... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Whisky to był jakiś trunek produkowany w Szkocji. Silnie trujący. Och, Terl dobrze pojął całą tę historię. Późnym wieczorem jakiś kadet - za każdym razem inny - zjawiał się w bazie z wiadrem whisky i przehandlowywał ją za trumnę. Wartownik po prostu otwierał kostnicę, przekazywał jedną trumnę i otrzymywał whisky. Kapitan Arf Moiphy tłumaczył się, że kadeci wykorzystywali ołów do odlewania modeli statków kosmicznych i żołnierzyków. Sam nawet miał parę takich modeli. Terl wiedział o tym. Były one używane do gry zwanej "klepp". Kadeci sprzedawali pionki i tablice do gry wykonane ze stopionego ołowiu z trumien. Z trumien Towarzystwa! Terl zażądał widzenia się ze Snithem. Polecił mu przerwanie tego procederu. W trzy dni później Terl wraz z eskortą udał się do magazynu części metalowych po potrzebne mu arkusze blach i stwierdził, że hangar jest prawie pusty. Znajdowało się w nim parę transportowców rudy i pół tuzina samolotów bojowych. Było to wszystko, co pozostało w tych olbrzymich hangarach. Terl prędko poszedł do garaży, ale i one też były prawie puste. Pozostawiono w nich zaledwie tuzin platform transportowych i parę czołgów klasy "Rębajło". Ta baza była bezczelnie okradana! Wezwał do siebie Larsa i wyładował na nim wściekłość. Lars tłumaczył się, że było mnóstwo wypadków podczas szkolenia i kadeci po prostu brali z hangaru nowe maszyny, by zastąpić nimi uszkodzone. Właśnie Terl miał rozerwać Larsa na strzępy, gdy nagle uzmysłowił sobie, że nie ponosi już żadnej odpowiedzialności za własność Towarzystwa. Puścił go więc wolno. W trzy dni później miał gwałtowną sprzeczkę z Kerem. Już od pewnego czasu zaczęli usuwać szczątki i spalone przewody ze starej instalacji transfrachtu i teraz, gdy już je zupełnie usunięto, Terl chciał się upewnić, czy punkty na słupach znajdowały się w odpowiednich odległościach od siebie. Wyszedł na zewnątrz i stwierdził, o zgrozo! Ker kopał rów pod kabel jonizacji pancerza atmosferycznego przy pomocy najbardziej niedbałego i najmniej doświadczonego operatora koparki. Cały teren wokół był rozkopany! I co więcej! Wszędzie porozwalany był sprzęt i maszyny. Dźwigi, spychacze i inne urządzenia. Gdziekolwiek któryś z tych zwierzaków coś kopał lub podnosił, zostawiał tam po prostu swą maszynę albo magnetyczny dźwig. Co za bałagan! Stojąc na platformie na wpół chory z powodu paskudnej jakości gazu do oddychania, który mu udostępniono, nienawidząc widoku jasnego zimowego słońca, Terl miał ochotę rozerwać pazurami na strzępy tego karła. - Nie jesteś przecież aż taki głupi! - wrzasnął Terl. - A co mogę zrobić, jak te zwierzaki psują maszyny? krzyknął Ker. - Nie potrafisz zrealizować zwykłego prostego planu? wrzeszczał Terl. - A co mogę zrobić, jak te zwierzaki nie potrafią utrzymać zwykłej prostej linii? - jeszcze głośniej wrzeszczał Ker. Terl uprzytomnił sobie, że racja była po stronie Kera. Stojąc tu i wrzeszcząc na siebie do niczego nie dojdą. - Słuchaj - powiedział Terl - przecież to, żebym się bezpiecznie dostał na Psychlo, leży także w twoim interesie. - Czyżby? - z przekąsem zapytał Ker. "Hak, potrzebny mi jakiś hak na niego", pomyślał Terl. - Powiem ci, co zrobię - rzekł głośno. - Na twoje konto w Banku Galaktycznym wpłacę dziesięć tysięcy kredytów. Masz tam swoje konto, na którym jest już niemało, ale ja dodam... - Brown Kulas Staffor zapłacił mi sto tysięcy Kredytów Ziemskich za samo tylko wykopanie tego kabla dla ciebie, o, tam właśnie. To wcale nie była łatwa robota i uważam, że zapłata była zbyt niska! Terl myślał szybko