... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Bladen' Kerst spojrzała natychmiast na matkę, jakby prosząc ją o pozwolenie na skatowanie tego bezczelnego mężczyzny do nieprzytomności, jednak opiekunka Baenre dalej odprawiała ją ruchem ręki. – Chcesz, żeby Bregan D'aerthe mieli baczenie na dom Oblodra – stwierdził Jarlaxle, zaraz gdy znalazł się sam na sam z Baenre. – Niełatwe zadanie... – Nie – przerwała opiekunka Baenre. – Nawet Bregan D'aerthe nie mogliby łatwo szpiegować w tym tajemniczym domu. Najemnik cieszył się, że to opiekunka Baenre, a nie on, była tą, która o tym wspomniała. Rozważył nieoczekiwane wnioski, po czym zrozumiawszy, uśmiechnął się szeroko, a nawet pochylił w ukłonie. Opiekunka Baenre chciała, by pozostali, zwłaszcza El- Viddenvelp, sądzili, że wysłała Bregan D'aerthe na przeszpiegi w domu Oblodra. W ten sposób mogła utrzymywać K'yorl zbitą z tropu, szukającą zjaw, które nie istnieją. – Nie dbam o K'yorl, poza tym że potrzebuję jej niewolników – ciągnęła opiekunka Baenre. – Jeśli nie zrobi tego, co jej zostało polecone w tej kwestii, wtedy dom Oblodra zostanie zrzucony do Szponoszczeliny i zapomniany. Jej niedbały ton, ukazujący zdecydowaną wyższość, zrobił wrażenie na najemniku. – A jaki wybór ma K'yorl, gdy pierwszy i drugi dom są zjednoczone? – spytał. Opiekunka Baenre zaczęła się nad czymś zastanawiać, jakby Jarlaxle jej o czymś przypomniał. Otrząsnęła się z tej myśli i szybko podjęła wątek. – Nie mamy czasu, by omawiać twoje spotkanie z Triel – powiedziała, a Jarlaxle stał się bardziej niż trochę zaciekawiony, uważał to bowiem za główny powód swojej wizyty w domu Baenre. – Chcę, żebyś zaczął planować nasz pochód do siedziby krasnoludów. Będę potrzebowała map zamierzonej trasy, podobnie jak szczegółowych opisów możliwych końcowych podejść do Mithrilowej Hali, aby Dantrag i jego generałowie mogli jak najlepiej zaplanować atak. Jarlaxle przytaknął. Z pewnością nie zamierzał spierać się z obdarzoną paskudnym temperamentem matką opiekunką. – Moglibyśmy wysłać szpiegów głębiej w kompleks krasnoludów – zaczął, lecz niecierpliwa Baenre znów mu przerwała. – Nie potrzebujemy ich – powiedziała. Jarlaxle spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Nasza ostatnia ekspedycja nie dotarła do Mithrilowej Hali – przypomniał. Wargi opiekunki Baenre wykrzywiły się w idealnie paskudnym uśmiechu, który spowodował, że Jarlaxle niecierpliwie oczekiwał na rewelacje, które mogą nadejść. Matka opiekunka sięgnęła powoli za przód swej wspaniałej szaty, wyciągając łańcuch, na którym wisiał pierścień, zrobiony jak się wydawało z dużego zęba. – Wiesz coś o tym? – spytała, podnosząc przedmiot, by mógł się przyjrzeć. – Jest to podobno ząb krasnoludzkiego króla, a w pierścieniu jest uwięziona jego udręczona dusza – odparł najemnik. – Krasnoludzkiego króla – powtórzyła opiekunka Baenre. – A widzisz, w okolicy nie ma zbyt wielu krasnoludzkich królestw. Jarlaxle zmarszczył brwi, po czym jego twarz rozjaśniała. – Mithrilowa Hala? – spytał. Opiekunka Baenre przytaknęła. – Los podarował mi wspaniały zbieg okoliczności – wyjaśniła. – Wewnątrz tego pierścienia znajduje się dusza Gandaluga Battlehammera, pierwszego króla Mithrilowej Hali, patrona klanu Battlehammer. W myślach Jarlaxle'a zawirowały możliwości. Nic więc dziwnego, iż Lloth poleciła Viernie udać się za jej zbuntowanym bratem! Drizzt był zaledwie więzią z powierzchnią, pionkiem w większej grze, w podboju. – Gandalug rozmawia ze mną – wyjaśniła opiekunka Baenre głosem równie zadowolonym jak mruczenie kota. – Pamięta Mithrilową Halę. Weszła wtedy Sos'Umptu Baenre, ignorując Jarlaxle'a i przechodząc obok niego, by stanąć przed swoją matką. Matka opiekunka nie złajała jej, czego najemnik mógłby się spodziewać po tak niezapowiedzianym wtargnięciu, lecz skierowała w jej stronę zaciekawiony wzrok i pozwoliła jej się wypowiedzieć. – Opiekunka Mez'Barris Armgo staje się niecierpliwa – rzekła Sos'Umptu. W kaplicy, zdał sobie sprawę Jarlaxle, bowiem Sos'Umptu była opiekunką wspaniałej kaplicy Baenre i rzadko ją opuszczała. Najemnik zastanawiał się przez chwilę nad tą informacją. Mez'Barris była matką opiekunką domu Barrison Del'Armgo, drugiego domu w mieście. Dlaczego znajdowała się jednak w kompleksie Baenre jeśli, jak oznajmiła opiekunka Baenre, Barrison Del'Armgo zgodził się już na ekspedycję? No właśnie, dlaczego? – Być może powinnaś zobaczyć się najpierw z opiekunką Mez'Barris – powiedział najemnik z chytrą miną do opiekunki Baenre. Wyniszczona, stara opiekunka przyjęła jego uwagę uśmiechem ukazującym, że jej ulubiony szpieg dobrze myślał. – K'yorl była trudniejsza – odparła Baenre. – Gdybym kazała jej czekać, wpadłaby w jeszcze paskudniejszy nastrój niż zwykle. Mez'Barris jest znacznie spokojniejsza, lepiej zna się na korzyściach. Zgodzi się na wojnę z krasnoludami. Opiekunka Baenre przeszła obok najemnika do marmurowego cylindra. Sos'Umptu była już w środku, czekając. – Poza tym – dodała z paskudnym uśmiechem pierwsza matka opiekunka – teraz, kiedy dom Oblodra wszedł do sojuszu, jaki wybór ma Mez'Barris? Ta stara była zbyt piękna. Zbyt piękna. Rzuciwszy ostatnie, żałosne spojrzenie na wspaniałe diamenty na poręczach tronu Baenre, najemnik westchnął głęboko, po czym wyszedł za obydwoma kobietami z wielkiej fortecy domu Baenre. ROZDZIAŁ 4 OGIEŃ W JEJ OCZACH Catti-brie owinęła wokół siebie swój szary płaszcz, by ukryć sztylet oraz maskę, które dostała od Regisa. Gdy zbliżała się do prywatnych komnat Bruenora, osaczyły ją mieszane uczucia. Z jednej strony chciała, by był, z drugiej pragnęła, by go nie było