... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Jeżeli Mieszko prosił księcia Czech o rękę jego córki lub siostry - w takich wypadkach często nie określano bliżej osoby oblubienicy - to w języku dyplomatycznym epoki oznaczało, że pragnie zawrzeć z nim jakieś poważne porozumienie polityczne, a małżeństwo byłoby jego potwierdzeniem. Skoro w końcu doszło do tego, że panujący wówczas Bolesław I Srogi wydał za Mieszka swoją córkę, a siostrę księcia, który miał być przyszłym władcą Czech, czyli osobę ze swej najbliższej rodziny, owo porozumienie musiało być zrealizowane pomyślnie dla obu stron. Nie wiemy dokładnie, kiedy ono nastąpiło, możemy jednak przypuszczać, że po 963 roku. Wówczas to zapewne rozważono definitywnie sprawę przyjęcia wiary chrześcijańskiej przez Mieszka. Wprawdzie rocznikarze podają rok 965 jako datę przybycia Dobrawki do Polski, jest to jednak chyba tylko dedukcja, wyprowadzona ze znanej im daty chrztu księcia, to jest roku 965. Skoro żyjący na przełomie X i XI wieku, wielce interesujący się sprawami polskimi, Thietmar miał wątpliwości, czy czeska księżniczka bawiła na pogańskim dworze polskiego władcy przez rok czy nawet dłużej, nie jest wykluczone, iż przybyła ona do Polski nawet przed 965 rokiem. Za takim właśnie przypuszczeniem przemawiały m.in. oskarżenia Dobrawki przez zacietrzewionych duchownych o brak wstrzemięźliwości, do czego okazją było jej małżeństwo z księciem, który wciąż jeszcze tkwił w błędach pogaństwa. Można się spytać, dlaczego przyjęcie nowej wiary przez Mieszka I nie nastąpiło równocześnie z jego małżeństwem, czemu zwlekano z nim przez jakiś czas? Otóż wcale tak nie było. Sprawa przyjęcia chrześcijaństwa jako religii państwowej nie była taka prosta i łatwa do zrealizowania, jak ochrzczenie jednego księcia. Wymagała bowiem odpowiednich przygotowań, przede wszystkim zaś nawiązania przez stronę chętną do przyjęcia nowej wiary kontaktów nie tylko z jakimś ośrodkiem kościelnym, który podjąłby się akcji misyjnej, lecz przede wszystkim z głową Kościoła - papieżem. Przysłanie do Polski pełnoprawnej misji chrystianizacyjnej, w której skład wchodziłaby znaczna grupa odpowiednio przygotowanych duchownych, należało do kompetencji papieża i dlatego do niego winien był się Mieszko zwrócić. Przypuszczamy, że zaraz po zawarciu porozumienia z Czechami, zapewne jeszcze przed przybyciem Dobrawki do Polski, za pośrednictwem swego czeskiego sojusznika i przyszłego teścia Bolesława I Srogiego, a być może i przy pomocy jego córki Mlady, zakonnicy przebywającej w Rzymie, skierował Mieszko I upełnomocnione poselstwo do papieża. Przybyło ono jednak w czasie jak najmniej odpowiednim do podejmowania poważnych decyzji. W Wiecznym Mieście wrzała walka stronnictw politycznych, z których każde popierało swego pretendenta do tiary, śmierć zaś papieża Leona VIII rozpoczęła okres kilkumiesięcznego wakansu na stolicy Piotrowej. Nie wiadomo kiedy - choć najpewniej w 965 roku - przybyli do Rzymu polscy wysłannicy, nie wiemy też czy i co z kim zdołali wówczas ustalić. W każdym jednak razie wolno przypuszczać, że najwyższe władze kościelne aprobowały polskie plany, chociaż nie wydaje się, aby udzieliły jakiejś wydatniejszej pomocy. Nie pozwalało na to ówczesne położenie papiestwa. Zapewne już w otoczeniu przybywającej do Polski Dobrawki znajdowali się chrześcijańscy duchowni, których zadaniem było przygotowanie podstaw do przyszłej akcji chrystianizacyjnej. Ale mówić o niej można będzie dopiero później, w 966 roku - data ta dobrze jest poświadczona w źródłach - kiedy dokonany zostanie chrzest Mieszka. Chrzest księcia, czy też - jak się niejednokrotnie powiada - chrzest Polski? Według ówczesnych pojęć było to właściwie jedno i to samo. Kraj uważany był za chrześcijański, gdy jego władca był chrześcijaninem, a wiara chrześcijańska oficjalnie przyjętą religią państwową. To, czy rzeczywiście jej zasady dotarły pod strzechy, do wsi i sadyb, nie wszystkich znów tak bardzo interesowało. Jeżeli mówimy o wydarzeniach 966 roku w Polsce, zdajemy sobie sprawę, że nową wiarę przyjęli z rąk przybyłych duchownych: książę, jego rodzina, nieco możnych i rycerzy. To właśnie oznacza zwrot niemieckiego kronikarza, że za swym władcą poszły "ułomne dotąd członki spośród ludu". Nie chodziło tu jednak o lud w całym tego słowa znaczeniu. Aby wiara chrześcijańska dotarła rzeczywiście do polskiego ludu, trzeba było zbudować organizację kościelną, utworzyć biskupstwa, wybudować świątynie, dysponować licznymi zastępami duchowieństwa. Wszystko to wymagało nie tylko środków, ale i czasu. Dlatego też rzeczywisty chrzest Polski - w znaczeniu przyjęcia chrześcijaństwa przez ogół Polaków - jest długotrwałym procesem, za którego początkową datę przyjmujemy rok 966. Proces ten nie zakończył się ani za panowania Mieszka I, ani za rządów jego pierwszych następców. Nie przeszkadzało to jednak uważać Polski od czasu chrztu Mieszka za kraj chrześcijański. Przyjęcie nowej wiary przez księcia i nieliczną na razie grupę spośród polańskiej elity władzy dokonało się w nieznanych nam bliżej okolicznościach