... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

A zatem koniec z oddechami. Kiedy ustaną, ból również zniknie. Mimo to zaczerpnął kolejny haust powietrza. Nakazał sobie przestać, ale płuca odmawiały posłuszeństwa. Wessały kolejną porcję ognia; kolejną garść żyletek. W jego głowie pojawił się obraz węża. Nie cierpiał węży. Ten był bardzo duży. Pełzł po jego ciele, aż dotarł do gardła i zrobił mu oddychanie metodą usta-usta, zmuszając udręczone płuca do pracy. Przepraszam - zwrócił się po cichu do węża. - Przepraszam, jeżeli coś źle zrobiłem. Już będą grzeczny, tylko przestań zadawać mi ból. Wąż ukąsił go znowu, tym razem wyjątkowo dotkliwie, i Travisowi popłynęły z oczu łzy. Może po prostu powinien się poddać. Nie wiedział jednak, jak to zrobić. Jake czuł się odurzony. Wydawało mu się, że to, co przeżywa, zdarza się komuś innemu. Nick i Thorne odprowadzili go z powrotem do salonu i posadzili na fotelu, ale nie za bardzo zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Przedtem zawsze była nadzieja. Zawsze był plan - jedyna rzecz, której się trzymali, kiedy wszystko dokoła zaczynało się walić. Zawsze mieli siebie. Najpierw rodzina... Teraz to wszystko wydawało mu się koszmarną kpiną. Nigdy nie panowali nad sytuacją. Ten, kto poskładał to wszystko do kupy, zamknął ich w hermetycznym pudle, zniszczył ich. Zabił im syna. Teraz pozostała tylko pustka. I poczucie winy. Dziwne, że nikt nie dostrzegał bezsensowności tego wszystkiego. Nick ciągle pytał, co teraz mają robić, tak jakby Jake nadal był dowódcą. Czy nie rozumiał, że bez Carolyn i Travisa dowodzenie nie miało żadnego sensu? Nick zdawał się nie chwytać oczywistego faktu, że ta akcja przestała mieć jakąkolwiek przyszłość. A właściwie nie miała od samego początku. Jake nagle zdał sobie sprawę z absurdalności tej gry. Postawił wszystko - wszystko - na jeden rzut kostką i przegrał. Znów poczuł atak paniki. Nie potrafi nad nią zapanować. - Jezu, Jake, otrząśnij się! - wrzasnął Nick. Złość i wzburzenie podwyższyły jego głos o oktawę. - Masz całe życie na zamartwianie się. Teraz musimy zaplanować kolejny krok! - Nic z niego nie będzie - zaopiniował Thorne, stając w drzwiach. - Nie poradzi sobie z tym. - Czyżby? - mruknął Nick. - No, lepiej żeby sobie poradził. - Położył dłoń na głowie przyjaciela i podniósł ją na tyle, aby nawiązać kontakt wzrokowy. - Wkurzasz mnie, Jake! Nikt nie wątpi, że masz za sobą cholernie trudny dzień, ale nie ty jeden tkwisz po pas w tym gównie. Złapali nas, człowieku. Wszystkich. Są świadkowie. Możliwe, że ja wpakowałem się w to z innych przyczyn niż wy, ale... Jake drgnął, jakby coś go zdumiało, i spojrzał przytomniej. Schwycił Nicka za rękę. - Co jest? - Nick cofnął się o krok. Jake mozolnie usiłował połączyć informacje w spójną całość. - Masz rację - powiedział znienacka. - Oni... oni nas złapali. W jaki sposób nas złapali? Nick spojrzał spode łba. - W jaki sposób? Gliny nas znalazły. Myślę, że kiedy zrobiliśmy dziurę w ogrodzeniu, gdzieś rozdzwonił się alarm. Jake zamachał przecząco ręką. - Nie. - To przecież niczego nie wyjaśniało. - Mówiłeś, że musimy uważać na strażników. Ale to był glina. - Nie zapominaj, że pojawiliście się w wiadomościach - odezwał się wzgardliwie Thorne. - Więc nic dziwnego, że zwiększyli ochronę. Prawdopodobnie spodziewali się was. Jeszcze nie rozumieli, o co mu chodzi. - Dokładnie, Thorne. Spodziewali się nas. Ale dlaczego? Dlaczego, na Boga, mieliby się spodziewać, że tu wrócimy? Skoro naprawdę myślą, że wysadziliśmy ten magazyn w osiemdziesiątym trzecim, to byłoby to ostatnie miejsce, w którym powinni się nas spodziewać. Chryste, gdybym miał głowę na karku, byłbym teraz w Arizonie! - Nie rozumiem, do czego zmierzasz - wzruszył ramionami Nick, ale wyraz jego twarzy świadczył, że wywody Jake'a wyraźnie go zaciekawiły. - Ktoś spodziewał się, że tam wrócimy - powtórzył Jake, zirytowany, że nie udaje mu się przekazać, co myśli. - Oni czekali, wiedząc, że wrócimy. Czekali na coś, czego nigdy byśmy nie zrobili, gdybyśmy byli naprawdę winni. Nick zmarszczył brwi. - Nawet gdyby ktoś wiedział o waszej niewinności, dlaczego miałby zakładać, że wrócicie, zwłaszcza po tylu latach? Pamiętaj, że ta historia z ukrytymi zwłokami zrodziła się w naszych umysłach. - Może z początku nie połapali się, że zmierzacie w kierunku Newark - odezwał się w zamyśleniu Thorne. - Ale skoro przygotowali pułapkę... to znaczy jeśli w ogóle brali pod uwagę, że możecie wrócić, może przedsięwzięli środki ostrożności. Jake zastanowił się nad możliwością pułapki. - Myślisz, że nakrył nas miejscowy glina? Ktoś, kto ma pełno oczu i uszu wkoło Newark i dostał cynk, że wjeżdżamy do miasta? - Nie ma mowy. Wjazd był czysty. - Thorne poczuł się urażony. Nick zamyślił się głęboko. Taką pułapkę trzeba odpowiednio przygotować. Czy było coś, co mogło ich zdradzić? - Może - powiedział w końcu - zostawiliśmy jakiś elektroniczny ślad. Jake rozważał przez chwilę jego słowa, ale odrzucił ten pomysł