... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Połowa pozostawiona właścicielom. Możecie mieć spokojne sumienie, wszystko w porządku. Jasza przy fortepianie zagrał tusz. Wystrzeliły korki od szampana. Mamont usiadł obok Daszy. Twarz jego, oświetlona wiszącą lampą, wydawała się jeszcze bardziej wyrazista. Zapytał: - Widziałem panią dzisiaj w "Luxie", pani spała... Kim pani jest. Śmiejąc się podwpływem zawrotu głowy, odpowiedziała: - Nikim... jestem balonik... Położył dużą, gorącą rękę na jej nagim ramieniu, zaczął patrzeć w oczy. Daszy było wszystko jedno - czuła tylko ciepło w chłodnym ramieniu pod ciężarem ręki. Podniosła za cienką nóżkę kieliszek szampana i wypiła do dna. - Niczyja? - zapytał. - Niczyja. Mamont tragicznym tonem zaczął mówić nad uchem Daszy: - Żyj, dziecię moje, żyj ze wszystkich sił duszy... Twoje szczęście, że mnie spotkałaś... Nie bój się, nie zohydzę miłością twojej młodości... Wolni nie kochają i nie żądają miłości... Otello - to głos średniowiecza, inkwizycja, diabelski grymas... Romeo i Julia... O, wiem - tajemnie wzdychasz do tego... To stare rupiecie... My burzymy wszystko od góry do dołu... Spalimy wszystkie książki, zburzymy muzea... Trzeba, żeby człowiek zapomniał o tysiącleciach... Wolność w jednym: święta anarchia... Wielki fajerwerk namiętności... Nie! Miłości, spokoju nie spodziewaj się, moja piękna... Ja cię wyzwolę... Zerwę zciebie łańcuchy niewinności... Dam ci wszystko, co ci przyjdzie na myśl między dwoma uściskami. Proś... Proś natychmiast... Możliwe, że jutro będzie za późno. Poprzez te malignę słów Dasza całą skórą czuła obok siebie ciężką, rozpalającą się namiętność. Ogarnęło ją przerażenie, jak we śnie, kiedy brak sił, żeby się poruszyć, a z mroku widzenia sennego zbliżają się rozpalone oczy potwora. Przewróci, zgniecie, zdepcze... Jeszcze straszniejsze było to, że w niej samej budziły się nieznane, palące, dławiące pożądania... Czuła się cała kobietą... Widocznie była tak podniecona i ładna w tej chwili, że charakterystyczny przysunął się do niej i trącając się kieliszkiem, powiedział z zazdrością: - Mamont, męczysz dziecko... Dalski zerwał się jak po wystrzale z bliska, uderzył w stół - kieliszki podskoczyły i poprzewracały się. - Zastrzelę, jeżeli dotkniesz tej kobiety!... Skoczył do stolika od telefonu, gdzie leżał rewolwer. Przewracając krzesła zerwali się wszyscy siedzący przy stole. Wówczas, sama nie wiedząc jak, Dasza zawisła na ręce Mamonta zaciskając rewolwer. Błagała oczyma. Objął jej wiotkie plecy niżej łopatek, podniósł ją i przywarł do ust dotykając zębami zębów. Dasza jęknęła. Wtedy zadzwonił telefon. Mamont opuścił Daszę na fotel (zakryła oczy ręką), gwałtownie ujął słuchawkę: - Tak... Czego chcecie? Jestem zajęty... Aha... Gdzie? Na Miasnickiej? Brylanty? Cenne? Będę za dziesięć minut... Włożył rewolwer do tylnej kieszeni, podszedł do Daszy, ujął w ręce jej twarz, kilka razy namiętnie pocałował i wyszedł robiąc pożegnalny gest ręką, jak Rzymianin. Resztę nocy Dasza spędziła w "Luxie". Zasnęła jak nieżywa, nie zdjąwszy sukni ze srebrnej lamy. (Żyrow ze strachu przed Mamontem spał w łazience). Potem aż do popołudnia siedziała zamyślona przy oknie. Z Żyrowem nie rozmawiała, na pytania nie odpowiadała. Koło czwartej wyszła i do piątej czekała na bulwarze Preczystieńskim, gdzie pod nosatym Gogolem cicho bawiły się chude dzieci - robiły pierożki i ciasteczka z kurzu i z piasku. Dasza znów miała na sobie starą suknię i czapeczkę domowej roboty. Słońce grzało w plecy, słońce przyświecało biednemu życiu. Dzieci miały z głodu małe, stare twarzyczki. Dokoła - cisza i pustka. Ani turkotu kół, ani głośniejszych odgłosów. Wszystkie koła odjechały na wojnę, a przechodnie milczeli. Gogol w granitowym fotelu garbił się pod ciężarem płaszcza zapaskudzonego przez wróble. Nie spostrzegłszy Daszy przeszło dwóch brodatych ludzi: jeden patrzył w ziemię, drugi na drzewa. Usłyszała urywek rozmowy: - Całkowita porażka?... Okropność... Co teraz robić? - Jednakże Samara zdobyta, Ufa zdobyta... - W nic teraz nie wierzę... Nie przeżyjemy tej zimy... - Jednakże Denikin rozprawia się nad Donem... - Nie wierzę, nic nie uratuje... Zginął Babilon, zginął Rzym i my zginiemy... - Jednakże Sawinkow nie został aresztowany. Czernow nie został aresztowany... - Wszystko to bujda... Tak, była Rosja, ale się skończyła. Przeszła ta sama co i wczoraj siwa dama, nieśmiało pokazała spod szala pełne wydanie pism Rozanowa. Dasza odwróciła się. Do jej ławki boczkiem podbiegł właśnie młodzieniec ze szpilką w kształcie czaszki. Obejrzawszy się szybko, poprawił binokle, przysiadł się do Daszy: - Noc spędziła pani w "Metropolu"? Dasza spuściła głowę, samymi wargami odpowiedziała: tak. - Doskonale. Mam pokój dla pani. Wieczorem przeprowadzi się pani