś dziwnie się zachowuje. - Rozumiem. - Claire zachichotała. - Ja też za­uważyłam podczas kolacji, że jest trochę rozkojarzony. - Naprawdę? - Kasey usiadła na krześle. - On wyraźnie podejrzewa, że zrobiłam to celowo, żeby go uwieść, a to był zwyczajny przypadek! - I teraz obawiasz się, że on jest nastawiony na upojną noc? - Claire uśmiechnęła się, wyjmując z kredensu słoik rozpuszczalnej kawy. - I to by było takie straszne? Przecież niczego sobie z niego facet. - Nie przeczę, ale to nie takie proste. Bo... my już kiedyś ze sobą byliśmy. - Naprawdę? - Claire nasypała kawę do kubków i usiadła naprzeciwko Kasey. - I co? Ty z nim ze­rwałaś? Czy on z tobą? A może nastąpiło jakieś nieporozumienie i ty od tamtego czasu nie potrafisz pokochać innego? Westchnęła teatralnie, a Kasey roześmiała się. - Wszystkiego po trochu! - No więc jak to było? - Claire spoważniała. -Jeśli chcesz to z siebie wyrzucić, to przysięgam, że tego, co od ciebie usłyszę, nikomu nie powtórzę. .- Dziękuję, Claire, ale to bardzo skomplikowane. - Sercowe sprawy zwykle takie są - zauważyła Claire. - Tak, chyba tak, ale w tym przypadku stopień komplikacji jest jeszcze większy... - Kasey przygryzła wargi. Pokusa zwierzenia się komuś z tego, co zaszło między nią a Adamem, była tak silna, że nie potrafiła się jej oprzeć. - Widzisz, to nie była tylko kwestia... Ja... z rozmysłem rozkochałam w sobie Adama, żeby się na nim zemścić za to, co zrobił mojemu bratu. - O kurczę! Teraz widzę, że to rzeczywiście skomplikowane. - Claire odchyliła się na oparcie krzesła i spojrzała na Kasey z podziwem. - I, jak wnoszę, twój plan się powiódł? - O tak. W całej rozciągłości. - Kasey roześmiała się ze smutkiem. - Zatrudniłam się w szpitalu, w którym pracował Adam, i tego samego dnia, kiedy rozpoczęłam pracę, wpadłam na niego niby to przypadkiem na korytarzu. Lepiej nie dałoby się tego zaaran­żować. - I wszystko poszło zgodnie z twoim planem? - Niezupełnie. Chciałam nim trochę wstrząsnąć, pokazać mu, jak to jest, kiedy człowiek traci coś, na czym mu zależy, ale sprawy wymknęły się spod kontroli. On... on chyba naprawdę się we mnie zakochał. - Rozumiem. A co ty do niego czułaś? - To samo. - Kasey uśmiechnęła się niemrawo. - Tego nie przewidziałam. Zniszczył Keiranowi życie i ani mi było w głowie się w nim zakochiwać, ale stało się. Zakochałam się w nim bez pamięci i nic nie można było na to poradzić. - Nie uważasz, że to trochę dziwne? - Co? Claire wzruszyła ramionami. - Powiedziałaś, że nie chciałaś się zakochiwać w Adamie. Dlaczego się więc w nim zakochałaś? Co cię w nim ujęło? - Sama nie wiem... - Owszem, wiesz. Zastanów się. - Podobał mi się, był wobec mnie szarmancki... - zaczęła z namysłem Kasey. - Dobrze się czułam w jego towarzystwie... - Innymi słowy, nie tak go sobie wcześniej wyob­rażałaś? Kasey pokręciła głową, krtań jej się ścisnęła