... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Wszystko to było tak odległe, ale przyjemne wspomnienie 138 poprawiało nastrój. Tej nocyFavie śniło się, żejestlato, Wayan siedzi jej na kolanach, a ona opowiada mu bajki i daje placuszki jeżynowe; na kolanach ma także inne dziecko, dziewczynkę o włosach w kolorze, który neandertalczycy nazywają czerwienią klonu. We śnie była to córka Favy. Dziecko miało gładką skórę i łagodny, beztroski uśmiech. Gdy obudziła się następnego ranka, doceniła dobrą radę Darris-sei, żeby zamknąć drzwi i nie rozpalać ognia. Z okna widać było sześciu rycerzy Klingi idących na północ główną ulicą miasta. Niektórzy mieli strzelby, inni nieśli tuby gazowe. Wszyscy nosili maski i szaty maskujące w kolorze zielono-brązowym. Prowadzili niewolnika. Fava rozpoznała go. Był to chłopiec, człowiek, o imieniu My-lon Storm. Rycerze Klingi zatrzymali się w pół drogi do mostu, a ich przywódca wskazał rękaw tył, w stronę domu. Dwóch wojowników odłączyło się od grupy, zeszło z drogi na ścieżkę i zniknęło w krzakach. Fava kazała się wszystkim przenieść do warsztatu Tulla, potem schowała się za drzwiami z nożem w ręku. Vo-olai szeroko rozwarła oczy i zaczęła krzyczeć, że rycerze idą tutaj, żeby podpalić dom. Darrissea przemawiała do niej, starając się uspokoić dziewczynę. Po chwili, która wydawała się wiecznością, Fava znów wyjrzała przez okno. Przez szczelinę w zasłonie zobaczyła, że wszystkich sześciu rycerzy Klingi myszkuje wokół ruin domu po drugiej stronie miasta. - Przyszli tylko po to, żeby zobaczyć, czy przed domem nie ma śladów stóp - powiedziała Darrissea. - Patrz! Zostawili ślady na śniegu. Fava obserwowała rycerzy Klingi przeszukujących ruiny w części miasta zamieszkiwanej przez ludzi. Szli wiejską drogą w głąb lądu, w stronę Gór Palecznych. - Jak myślisz, co zrobią z Mylonem? - zapytała Vo-olai. - Pewnie czekająna następny statek - odparła Darrissea - żeby zabiał ich do Bashevgo. Fava westchnęła i odsunęła się od zasłon. - Lepiej jak nas tu nie będzie, kiedy wrócą. - A co by się stało, gdybyśmy tu były? - zapytała Vo-olai. - Co by się stało, gdybyśmy podeszły do nich i poprosiły, żeby zabrali nas do Bashevgo, żebyśmy mogły zamieszkać z mężami? - Jestem pewna, że byliby ogromnie zadowoleni, że mogą zaproponować ci przejażdżkę - zakpiła Darrissea. Fava zrozumiała, jakiego rodzaju przejażdżkę dziewczyna ma na myśli. 139 - Nie o to mi chodzi - powiedziała Vo-olai, drżąc na całym ciele. - Chcę znaleźć Anoratha i żyć szczęśliwie z moimi słodkimi dziećmi. - Czy myślisz, że twój mąż tego właśnie chce? - zapytała łagodnym tonem Fava. Podeszłai objęłaVo-olai. -Kochana, czyAno-rath byłby szczęśliwy, gdybyś ty z dziećmi żyła w niewoli? Czy raczej wolałby, żebyście byli wolni? Myślę, że powinnyśmy wybrać się do Bashevgo, uwolnić Tulla i Anoratha. - Nie możesz tak myśleć! - krzyknęła Vo-olai histerycznym głosem. - Bashevgo strzeżone jest przez Adjonai. Usłyszy twoje myśli i ukarze cię! Nigdy nie dostaniesz się do miasta. Wyczuwam go - sięga po nas! Oczy dziewczyny poszerzyły się, a twarz jej zbladła. Fava wiedziała, że wszelkie argumenty nie zdadzą się teraz na nic. - Ćśśś... - wyszeptała. - Myśl o przyjemnych rzeczach. Myśl 0 tym, jak leżysz w łóżku z Anorathem, albo o lecie, kiedy dzieci ze Scandalem robią dla nas lody. - Fava trzymała Vo-olai w ramionach 1 uspokajała jąprzez dłuższy czas. Darrissea przeszła do drugiej izby i zaczęła przygotowywać obiad. Fava poszła za nią. - Nie możemy pozwolić, żeby Ród Klingi więził Myrona Stor-ma, prawda? - wyszeptała Darrissea. - Mająbroń! - sprzeciwiła się jej Fava. - Co ty chcesz zrobić? - Mamy noże - przypomniała Darrissea. - Możemy przygotować sobie dzidy. Łatwo ich będzie wyśledzić w śniegu i w ciemności. Przecież kiedyś muszą spać. Favabała się głośno mówić, żeby Vo-olai nie usłyszała, ale podjęła już decyzję - zgadzała się na ten plan. Darrissea natychmiast zaczęła ostrugiwać koniec kija od miotły, a Fava zapaliła świece i zagotowała wodę w miedzianym rondelku. Darrissea, w czarnym płaszczu, w czarnej zbroi, z czarnymi włosami i oczami wyglądała jak zjawa. Dziewczyna trochę gawędziła w czasie pracy: - Widziałaś tych rycerzy Klingi? - zapytała. - Rozczarowali mnie. Po prostu normalni ludzie z broniąubrani w stroje maskujące. Spodziewałam się po nich czegoś więcej, że będąpotworni, drapieżni, trochę nie z tej ziemi. - Hmmmm - mruknęła Fava. - Zazwyczaj nic się nie zgadza z moimi oczekiwaniami. Kiedyś zobaczyłam zabytek z Ziemi, jedną ze skamielin, z których Gwiezdni Żeglarze wydobywali DNA, żeby odtworzyć jakiś ga- 140 tunek ślimaka morskiego. Wykopalisko leżało w szopie, gdzieś w Górach Palecznych, całe pokryte mchem. Sama nie wiem. Pochodziło z Ziemi, więc spodziewałam się czegoś więcej