... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Doktor praw argumentował dalej potokiem słów, do którego dołączyły się inne głosy. Na sali zapanowało zamieszanie. Sędzia pozwolił, by dyskusja ciągnęła się przez dość długi czas. Wreszcie gwałtownym gestem dał znak, że jego cierpliwość została wyczerpana. - Mamy do czynienia z faktem dokonanym - oznajmił. - Ta młoda kobieta jest mężatką. Bez względu na to, co było w przeszłości, jej mąż ma dzisiaj obywatelstwo rzymskie. Zgodnie z prawem znajduje się pod jego kuratelą. Czy mam to zlekceważyć tylko z tego powodu, że sąd w obcym kraju może uznać małżeństwo za nieważne? I to w sprawie, która jeszcze nie została wniesiona? Debora i Łukasz spojrzeli na siebie. Jej oczy były szeroko otwarte z radości. - Wygramy! - szepnęła z uniesieniem. - Mój dobry przyjacielu, czuję to. Widzę to w oczach tego dziwnego, starego człowieka. Wygramy! Łukasz mrugnął z zadowoleniem. - Ja też tak czuję - powiedział. - Jabez nie przyszedł nam z pomocą, lecz sędzia dba o uczciwą ocenę faktów. Tak, moje dziecko, jak dotąd mamy powody do zadowolenia. Adam nie podzielał ich optymistycznego nastroju. Wpatrywał się przez salę w swego zadawnionego wroga, który naradzał się szeptem z prawnikiem. - Będą jeszcze mieli coś do powiedzenia - zamruczał. - Ohad to szczwany lis. Jeszcze nie czuje się pobity. Nie bądźcie zbyt pewni siebie, zanim werdykt nie zostanie ogłoszony. Aaron i Ohad wdali się w spór. Widocznie wielki doktor praw miał klienta wyjątkowo upartego i głuchego na argumenty. Aaron zimno zaprzeczał ruchem głowy wszystkiemu, co mówił Ohad. Raz nawet wykrzyknął: - Nie, nie! Nie zgadzam się. Mówię ci, że nie! Prawnik nadal nalegał i po pewnym czasie Aaron zaczął ustępować. Jego protesty przestały być gwałtowne, stały się raczej wyrazem poirytowania. Jeszcze potrząsał głową, lecz w tym zaprzeczeniu nie było już poprzedniego rozgorączkowania. W końcu poddał się, wyrzucając w powietrze obie ręce. - O, uczony sędzio, celem moim jest zaproponowanie kompromisu - przemówił Ohad odwracając się do sędziego. - Jest to środek, na który mój klient nie wyraża pełnej zgody, bo uważa, iż ma prawa i przywileje, które winny być uznane. Jednak dla szybszego załatwienia sprawy zgodził się na propozycję, do której go nakłoniłem. Jet ona następująca. - Prawnik położył wskazujący palec na czubku nosa i wpatrzył się weń z ukosa w głębokim namyśle. - Uczony sędzio, odłóż powzięcie decyzji do czasu stwierdzenia legalności tego małżeństwa. Na razie niech kapitał zostanie w rękach Jabeza. Obracał nim przez wiele lat bardzo zręcznie i przewidująco, co wszyscy uznajemy. Ostateczny zwycięzca nie poniesie uszczerbku, jeśli Jabez będzie nadal nim zarządzał przez taki czas, jaki jest konieczny, aby sąd w Jerozolimie powziął decyzję. - Wiedziałem, że tak będzie - zamruczał Adam. - Byłem pewny, że Ohad ma w zanadrzu jeszcze jakąś propozycję. To chytre posunięcie. Jeśli wygrają przed Sanhedrynem i małżeństwo zostanie unieważnione - a może tak być, choćby dlatego, że nie było zgody Aarona, albo wprost z racji posiadanych wpływów - wtedy tutejszy sąd przestanie uważać Deborę za mężatkę. Nic nie mają do stracenia, a wiele do zyskania. Tak, umysł Ohada jest ostry, jak nowe dłuto. Radosny nastrój Debory prysnął. Spojrzała z lękiem na Łukasza i zobaczyła, że słucha tego, co mówi Adam, marszcząc z niepokojem brwi. - Spójrz na sędziego - mówił Adam. - On patrzy na to, jak na sposób uniknięcia odpowiedzialności. Czy przypominasz sobie, że Poncjusz Piłat próbował za wszelką cenę uniknąć decyzji w sprawie Jezusa? Ten sędzia ma własne zdanie, lecz chętnie zrzuci z siebie odpowiedzialność. - Potrząsnął głową z dezaprobatą. - Nie podoba mi się to wszystko. Każda zwłoka będzie dla nich korzystna. Jeśli sąd odłoży decyzję zgodnie z tym, co proponuje Ohad, będą mieli wiele miesięcy, żeby podjąć skuteczne działania. W ciągu tego czasu słońce ich wpływów może się wznieść dostatecznie wysoko, by wypalić i zniszczyć wszystkie wschodzące kiełki sprawiedliwości. Powtarzam, to mi się wcale nie podoba. Przez ten wniosek możemy wszystko stracić. W tym momencie u wejścia na salę sądową zrobiło się jakieś zamieszanie