... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Czy jednak zachowywał się w taki sposób z wszystkimi innymi dziewczynami? To nie miało znaczenia. Liczyła się tylko dzisiejsza noc. 232 Jak najciszej weszła do domu; była czwarta nad ranem. Wsunęła się do sypialni. W ciemnościach dostrzegła puste łóżko Hudsona — dopisało jej szczęście, jeszcze nie wrócił do domu. Rozebrała się pospiesznie i właśnie gasiła światło, gdy usłyszała zgrzyt żwiru na podjeździe. Kiedy wkradał się do pokoju, udawała, że śpi. Była rozbawiona jego ostrożnością, tym jak po omacku krząta się po pokoju, próbując jej nie zbudzić. Niebawem usłyszała jego donośnie pijackie chrapanie. Przez następne dwa tygodnie, z zapamiętaniem pogrążyła się w pracy i usiłowała wyrzucić Robina Stone'a z myśli. Robiła to ze sporym powodzeniem, dopóki nie zauważyła w swoim dzienniku adnotacji „Okres". Spóźniał się o cztery dni! Hudson natomiast nie zbliżał się do niej od trzech tygodni. Robin Stone! Nie podejmowała z nim żadnych środków ostrożności. Po urządzanym jej regularnie przez Hudsona praniu mózgu zaczynała wierzyć, że naprawdę jest bezpłodna. Zatopiła twarz w dłoniach. Nie chciała przerywać ciąży! Dziecko Robina będzie dzieckiem poczętym z miłości... No a Hudson pragnął dziecka. Och, nie, to przerażająca myśl!... Ale dlaczego nie? Co zyska, mówiąc Hudsonowi prawdę? Skrzywdzi w ten sposób Hudsona... i dziecko. Wstała z nagłym zdecydowaniem. Urodzi! Kiedy minął tydzień, a miesiączka się nie pojawiła, Maggie stawiła czoło nieprzyjemnemu zadaniu skłonienia Hudsona, żeby się z nią przespał. Nigdy przez tak długi czas nie trzymał się od niej na dystans. Ta modelka musi go wykańczać, a może znalazł nowy obiekt zainteresowania. W początkach każdego swojego romansu rezerwował wszelkie moce przerobowe dla potrzeb kolejnej bogdanki. Tej nocy próbowała się do niego przytulić, ale ją odepchnął. W ciemnościach zagryzła wargi. — Chcę mieć dziecko, Hudsonie — objęła go i próbowała pocałować. Odwrócił głowę. — Okay, ale skończ z tym kwileniem, mała. Gramy o dzieciaka, więc bierzmy się za robotę. Kiedy nie nastąpił kolejny okres, poszła do lekarza. Nazajutrz zadzwonił z gratulacjami: była w szóstym tygodniu. Postanowiła poczekać z przekazaniem nowin Hudsonowi. Kilka dni później spędzali w domu jeden z nielicznych wieczorów tylko we dwoje. Był milkliwy podczas kolacji, ale zniknęło gdzieś grubiaństwo, stanowiące — zdaniem Maggie — jedną z podstawowych cech jego charakteru. Był spokojny i zamyślony. Prawie czule zaproponował potem drinka w gabinecie i wodził za nią spojrzeniem, kiedy nalewała brandy. Siedząc na kanapie pociągnął łyczek, a potem 233 ??.^ ^wdw w ????i? zapytał: — Czy mogłabyś na jakieś trzy miesiące oderwać się od tych swoich telewizyjnych zabaw? — Mogę wziąć urlop... ale dlaczego? — Powiedziałem tacie, ze jesteś w ciąży. Popatrzyła nań ze zdumieniem. Potem zrozumiała, że prawdopodobnie poinformował go doktor Blazer. Prosiła go wprawdzie o dyskrecję, argumentując to swoją sytuacją w pracy, ale nie wspomniała o zachowaniu tajemnicy wobec Hudsona. Stąd ten odmieniony nastrój. Uśmiechnęła się z ulgą. Jej przeczucia okazały się słuszne. Dziecko zmieni wszystko. — Wcale nie muszę brać urlopu. Mogę pracować do ostatniej chwili, jeśli kamera będzie