... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
W dolinie drzewa zaczynały szykować się do codziennego wieczornego koncertu. W skrytce samochodu znalazł nóż. Ostrożnie wystrugał kilka drobnych szczap, które mogłyby się zająć od ognia kieszonkowej zapalniczki. Obrócił kółkiem i w mroku rozbłysnął wątły płomyk. W tej samej chwili jakieś niewielkie stworzenie pojawiło się we włazie samochodu i przykucnęło tam, gapiąc się na niego. Mackenzie odwrócił się i przez chwilę patrzył na zwierzątko. W jego mózgu pojawiły się skrzekliwe myśli Delberta. - Co robisz? - Rozpalam ogień - wyjaśnił. - A co to jest ogień? - To... Chcesz powiedzieć, że nie wiesz, co to jest ogień? - Nie wiem - odparł Delbert. - To gwałtowna reakcja chemiczna, powodująca rozkład materii i uwalniająca energię w postaci ciepła. - A z czego chcesz zrobić ogień? - zapytał Delbert. Jego futerko połyskiwało w świetle filującego płomyka. - Z gałęzi drzewa. Oczy Delberta wyraźnie się rozszerzyły, a jego myśli przepełnił strach. - Drzewa? - Tak, z drzewa. Podczas spalania drewno wydziela ciepło. A ja nie mam innego źródła energii. - Z jakiego drzewa? - No cóż... - zająknął się Mackenzie, uświadamiając sobie wreszcie sytuację. Puścił przycisk zapalniczki i płomyk zgasł. Myśli Delberta, ogarniętego nagle przerażeniem i wściekłością, spadły na niego niczym grom. - To moje drzewo! Chcesz zrobić ogień z mojego drzewa! Człowiek milczał. - Po co chcesz to zrobić?! - wykrzyknął Delbert. - Potrzebuję ciepła - powiedział łagodnym tonem Mackenzie. - Jeśli go nie zdobędę, mój przyjaciel umrze. A ogień jest jedynym sposobem uzyskania energii cieplnej. - Ale to moje drzewo! Mackenzie wzruszył ramionami. - Potrzebny mi jest ogień, rozumiesz? I mam zamiar wykorzystać ten jedyny możliwy sposób. Ponownie potarł kółkiem zapalniczki i płomyk zajaśniał po raz drugi. - Przecież nie zrobiłem ci nic złego! - zawył Delbert, podskakując na metalowym progu włazu. - Jesteśmy przyjaciółmi, czyż nie tak? Nigdy nie uczyniłem niczego, co mogłoby ci zaszkodzić. - Nie? - zapytał Mackenzie. - Nie! - jęknął Delbert. - A co z tym waszym planem? W jakim celu mnie oszukiwaliście, bylebym tylko zabrał drzewa na Ziemię? - To nie był nasz plan - wyrzucił z siebie Delbert. - Drzewa w niczym nie zawiniły. To wszystko wymyślił Encyklopedia. U wejścia do pojazdu zamajaczył jeszcze jeden kulisty cień. - Czy ktoś mnie wołał? - padło pytanie. Encyklopedia odważył się jednak wrócić. Bezceremonialnie odsunął na bok Delberta i wtoczył się do środka. - Rozmawiałem z Wade'em - oznajmił. Mackenzie rzucił mu groźne spojrzenie. - I dowiedziałeś się od niego, że możesz przyjść, bo już nic ci nie zagraża? - Zgadza się - potwierdził Encyklopedia. - Wasza metoda stosowania przemocy na nic się teraz nie zda. Nie macie żadnej możliwości wprowadzenia jej w czyn. Mackenzie chwycił go błyskawicznie i wciągnął w głąb pojazdu. - Tylko spróbuj potoczyć się w stronę drzwi, a doświadczysz na własnej skórze, czy metoda stosowania przemocy na nic się teraz nie zda - ostrzegł. Encyklopedia otrząsnął się, jak gdyby chciał rozprostować pogniecioną sierść. Jego myśli nadal pozostały zimne i przejrzyste. - Nie rozumiem, co mógłbyś w ten sposób osiągnąć. - Surowiec na zupę - syknął Mackenzie, po czym uniósł Encyklopedię w górę. - Na bardzo dobrą zupę jarzynową. Niewiele różnisz się od zwykłej kapusty. Co prawda nigdy nie przepadałem za kapuśniakiem, ale w tych okolicznościach... - Zupę? - Tak, zupę. Coś do jedzenia. Pożywienie. - Pożywienie! - w myślach Encyklopedii pojawił się cień trwogi. - Chcesz mnie użyć jako pokarmu? - A cóż stoi na przeszkodzie? - odparł Mackenzie. - Jesteś przecież tylko warzywem. Co prawda inteligentnym, ale niczym więcej jak warzywem. Poczuł, jak lodowate myśli Encyklopedii wciskają się we wszystkie zakamarki jego umysłu. - A szukaj sobie, szukaj - powiedział. - Nie jestem jednak pewien, czy spodoba ci się to, co znajdziesz. Myśli Encyklopedii wprost zamarły z przerażenia. - Ukrywaliście to przede mną! - warknął. - Niczego przed tobą nie ukrywaliśmy - stwierdził chłodno Mackenzie. - Po prostu nie było okazji, żeby myśleć o tym przy tobie... Nie mieliśmy po co wspominać celu, w jakim człowiek wykorzystywał kiedyś rośliny i do czego nadal je wykorzystuje w pewnych okolicznościach. Tylko dlatego nie musimy na taką skalę hodować jadalnych roślin, że dzięki rozwojowi techniki nie jest to już konieczne