... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
- Od dawna uważam, że Raistlin mądrze radzi - powiedział, wiedząc, jak to ich zaniepokoi. Oczywiście, Sturm natychmiast spochmurniał. Elistan zmarszczył brwi. - Sądzę, że tym razem ma rację. Wygraliśmy bitwę, lecz daleko nam jeszcze do wygrania wojny. Wiemy, że wojna toczy się daleko na północy, w Solamnii. Wydaje mi się, że mamy prawo sądzić, iż siły ciemności toczą bój nie tylko po to, by podbić Abanasinię. - To tylko twoje przypuszczenia! - sprzeciwiał się Elistan. - Nie pozwól, by mrok spowijający tego młodego maga zaćmił ci rozum. On może mieć rację, lecz to jeszcze nie powód, by porzucać nadzieję i poddawać się! Tarsis jest dużym portem morskim, przynajmniej według tego, co o nim wiemy. Tam znajdziemy kogoś, kto nam powie, czy wojna toczy się na całym świecie. Jeśli tak, muszą wciąż istnieć gdzieś miejsca, gdzie znajdziemy spokój. - Posłuchaj Elistana, Tanisie - powiedziała łagodnie Laurana. - On jest mądry. Kiedy nasz lud opuścił Qualinesti, nie uciekał na oślep. Udał się do spokojnej przystani. Mój ojciec miał plan, choć nie odważył się go ujawnić... Laurana przerwała, zauważywszy skutek, jaki odniosła jej przemowa. Tanis raptownie wyrwał rękę spod jej dłoni i wbił gniewny wzrok w Elistana. - Raistlin twierdzi, że nadzieja to zaprzeczanie rzeczywistości - stwierdził chłodno Tanis. Potem, widząc, że zatroskany Elistan przygląda mu się ze smutkiem, półelf posłał mu znużony uśmiech. - Przepraszam, Elistanie. Jestem zmęczony, to wszystko. Wybacz mi. Twoja propozycja jest rozsądna. Udamy się do Tarsis z nadzieją, jeśli z niczym więcej. Elistan pokiwał głową i odwrócił się do wyjścia. - Idziesz, Laurano? Wiem, że jesteś zmęczona, moja droga, ale mamy jeszcze masę rzeczy do zrobienia, zanim będę mógł przekazać przywództwo radzie na czas mojej nieobecności. - Wkrótce do ciebie przyjdę, Elistanie - powiedziała Laurana, oblewając się rumieńcem. - Chciałabym... chciałabym chwilę porozmawiać z Tanisem. Elistan zmierzył oboje uważnym, pełnym zrozumienia spojrzeniem, a następnie znikł w mrocznej bramie wraz ze Sturmem. Tanis zaczął gasić pochodnie, co było wstępem do zamknięcia bramy. Laurana stała przy wejściu z coraz chłodniejszą miną, kiedy zrozumiała, że Tanis ją ignoruje. - Co ci się stało? - zapytała wreszcie. - Mówisz niemal tak, jakbyś opowiadał się po stronie tego czarodzieja o mrocznej duszy, występując przeciwko Elistanowi, który jest jednym z najlepszych i najmądrzejszych ludzi, jakich kiedykolwiek poznałam! - Nie osądzaj Raistlina, Laurano - rzekł szorstko Tanis, zanurzając pochodnię w wiadrze z wodą. Ogień zgasł z sykiem. - Nie wszystko zawsze jest tak czarne i białe, jak wy, elfowie, jesteście skłonni sądzić. Ten czarodziej niejeden raz ocalił nam życie. Nauczyłem się polegać na jego rozumowaniu - na którym, przyznaję, łatwiej jest mi polegać niż na ślepej wierze! - Wy elfowie! - krzyknęła Laurana. - Jakże typowo ludzkie to słowa! Jest w tobie dużo więcej z elfa, niż chcesz przyznać, Tanthalasie! Zwykłeś mówić, że nie nosisz brody po to, by ukrywać swe pochodzenie i uwierzyłam ci. Teraz już nie jestem taka tego pewna. Żyłam wśród ludzi dość długo, by dowiedzieć się, co czują do elfów! A ja jestem dumna ze swego pochodzenia. Ty nie! Ty się go wstydzisz. Dlaczego? Z powodu tej kobiety, w której się zakochałeś! Jak ona się nazywa... tej Kitiary? - Przestań, Laurano! - krzyknął Tanis. Cisnąwszy pochodnię na ziemię, podszedł zdecydowanym krokiem do elfiej panny, która stała w bramie. - Jeśli chcesz dyskutować na temat par, to co powiesz o sobie i Elistanie? Może jest kapłanem Paladine, ale jest również mężczyzną - o czym bez wątpienia potrafisz zaświadczyć! Jedyne, co słyszę od ciebie - przedrzeźniał ją - to "Elistan jest taki mądry, on będzie wiedział, co zrobić", "Posłuchaj Elistana, Tanisie..." - Jak śmiesz przypisywać mi swe własne ułomności - odparła Laurana. - Kocham Elistana. Szanuję go niezmiernie. To najmądrzejszy i najłagodniejszy człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Jest pełen poświęcenia i jego całe życie opiera się na służeniu innym. Ale jest tylko jeden mężczyzna, którego kocham, tylko jeden mężczyzna, którego kiedykolwiek kochałam - choć teraz zaczynam zadawać sobie pytanie, czy przypadkiem nie popełniłam błędu! Powiedziałeś w tym strasznym miejscu, w Sla-Mori, że zachowuję się jak mała dziewczynka i powinnam wydorośleć. Cóż, dorosłam, Tanisie Półelfie. W ciągu tych kilku ostatnich gorzkich miesięcy widziałam śmierć i cierpienie. Czułam strach, istnienia jakiego nawet nie podejrzewałam! Nauczyłam się walczyć i zadawałam śmierć wrogom. Wszystko to przejęło mą duszę takim bólem, że już odrętwiałam i nie czuję nic więcej. Gorszy jednak ból sprawiło mi spojrzenie na ciebie, kiedy już przejrzałam na oczy. - Nigdy nie twierdziłem, że jestem doskonały, Laurano - rzekł cicho Tanis. Wzeszły oba księżyce, srebrny i czerwony, i choć żaden nie był jeszcze w pełni, rzucały dość światła, by Tanis dojrzał łzy w lśniących oczach Laurany. Wyciągnął do niej ręce, chcąc ją objąć, lecz ona odsunęła się. - Może nigdy tak nie twierdziłeś - rzekła ze wzgardą - lecz z całą pewnością bawi cię to, że pozwalasz nam tak myśleć o tobie! Nie zwracając uwagi na jego wyciągnięte ramiona, wyjęła pochodnię z uchwytu w ścianie i weszła w mrok za bramą Thorbardinu. Tanis śledził wzrokiem oddalającą się Lauranę, przyglądając się jej włosom koloru miodu połyskującym w blasku pochodni i ruchom pełnym wdzięku, jak kołysanie się smukłych osik w ich elfiej ojczyźnie Qualinesti. Tanis stał jeszcze przez chwilę, odprowadzając ją spojrzeniem i pocierając gęstą, rudawą brodę, jakiej nie mógłby zapuścić żaden elf na Krynnie. Rozważając ostatnie stwierdzenie Laurany, pomyślał o Kitiarze, choć było to zupełnie nie na miejscu