... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nie potrafiła ukryć wrażenia, jakie zrobiły na niej jego słowa, ani opanować dreszczu rozkoszy, jaki nią wstrząsnął w odpowiedzi na jego bezczelną obietnicę. A potem, kiedy po raz chyba setny wspominała tamten incydent, najdziwniejsze wydało jej się nie to, że Matt powiedział, że jej pragnie, ale że mu uwierzyła i że spontanicznie, wręcz fizycznie, na to zareagowała. Przeżywała to jeszcze teraz; wystarczyło, że opuściła powieki, by stanął jej przed oczami jak żywy, by zabrzmiał jej w uszach jego głos, by powróciło do jej pamięci wszystko, co jej kiedyś powiedział, zrobił, obiecał. Pamiętała, jak otrząsnęła się, kiedy wyszedł. Co tak do diabła rozpamiętuje? Przecież nie zostaną kochankami, to po prostu nie wchodzi w grę. Ona nie należy do takich kobiet. Przede wszystkim jest mężatką, a jeśli nawet jej małżeństwo daleko odbiega od związku, jaki sobie wymarzyła, to jeszcze nie znaczy, że ma się rzucać w ramiona pierwszemu lepszemu napotkanemu mężczyźnie. Gdzie jej rozwaga, zdrowy rozsądek, gdzie powściągliwość i duma? Czy wszystkie zasady, których się dotychczas trzymała, przestały się nagle liczyć dlatego tylko, że jakiś mężczyzna powiedział, że jej pragnie? Nigdy do tej pory nie miała takiego uczucia, nigdy nie czuła się taka nieszczęśliwa z tego powodu, że jej małżeństwo było nieudane. W gruncie rzeczy odczuwała coś w rodzaju ulgi, kiedy Gregory przestał z nią sypiać. Seks nie miał dla niej takiego znów wielkiego znaczenia, nie odczuwała silnego pożądania, skąd więc ten nagły przypływ dojmującego pragnienia? Z niesmakiem zamknęła oczy, oblewając się rumieńcem. Powinna się wstydzić. I wstydziła się; z pewnością nie pójdzie wieczorem na tę kolację. Naturalnie Matt zrozumie, kiedy się nie pojawi. Ale co zrozumie? Że jest rozczarowana, bo nie zamierzał jej uwodzić? Na samą myśl o tym zrobiło jej się gorąco. Ale dopiero wieczorem, kiedy już się przebierała, przyznała sama przed sobą, że jednak pójdzie. Jechała wolno, zdenerwowana, przypominając sobie nieustannie, że przecież nic się nie stanie, że po prostu muszą omówić przebudowę ogrodu, ale to w żadnej mierze nie uspokajało rozszalałego serca ani też nie łagodziło napięcia. Było już jednak za późno. Właśnie dojechała do domu, a tam czekał Matt, szeroko otwierając drzwi i wychodząc na powitanie. Serce dosłownie skoczyło jej do gardła. Wolno wysiadła z samochodu i jeszcze wolniej ruszyła przez brukowane podwórko, czując pod nogami coś rozkosznie miękkiego między kamieniami, co okazało się specjalnie posadzonym mchem. Całe napięcie natychmiast ją opuściło; zaczęła się przyglądać subtelnej kompozycji jasnej zieleni i żółci na szarym tle kamieni, głęboko przekonana, że tylko artystyczne oko Matta mogło dostrzec piękno takiego połączenia kolorów. - Podoba ci się? Tak była pochłonięta tym, co robi, że nawet nie zauważyła, jak Matt znalazł się przy niej, i kiedy podniosła głowę, oniemiała pod wrażeniem jego niespodziewanej bliskości. Pachniał czystością i świeżością, po prostu dobrym mydłem, nie żadną wodą, i nagle w dojmujący sposób zdała sobie sprawę z jego męskości. Był ubrany zwyczajnie, w dżinsy i lekko spłowiała bawełnianą koszulę. Jego ubranie, tak jak i on, miało zapach świeżości. Patrzyła na niego w oszołomieniu, zastanawiając się, skąd się tu wzięła. Matt ujął ją pod rękę i poprowadził w stronę domu. Przez drzwi frontowe wchodziło się wprost do niewielkiego saloniku, gdzie na kominku płonął ogień, rzucając na pokój miękkie cienie, dzięki czemu w pierwszej chwili Davina nie dostrzegła skromności urządzenia, jedynie ciepło kolorów. Stare, spłowiałe chodniki przykrywały nagość kamiennej podłogi, a samodziałowa narzuta maskowała pęknięcia w skórzanej tapicerce kanapy. Parapety były pozastawiane roślinami doniczkowymi, a całe ściany pozawieszane półkami pełnymi książek. W oszołomieniu chłonęła otoczenie, zafascynowana jego całkowitą odmiennością od tego, do czego przywykła. Nie było tu nic sztywnego ani sztucznego, nic, co by świadczyło o bogactwie czy statusie społecznym gospodarza. Wszystko wydawało się łagodne i miękkie, kojące zmysły, zachęcające do dotykania. Obserwujący Davinę Matt nie mógł się nadziwić, jak bardzo była niewinna i tak zupełnie nieświadoma własnej zmysłowości. Jeszcze nie spotkał kobiety, która by w sposób tak szybki i czuły reagowała na bodźce wizualne. Po raz pierwszy zauważył to, kiedy ją obserwował w ogrodzie. Okiem artysty dostrzegł, jak dotyka roślin, jakie wrażenie robi na niej ich faktura, ich barwa