... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Muszę wiedzieć, dlaczego tak jest. Inaczej tego nie wytrzymam. To żądanie zraniło ją mocniej, niż uważała za możliwe. Był przecież jej synem, ocalałą resztką wiary i poświęcenia jej ojca. Będzie 330 331 ją osądza! według norm, których obronie poświeciła życie ~ choroba skokowa i Angus Thermopyle jej nie pohańbili. W prawdy pohańbi ją także w jego oczach. / I co z tego? zapytała samą siebie. Czy to ma teraz znać Gdybyś była na jego miejscu, czułabyś to samo co on. - Ponieważ go okłamałam - oświadczyła, obnażając dus~ - To wszystko? - syknął Davies, jak jego ojciec. - Nien cię, bo go okłamałaś? - Tak. Ponieważ okłamałam go w tym, co najbardziej ' Każde słowo wbijało w jej serce igły wyrzutów i cierpieni zmuszała się, by mówić dałej. - To człowiek udręczony, a ja rzystałam to przeciw niemu. Nie chciał, żebym cię urodził trzebna mu byłam dła seksu, niczego więcej. Kazał mi ciebie; nąć. Mógł mnie do tego zmusić, mógł ze mną zrobić wszystkoi tego wykorzystałam każde kłamstwo, jakie mogłoby go skłon zmiany zdania. Powiedziałam, że jesteś jego synem. - A nie jestem - stwierdził Davies zza szczeliny. - Mój ojci Angus Termo-piła. On tak powiedział: Angus Thermopyle. wiek, który wymordował tych górników. Interkom maskował ukryte oskarżenie, ale Morna słyszał jakby Davies krzyczał: Jesteś policjantką, a zaszłaś w ciążę z " takim jak Angus Thermopyle! Dałaś mi takiego ojca! '?' Na szczęście był zbyt przestraszony, żeby ją oskarżać. Żadn doświadczenie nie przygotowało go do takiej sytuacji. - Czy naprawdę z tego powodu cię nienawidzi? - zapytał bł nym tonem. - Przecież obaj są przestępcami. Myślałem, że to że wspólnicy. Myślałem, że może mój ojciec jest na pokła Myślałem, że może przyjdzie mi z pomocą. Głos Daviesa załamał się po dziecięcemu. - Nie - odparła Morna. - Nie ma go tutaj. Siedzi w więzieniu^ Gór-Komie. Nie skazali go za to, co zrobił tym górnikom, ale znal coś, co mogli udowodnić. W całej ludzkiej przestrzeni to jedyny c wiek, którego Nick Succorso nienawidzi bardziej niż policji. Gd" przed twoim urodzeniem wiedział, że... - znowu wymówiła to inr jesteś synem Angusa, gołymi rękami przerwałby moją ciążę. Bez żadnego znaku, bez najmniejszego ostrzeżenia, drz otworzyły się i do kabiny wszedł Nick. Ciemna krew zabarw 332 u blizny, podkreślając pełne furii spojrzenie. Wściekły grymas ^słaniał zęby, obie dłonie zacisnęły się w pięści. - Morna? - zapytał nerwowo Davies. - Co to było? Jego głos wcale Nicka nie zdziwił. - Lubisz niebezpieczne życie - rzucił Mornie. - Czy nie przyszło ci do głowy, że nie powinnaś wchodzić mi w drogę? Nie muszę cię tu znosić. - Nagle zwrócił się do mikrofonu: - Ani ciebie, pieprzony bękarcie. - Jego gniew był niczym laser. - Mogę was oboje zastrzelić, i nikt tutaj ani w sztabie PZKG nawet nie mrugnie. - Tylko spróbuj - odezwał się Davies, rozgniewany jak jego ojciec i zbyt niedoświadczony, by się opanować. - Spróbuj wpuścić do mnie jednego z tych swoich przestępców. Uderzeniem pięści Nick przełączył interkom. - Liete - warknął. - Odłącz interkom Daviesa. Od tej chwili jest głuchy, zrozumiano? Nie życzę sobie, żeby cokolwiek słyszał. - Jasne - odpowiedziała spokojnie Liete. Wyłączył mikrofon i spojrzał na Mornę. Miał zamiar ją uderzyć: wiedziała o tym. Potrafiła odczytać to szczególne ułożenie ramion, linie sylwetki. Nie mógł się inaczej wyładować. Będzie tak stał i czekał, aż jej własny strach ją sparaliżuje. A potem uderzy tak mocno, żeby połamać kości. Może jej złamać żebro albo szczękę. Przy odrobinie szczęścia może rozbić czaszkę. Już chciała powiedzieć: Dobrze, skończmy z tym. Nie chce mi się tak czekać, aż przestaniesz nad sobą panować. Powstrzymał ją interkom. - Nick... - Napięcie zastąpiło zwykłą obojętność Liete. - Jesteś potrzebny na mostku. Tego nie mógł zlekceważyć. Odwrócił się, włączył mikrofon, kciukiem wcisnął klawisz. - O co chodzi? - Mamy towarzystwo - poinformowała druga oficer. - Okręt Amnionu. Wyszedł z tachjonowej na granicy zasięgu naszego ska-iu. Jest teraz między nami a Thanatos Minor. Nick uderzył w wyłącznik i biegiem ruszył do drzwi. Morna pobiegła także, zanim zdążył je zamknąć. II Nick zauważył ją. - Do diabła...! - Nick - nalegała Morna, niemal bez tchu. - Jestem ci po' na. - Korytarz był pusty; nikt nie mógł podsłuchać ich rozm Tak szybko, jak tylko potrafiła znaleźć słowa, przekonywała: -że zdołasz przeżyć Amnion. AJe na pewno nie przeżyjesz z zał która w ciebie nie wierzy. Musisz mnie mieć przy sobie i pod mać w nich przekonanie, że razem to planowaliśmy. Dopóki m; że stoimy po tej samej stronie, będą wiedzieli, że wciąż jesteś samym Nickiem Succorso, który nigdy nie przegrywa. - Inaczej mówiąc - odparował - chcesz, żebym ci zaufał, wykonałaś mojego bezpośredniego rozkazu, a teraz chcesz, żeb' postawił wszystko, co mi zostało, na to, że mnie nie zdradzisz. - Tamto było prywatnie - wyjaśniła