pokazywać tylko moją twarz. Popatrzył na nią z zaciekawieniem. — A jak wytłumaczymy tacie, że nie masz brzucha? — Ale ja... — Tego się nie da oszukać. Wszyscy muszą myśleć, że to prawda. Nawet Bud i Lucy. Mały błąd i tata wszystkiego się dowie. Przemyślałem wszystko. Powiemy, że chcemy ruszyć w podróż dookoła świata, żeby uczcić twoją ciążę. No bo kiedy już dziecko przyjdzie na świat, będziesz uwiązana... Potem powiemy, że bóle zaczęły się wcześniej i musiałaś rodzić w Paryżu. — Nic nie rozumiem, Hudsonie. Ja chcę, żeby moje dziecko urodziło się tutaj. Wrócił jego dawny grymas. — Nie daj ponieść się grze. Ja zaledwie powiedziałem, że jesteś w ciąży. Co wcale nie znaczy, że jesteś. Wstał i nalał sobie następny kieliszek brandy. — Wszystko już załatwiłem. Możemy kupić.tego dzieciaka w Paryżu. Ten doktor, z którym omawiałem sprawę, ma tam dobre układy. Załatwią nawet, żeby niemowlę było do nas podobne. Za siedem miesięcy przyjdzie na świat troje dzieci, które mogą zostać zaadoptowane. Zapłacimy jedynie za szpital matki, to musi być pierwsza klasa. Matka oddaje dzieciaka natychmiast — nie dowie się nawet, jakiej jest płci ani kto je wziął. Prosiłem o chłopca. Dostaniemy akt urodzin, w którym będzie stwierdzone, że to nasze własne dziecko. No i ten fartowny szczeniak nie tylko załatwi nam milion dolców, ale jeśli zechce, może mieć podwójne obywatelstwo. Potem triumfalnie wracamy do Ameryki. Roześmiała się z ulgą. Wstała z kanapy i podeszła do męża. — Hudsonie, teraz moja kolej na niespodziankę. Te wszystkie skomplikowane plany wcale nie są potrzebne. — Do czego zmierzasz? — Ja naprawdę jestem w ciąży. 234 — Powtórz — warknął. — Jestem w ciąży. — Wcale nie była zachwycona wzrokiem, jakim na nią patrzył. Jego dłoń smagnęła jej policzek. — Ty kurwo, czyj jest ten dzieciak? — Mój, nasz... — Czuła, że warga poczyna obrzmiewać, a w ustach pojawia się słony smak krwi. — Podszedł do niej bliżej i uchwycił ją za ramiona. — Powiedz, ty dziwko, czyjego bękarta próbujesz mi podstawić? — Spoliczkował ją po raz drugi. — Gadaj, albo wyduszę to z ciebie! Wyrwała się i biegiem wypadła z pokoju. Popędził za nią i dopadł w holu. — Gadaj! Czyjego bękarta nosisz w brzuchu? — A czy z twojego punktu widzenia ma to jakiekolwiek znaczenie? — odpowiedziała łkając. — Chciałeś wziąć w Paryżu zupełnie 4 obce dziecko; to jest przynajmniej moje. Gniew nagle odpłynął mu z twarzy i na usta powoli wypełzł uśmiech. Hudson zaciągnął Maggie do gabinetu. — Masz rację. Masz absolutną rację. Możesz być pewna, że pozwolę ci je urodzić. W gruncie rzeczy będziesz rodzić co roku, przez dziesięć następnych lat. Potem, jeśli będziesz grzeczną dziewczynką, może dam ci rozwód i przyzwoite alimenty. — Nie. — Usiadła na kanapie i popatrzyła nań ze spokojem, którego wcale nie odczuwała.—Nic z tego nie wyjdzie. Nie zamierzam wychowywać dziecka w panującej pomiędzy nami atmosferze nienawiści. Żądam natychmiastowego rozwodu. — Nie dam ci grosza. — Nie musisz — odparła ze znużeniem. — Zamieszkam z rodzicami. W telewizji zarabiam dostatecznie dużo, żebym mogła utrzymać dziecko... — Nic z tych rzeczy, kiedy już z tobą skończę. — Co chcesz powiedzieć? — Ten dzieciak oznacza dla mnie milion dolców. Albo go rodzisz i oddajesz mnie, albo nie dostaniesz nigdy żadnej roboty