... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Rakiety penetracyjne szły równolegle, sygnalizując co kilka sekund swoje aktualne pozycje w przestrzeni. Kokoor przeliczał współrzędne obcego obiektu. - Sonda nadal porusza się bez napędu. Gdybyśmy jej nie przechwycili, za parę godzin wpadłaby w pole ciążenia czwartej planety Epsilona i rozbiłaby się o jej powierzchnię. - Może miała w programie lądowanie na czwartej planecie? - zauważył Roex. - Niemożliwe. To byłby bardzo zły program, jeśli do tej pory nie włączyły się silniki korekcyjne. Z tą sondą jest coś nie w porządku. Nasze rakiety przechwycą ją dosłownie w ostatniej chwili... - Czy zdołają dostatecznie zakrzywić jej tor? - Na pewno, Roex. Gdybym przewidywał, że nie wystarczą dwie, kazałbym ci wysłać trzy albo cztery. - Słusznie. Przepraszam cię, Kokoor. Czasem cię nie doceniam. - Nie szkodzi, głupstwo. Taki już jestem, dokładny, przewidujący... Roex milczał długo, śledząc wskazania przyrządów namiarowych i regulując aparaturę. - Zastanawiam się - powiedział wreszcie - czy Oni też są tak precyzyjni, przewidujący, nieomylni... - Oni są zupełnie inni, nie zrozumiesz tego, Roex. Pod wieloma względami przewyższają nas, choć mają też swoje słabe punkty. - Myślałem, że Oni mogą wszystko... Czy to prawda, że... narzucają swoją wolę i nie sposób Im się przeciwstawić? - Gdyby tu byli, przekonałbyś się o tym. Jeśli któryś z nich cokolwiek rozkaże, usłuchasz natychmiast. Nawet gdyby to było sprzeczne z twoim interesem, zrobisz, co On każe. - Mogliby nas unicestwić, gdyby zechcieli. Nie chciałbym spotkać się z Nimi. - Cóż, na to nie trzeba Ich przybycia. Wystarczy awaria układu zasilania naszej stacji, a przestaniemy istnieć. Oni wszakże nie mają żadnego powodu, by nas niszczyć. Są zresztą tak daleko... - Nie mogę jednak wyobrazić sobie, zrozumieć, jak to możliwe, żeby... no, że Oni mogą narzucić swoją wolę... - Jest coś takiego w samej Ich obecności, w głosie, co nakazuje szacunek i posłuszeństwo. Nie potrafię ci tego wyjaśnić. Nigdy nie byłem u Nich, ale wiem, że są właśnie tacy, wiem to na pewno. Zresztą, w instrukcji napisano wyraźnie, że wszelkie działanie przeciw Nim jest niecelowe. - Czy nie można Ich... zniszczyć? - Milcz. Gdyby się dowiedzieli, że rozważasz taką możliwość, mogliby i mnie, i ciebie... - Nie, nie o to mi chodzi, by Ich niszczyć. Chciałem zapytać, czy są niezniszczalni. Może Ich postać, potęga, rozmiary, czy ja wiem, co jeszcze, sprawiają, że wszelkie działanie przeciw Nim staje się bezcelowe i nielogiczne w samym zamyśle? - By wiedzieć, trzeba by spróbować, jak to z nimi jest naprawdę. A spróbować nie można, bo nie ma Ich tutaj, a poza tym, instrukcja zabrania. - Ja bym spróbował. Mamy przecież zastrzeżony szeroki margines samodzielności. Gdyby tu przybył któryś z Nich, spróbowałbym nie wykonać rozkazu. Albo... zaatakowałbym, zanim by zdążył opętać mnie swoją wolą. - Nie próbuj nawet, zabraniam ci. - A może ta sonda to nie żadna sonda, tylko Ich statek? - Roex wrócił do namiernika i uważnie przypatrzył się obcemu obiektowi widocznemu już dość wyraźnie na ekranie. Nie, to jednak zbyt mały stateczek jak na załogowy. Nasze rakiety już go mają na holu. - Pójdę przygotować dok, a ty, Kokoor, przetestuj program manewru przyjęcia na pokład. Dawno nie mieliśmy takiej operacji. Kierowane automatycznie rakiety penetracyjne bezbłędnie naprowadziły niewielki statek na wylot doku. Manipulatory korekcyjne przylgnęły do powierzchni jego kadłuba i ostrożnie wciągnęły do komory. Roex obejrzał zewnętrzną powierzchnię przechwyconego obiektu. Była cała, lecz nosiła ślady długiego lotu w przestrzeni. Widać na niej było liczne, drobne ślady uderzeń mikrometeorytów i kilka większych, niegroźnych jednakże dla twardego pancerza. Mechanizm pokrywy dał się bez trudu uruchomić. Wnętrze było niezbyt obszerne, bo większość objętości statku stanowiły zbiorniki paliwa i urządzenia napędowe. Moduł użytkowy zapełniony był aparaturą; oprócz tego kilka przedmiotów i pustych pojemników ze śladami nie znanej Roexowi zawartości. Wymontował podzespół, który winien być urządzeniem zapisu lotu, i przekazał Kokoorowi. - To Ich sonda. Poznaję system kodowania. Odczytam... Ale to potrwa jakiś czas. - Więc to jednak sonda? - Jeśli Ich w tym nie ma, należy to zaklasyfikować jako sondę bezzałogową. - Pewnie, że nie ma. Ledwo zdołałem wcisnąć się do środka, i to niecały. Do niektórych zakamarków muszę sięgać manipulatorem. - Znalazłeś coś interesującego? - Zaraz przyniosę to wszystko do laboratorium. - Nie widać przyczyny awarii silników? - Wygląda na to, że paliwo się wyczerpało. Widocznie sonda minęła cel, ku któremu została wystrzelona, a potem straciła resztę paliwa na manewry korygujące i poleciała w zupełnie przypadkowym kierunku. - Obejrzyj wszystko dokładnie, Roex. Czy sonda była hermetycznie zamknięta? - Tak. Ciśnienie wewnątrz nie różniło się prawie od ciśnienia panującego w naszej stacji. - Czym była wypełniona? Argon, azot? - Azot i coś tam jeszcze. - Jak to: "coś tam jeszcze"? Nie zbadałeś składu mieszaniny? - Zająłem się czym innym. - To źle. Niezgodnie z instrukcją. Z twoją pamięcią bywa czasem nie najlepiej. Roex przepatrzył dokładnie wszystkie dostępne zakamarki wnętrza sondy. Przed zamknięciem klapy włazu jeszcze raz sięgnął manipulatorem i wydobył coś, czego przedtem nie zauważył. Był to dziwny, nieduży przedmiot - jakby worek o dziwnie skomplikowanym kształcie z czterema długimi wypustkami, wypełniony czymś miękkim