... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

William klepał mnie pod dłoni, dopóki jej nie wyszarpnąłem. - Przepraszam, Mike - powiedział, a jego ton, świadczący o absolutnej szczerości, nie zmienił się. - Kiedy popełniłem błąd, nigdy nie bałem się do tego przyznać. Popełnianie błędów doprowadza mnie czasem do szaleństwa. Wciąż sobie powtarzam, że powinienem być doskonały, ale przecież nie do tego sprowadza się nasza rola. Doskonałość nie jest dla nas dobrym rozwiązaniem; doskonałość to śmierć, Mike. Jesteśmy tu, by uczyć się i zmieniać, a to oznacza popełnianie błędów. - Dzięki za wykład - powiedziałem, patrząc na niego z urazą - Jestem dwanaście lat starszy od ciebie. Zrobiłem prawdopodobnie dwanaście razy więcej poważnych błędów niż ty. Cóż mogę ci powiedzieć? Że łatwiej jest pogrążyć się w rozpaczy? Oczywiście, staje się to tym łatwiejsze, im większą dźwigasz odpowiedzialność. Ale, do diabła, Mike, to nie powoduje, że czujesz się choćby odrobinę lepiej. - Nie mogę myśleć o tym po prostu w kategoriach błędu - powiedziałem miękko. - Zostałem zdradzony. Przewodnicząca okazała się nieuczciwa i fałszywa. William odchylił się na krześle i potrząsnął głową z niedowierzaniem. - Mike, ty jesteś prostaczkiem bożym. Kto mógłby oczekiwać czegokolwiek innego? Na tym właśnie polega polityka - na kłamstwach i zniewoleniu. Nagle mój gniew zamienił się w dziką furię. - Do cholery, nie. Nie na tym polega polityka, a ludzie, którzy tak sądzą, sprowadzili na nas cały ten bałagan! - Nie rozumiem. - Polityka, Williamie, to sztuka zarządzania i kierowania, to wzajemny związek rządzonych i rządzących. Chyba właśnie o tym zapomnieliśmy na Księżycu. Polityka to zarządzenie wielkimi grupami ludzi w dobrych i złych czasach. Pod warunkiem, że ludzie wiedzą, czego chcą, a czego nie chcą. "Skończcie z tą polityką..." Sam jesteś prostaczkiem bożym, William! - wyciągnąłem ramię i potrząsnąłem pięścią. - Nie możesz tak po prostu uwolnić się od polityki, podobnie jak nie możesz... - szukałem najodpowiedniejszego porównania - ...podobnie jak nie możesz pozbyć się sposobów zachowania, prowadzenia dyskusji i wszelkich innych form komunikowania się ludzi między sobą. - Dzięki za wykład, Mike - powiedział William bez złości. Opuściłem pięść. - Gdy mówisz, że my tu, na Księżycu, zapominamy o tym wszystkim, to mogę się z tobą zgodzić - powiedział mój szwagier. - A tacy ludzie jak Task-Felderowie stwarzają jeszcze większą pokusę, by traktować politykę jako brudną grę. Ale z mojego punktu widzenia cała rzecz sprowadza się do tego, że nie zamierzam nigdy zostać politykiem ani pracować w administracji. Nie licząc mojego obecnego towarzystwa, nie lubię ludzkich stad, Mike. Oni wszyscy pojawili się na Księżycu, żeby stanąć na mojej drodze. Ta cała sprawa z Radą tylko potwierdza moje dotychczasowe uprzedzenia. A ty co możesz na to poradzić? - Spojrzał na mnie tak, jakby szczerze pragnął poznać odpowiedź. - Mogę zgromadzić potrzebną wiedzę - odparłem. - Mogę być lepszym... administratorem czy politykiem niż inni. William uśmiechnął się ironicznie. - Lepszym, czyli bardziej przebiegłym? Grającym w tę samą grę co oni, tylko odrobinę lepiej? Potrząsnąłem głową przecząco. Nie miałem na myśli przebiegłości ani uczestnictwa w grze Task-Felderów. Myślałem raczej o jakichś idealnych pryncypiach, o grze, ale prowadzonej w granicach etyki, a także obowiązującego prawa. - Możemy już teraz przygotować się na najgorszą ewentualność, która może nastąpić - kontynuował William. - Mogą odciąć nas od naszych dochodów nie tylko w ten sposób, że powstrzymają inne Zjednoczone Mnogości przed udzielaniem nam pomocy. Przez jakiś czas możemy przetrwać ten zakaz, być może nawet zawrzeć jakiś osobny sojusz w interesach wewnątrz Trójni. - To mogłoby być... bardzo niebezpieczne - wyraziłem wątpliwość. - Jeśli zostaniemy przyparci do muru, co innego będziemy mogli zrobić? Prowadzimy różne interesy w całej Trójni. Musimy jakoś przetrwać. Od strony znajdującej się w pomieszczeniu platformy dobiegł nagle delikatny dźwięk, którego źródłem był Kwantowy Logik. - Temperatura straciła stabilność - zameldował. William aż podskoczył na krześle. - Komunikat! - wydał polecenie. - Nieznany czynnik spowodował fluktuację temperatury o nieznanej amplitudzie i fazie. Cele mają w tej chwili nieznaną temperaturę. - Co to znaczy? - spytałem. William schwycił zdalny sterownik sztucznego mózgu i sforsował zasłonę, zmierzając w kierunku mostu. Skierował się ku Jamie, a ja poszedłem za nim, zadowolony z przerwy w dialogu. Technicy z Mnogości Cailetet i Onnes opuścili już to miejsce, udając się na odpoczynek. Lodowa Komora była pogrążona w ciszy. - Coś się stało? - spytałem. - Nie wiem - powiedział William niskim głosem, koncentrując się w tej chwili na obrazie stanu wewnątrz Jamy. - Są jakieś przebicia w czterech spośród ośmiu cel. Kwantowy Logik odmawia interpretacji odczytów temperatury. Kwantowy Logiku, proszę o wyjaśnienie. - Rotacja fazowa o skali lambda. Zachodzi fluktuacja pomiędzy brzegami czterech cel. - Cholera! - zaklął William. - Teraz cztery pozostałe cele pochłaniają energię, a cztery pierwsze są stabilne. Kwantowy Logiku, czy masz jakieś pojęcie o tym, co tam się może dziać? - spojrzał na mnie z wyrazem twarzy pełnym niepokoju. - Brzeg drugiej celi jest w tej chwili w dolnej fazie fluktuacji. Szczyt fluktuacji nastąpi za trzy sekundy. - Teraz została odwrócona - powiedział William po króciutkiej przerwie. - W górę i w dół... Kwantowy Logiku, co powoduje ubytek energii? - Utrzymanie poziomu temperatury - stwierdził Logik. - Wyjaśnił to, proszę - nalegał William, którego cierpliwość najwyraźniej się kończyła. - Energia jest pochłaniana przez cele w fazie spadku z powodu prób utrzymania temperatury. - Nie przez chłodnie lub Pompy Chaosu? - Konieczne jest dostarczanie energii bezpośrednio do cel pod postacią promieniowania mikrofalowego, aby starać się utrzymać temperaturę. - Nie rozumiem, Kwantowy Logiku. - Bardzo przepraszam - odparł sztuczny mózg. - Cele pochłaniają promieniowanie, aby pozostać w stanie stabilnym, ale nie mają temperatury, którą ten sztuczny mózg mógłby zinterpretować