... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Ja mam ocenę taką, że, no nie nazywajmy tego to brzydkie słowo kliki, istnieją grupy, ludzie się lubią, ludzie się nie lubią. To są realia. A ja mogę patrzeć troszkę z boku właśnie dlatego, że jako nie pisarz ja o tym wiem, ale ja w tym nie jestem. Ale ja wiedząc o tym, a w tym nie będąc i przystępując jako taki praktyk-organizator, który podobnie rzeczy nie raz robił wiem jedno, że są dwie metody postępowania, albo powiadamy tak kłócicie się, są tutaj grupy, to proszę bardzo to my stawiamy na jedną grupę niech ta robi niech pokaże co ona umie, inni prawda przyłączą się, nie przyłączą się, przyłączajcie się, róbcie. Albo można postawić inaczej i powiedzieć, a my tak nie chcemy, tylko my zrobimy taki koktail, my to przetrzęsiemy, dlatego bo w ogóle niedobra sprawa jeśli są takie grupy, jeśli ludzie się kłócą, tym bardziej, że na moje rozeznanie ja strasznie przepraszam towarzyszy, potem będą z obu stron na mnie okropnie obrażeni, już z góry wiem, ale prócz wyjątkowych wypadków to to nie ma pryncypialnego charakteru tylko bardzo często to ma charakter nawet czysto taki towarzy- sko-osobisty, nerw czasami ma pryncypialną przesadę. Otóż ja bym doradzał, żeby zrobić koktail, nie iść na to żeby była jedna homogenna grupa, bo wtedy będziemy mieli rozbicie. Wtedy będzie tow. Zenonie to czego wy się boicie. Czy jeśli ktoś nawet będzie współpracował, to będzie współpracował countre-couer z dąsem, zawsze będzie widział dziurę w całym. To trzeba zrobić tak, żeby byli ludzie którzy nie należą do jednej grupy towarzysko nie wiem jakiej, żeby ich tak ustawić, chociaż to jest pewna trudność, dlatego że oni wewnętrznie mają trudniejsze sprawy, wtedy kiedy mają kierować, no to niech się troszkę potrudzą. Z punktu widzenia społecznego wydaje mi się, że to będzie miało o wiele lepszy efekt, bo tutaj na to szeroko środowisko będzie patrzeć, społeczeństwo będzie patrzeć, tu powinni być ludzie różni w samym kierownictwie. To znaczy nie tylko w zespole, to jeszcze nie jest tak i wtedy kiedy idzie o ustawienie redaktora i jego z-cy ja bym się nie bał dać więcej niż dwóch z-ców. A co nam szkodzi niech będzie więcej z-ców, niech będą różni ludzie, niech będzie cała taka grupa i niech w tym koktajlu troszkę to się pomiesza cała ta historia, z tym, że jeśli my będziemy mieli mniej więcej określony program, będziemy wiedzieli czego my chcemy i jeśli my będziemy partyjnie czuwać nad tym, bo jeśli my ich znowu zostawimy potem sobie, bo żeśmy parę razy już tak robili, przemieszaliśmy i zostawiliśmy taką redakcję sobie no i potem były bardzo opłakane skutki tego. Ja myślę, że tu trzeba znowu nie w tym sensie, żeby tutaj wnikać, hamować, cenzurować, no ja myślę no w sensie nadawania tego jakiegoś kierunku ogólnopolitycznego, żeby był kontakt z partią, z kierownictwem partyjnym, jeśli to tak ma być. Jeśli będzie taka opieka, jeśli będzie tego rodzaju kierownictwo tak ustawione, żeby ono reprezentowało różne grupy ludzi i żeby było zdolne do działania od strony intelektualnej, to znaczy żeby to tak było dobrane, żeby byli ludzie którzy intelektualnie coś reprezentują, żeby to było zrobione szeroko no właśnie na takiej bazie, żeby nie było tak, jak mówi plotka w tej chwili w mieście, że niby czy się likwiduje, czy się zlewa dwa pisma, tylko faktycznie się likwiduje „Przegląd Kulturalny", a zespół,,Nowej Kultury" robi to nowe pismo, a no wtedy będzie rozeźlenie diabelne i z tej strony i z tamtej strony, to nie może tak być, to nie może robić ten zespół. Na mój gust nawet nie jest bardzo dobrze, żeby oni zostali w jednym ze starych lokalów. Ja bym zabrał oba te stare lokale i dał im trzeci. To nie jest fetyszyzm, to ma znaczenie, bo tak mówią na mieście, że jak się zostaje w lokalu ,,Nowej Kultury", znaczy to jest dalszy ciąg „Nowej Kultury". To zabierzmy jeden lokal i drugi lokal, dajmy kogoś innego tam, dajmy ich do trzeciego lokalu (Wiesław... właśnie miałem taki zamiar...). Świetnie, to prędzej będzie, bo tu nie będzie podejrzeń takich z „Nową Kulturą" są podejrzenia. Ale jak „Nowa Kultura" ma resentymenty, lepiej zrobić zupełnie neutralnie, zabrać oba lokale, dać im nowe, może coś zarobimy jeszcze — czy ja wiem. Dajmy nowy lokal dajmy nowych ludzi, dajmy program i dajmy jedną rzecz, z którą powinniśmy dzisiaj tutaj wyjść — wyraźną, jasną perspektywę, że i decyzje partyjną, że niezależnie od wszelkich naszych takich i innych ocen najrozmaitszych naszych pretensji i t.d. to to pismo musi zacząć żyć i nie może żyć na takiej zasadzie, że jak mówił Czeszko będzie obwąchiwane, będzie przez miesiące a czasami nawet dłużej zdobywać sobie teren. Trzeba zrobić wszystko, żeby tak nie było. Moim zdaniem można zrobić tak, żeby tego nie było. Dziękuję. Tow. Leon PRZEMSKI Mówię nie w imieniu zespołu, tylko w imieniu swoim własnym. Uważam sobie za obowiązek zabrać głos w imieniu własnym dlatego, że w kwietniu upłynęło 10 lat od chwili kiedy wszedłem do „Nowej Kultury", jestem najstarszym członkiem zespołu. Bo w „Nowej Kulturze" wiele się zmieniało, jest inna tutaj sytuacja tow. Schaff, jeżeli chodzi o „Przegląd" i jeżeli chodzi o „N. Kulturę". Tutaj tow. Gottesman czy tow. Zalewski mogą odpowiadać za całość, za ciągłość, a tutaj nie, bo ja wprawdzie redaktorem naczelnym przez jakiś czas redaktorem faktycznym, nominal- nym, w ogóle przez ten czas w ciągu 10 lat było 10 redaktorów naczelnych i łatwego życia nie miałem nigdy jako redaktor naczelny. Bito mnie wciąż, bił mnie tow. Bierut ustami Kruczkowskiego, bił mnie tow. kilkakrotnie tutaj na tej sali, bił mnie ... podczas tamtych rozmów, podczas tamtego bicia, ale przynajmniej miałem satysfakcję, że jak zrobię błąd to mnie wezwą i biją. A tymczasem to co się działo w „Nowej Kulturze" ostatnio, to naprawdę przechodzi wszelkie wyobrażenia. Godzi w godność ludzką, partyjną itd. Były takie sytuacje w ciągu ostatnich kilku miesięcy, że w jednym pokoju odbywa się zebranie, a w drugim odbywa się jakieś zebranie konwentyklu... członków zespołu nie wiem z kim jeszcze, bo nie zaglądałem, nie widziałem