... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Dobrze wiem, że wybieganie przed dom, aby mnie powitać, nie leży w jej naturze. Przytulamy się, całujemy. Patrzymy sobie głęboko w oczy. W jej wzroku czytam pytanie i zastanawiam się, co ona dostrzegła w moim. Mały Billy podbiega i przytula się mocno do nas obojga. Przesuwam dłonią po jego włosach. Wszystkie nasze dzieci mają ciemnorude włosy, takie same jak Caroline. Właśnie skończyli jeść kolację, ale przygotowują dla mnie to, co zostało. Caroline przyrządziła dla mnie swój specjał - lasanię ze szpinakiem, która po odgrzaniu smakuje jeszcze lepiej. Nalewa mi szklankę smakowitego soku winogronowego. Przypominam sobie piwo i sznapsa, które piłem z Wilhelmem. W ciągu tamtego długiego wieczoru wypiłem więcej alkoholu niż przez całe życie. Myślę teraz o nim, samotnym w swej ciemnej chacie, pełnej lęków i smutku, i czuję jak rozpiera mnie szczęście, gdy widzę swoją piękną żonę i ukochane dziecko. Wydaje się to co prawda okrutne, tak bardzo samolubne, ale tak już jest. Wiem, że uśmiecham się jak idiota. Caroline czeka wyraźnie, aż opowiem jej, co się wydarzyło, czego się dowiedziałem. Pewien jestem, że nie powiedziała Billy.emu, jaki był prawdziwy powód mojego wyjazdu. Nie ma powodu, by zakłócać jego spokój. Nie wiem dlaczego, ale jeszcze nie jestem gotowy na rozmowę z nią. Zastanawiam się też, czy Franky chciał, żebym zachował wszystko, co usłyszałem, dla siebie, czy też chciał, bym podzielił się tym z rodziną. Wiem, że zezwolił Wilhelmowi, by wyłącznie mnie o tym opowiedział. Może i mnie obowiązuje tajemnica? Nie sądzę jednak, by tak było. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby zastanowić się nad wszystkim. Jeśli jednak Caroline zapyta wprost, powiem jej prawdę. Wątpię jednak, czy tak zrobi. To był mój problem, moje poszukiwanie, potrafi to uszanować. Po prostu tak już jest. Kładziemy Billy.ego do łóżka. Mości się w najdalszym krańcu naszego łoża, ma do tego prawo, a ja i Caroline mamy trochę spokoju. Jak już mówiłem, sporządziłem zasłonkę, która oddziela naszą część łoża od tej, którą zajmują nasze dzieci. Franky twierdził, kiedy byliśmy razem, że dzieci nie powinny uważać, iż seks to coś, co należy kryć i czego trzeba się wstydzić. Powinny uważać go za coś pięknego i naturalnego zarazem, dar dzięki któremu ludzie łączą się i dają życie następnym. Nasze dzieci wiedziały o tym, kiedy kochałem się z Caroline, nasze doznania nie były dla nich tajemnicą. Dla Caroline nie stanowiło to nigdy problemu, ja jednak, ze względu na swoją przeszłość, wolałem zaciągać zasłonkę. Myślę, że to w ochronce moja wyobraźnia została zatruta niechęcią do seksu i mojej własnej seksualności. Sądzę, że nawet Franky nie zdołał całkowicie wytłumić we mnie tych ciemnych uczuć. Dlatego tym większym zaskoczeniem jest dla mnie to, że tym razem to Caroline zaciąga zasłonkę. To chyba pierwszy raz od naszego ślubu. W głębi nadal czuję się samotny, oderwany od świata, potrzebuję pocieszenia, poczucia ciągłości, troski i miłości, wszystkiego tego, co może dać kochanie się. Jestem szczęśliwy, gdy Caroline zbliża się do mnie, gdy stajemy się jednością. Siła łączących nas uczuć pozwala wymazać z pamięci to, co złe. Później, Caroline kładzie się spokojna u mego boku. Nasze splecione dłonie spoczywają spokojnie pomiędzy nami a nad głowami płonie mała nocna lampka. Nie gaszę jej na wypadek, gdyby ktoś musiał w nocy iść do toalety albo chciał się czegoś napić. Myślę czasem, że to światełko pozwala każdemu, kto budzi się w nocy, poczuć, że nasz dom to kochający przyjaciel rodziny, a nie jedynie budynek, w którym mieszkamy. Caroline zwraca się twarzą ku mnie. - Znalazłeś Wilhelma? Milczę, nadal nie jestem gotowy do rozmowy, ale nie mogę kłamać. - Tak. - I co teraz sądzisz? Nadal wierzysz we Franky.ego Furbo? Milczę, Caroline czeka w ciemnościach. - Odkryłem, że miałaś rację, Caroline