... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Pierwszym budynkiem, jaki minęli, była paskudna kopulasta sala konferencyjna, zwana tutaj z po-wodu swego kształtu ,,Igloo". Kwaterę główną Kompanii stanowi zespół pięciu bloków: cztery zewnętrzne wyrastają z narożników centralnego, co z lotu ptaka przypomina krzyż św. Andrzeja. ..Igloo" przylepione jest do budynku stojącego najbliżej głównej bramy. Dopiero gdy go minęli. Irvin dostrzegł ukryty w głębi gmach centralny, z imponującym portalem. Wielka granitowa mozaika przed głównym wejściem układała się w herb Stanów Zjednoczonych. Irvine wiedział jednak, że jest to wejście dla kongresmanów, senatorów i innych niezbyt mile widzianych gości. Jego samochód jechał dalej, minął cały kompleks, skręcił w prawo i w końcu znalazł się na tyłach budynku centralnego. Jest tutaj stroma pochylnia, zamykana ruchomą metalową kratą. Tędy prowadzi droga na ekskluzywny parking podziemny, mieszczący nie więcej niż dziesięć samochodów. Czarna limuzyna zatrzymała się i człowiek imieniem Lance przekazał gościa w ręce swego przełożonego. Charles "Chip" Allen, wicedyrektor operacyjny Kompanii, też dobrze znał Sir Nigela. W tylnej ścianie parkingu znajdują się stalowe drzwi, strzeżone przez dwu uzbrojonych ludzi i prowadzące do małej windy. Chip Allen wpisał dane identyfikacyjne swego gościa na plastikowy kartonik. Był on namagnesowany i służył do otwierania drzwi windy. Po pokonaniu siedmiu kondygnacji winda zatrzymała się przy mieszkaniu dyrektora generalnego. Inna plastikowa kartka - z innym kodem magnetycznym -pozwoliła im dostać się do przedpokoju: mieli teraz przed sobą troje drzwi. Chip Allen zastukał w środkowe. Zawiadomiony chwilę wcześniej o przyjeździe brytyjskiego gościa. Bob Benson przywitał go w swoim apartamencie. Przeszli od razu do salonu i usiedli przy podłużnym stoliku przed kominkiem z marmuru. Benson lubił widok płonących i trzaskających drew, ale w sierpniu Waszyngton nie jest właściwym miejscem na palenie w kominku; na stałe za to włączona była klimatyzacja. Gospodarz zasunął pergaminowy ekran w stylu japońskim, odgradzający ,,gabineto-wą" część salonu. Podano kawę i dopiero gdy zostali sami, Benson zapytał wreszcie: - Co pana sprowadza do Langley? Sir Nigel łyknął trochę kawy, potem rozparł się wygodnie w fotelu. - Zaproponował nam swoje usługi pewien nowy informator - 98 sz, to znaczy, że nikt 'ramie znajdującej się i całe Langley, Lance zym budynkiem Jaki a, zwana tutaj z po- ipanii stanowi zespół ików centralnego, co " przylepione jest do gdy go minęli. Irvin snującym portalem. układała się w herb jest to wejście dla Izianych gości. Jego w prawo i w końcu ą metalową kratą. ziemny, mieszczący yna zatrzymała się vego przełożonego. mpanii, też dobrze wi, strzeżone przez Chip Allen wpisał kartonik. Był on !y. Po pokonaniu szkaniu dyrektora magnetycznym - przed sobą troje y chwilę wcześniej /itał go w swoim ym stoliku przed h i trzaskających ejscem na palenie ;acja. Gospodarz mający "gabineto- ili sami, Benson ;odnie w fotelu. / informator - odparł, starając się unikać jakiejkolwiek egzaltacji. Mówił dalej przez dobre dziesięć minut, zanim dyrektor CIA przerwał mu po raz pierwszy: - W Biurze Politycznym, mówi pan? W samym Biurze? - Ściśle biorąc ktoś, kto ma stały dostęp do protokołów Biura. - Czy nie ma pan nic przeciwko temu, że zaproszę tu od razu Chipa Allena i Bena Kahna? - Absolutnie nic, Bob. Przecież i tak dowiedzą się o wszystkim za godzinę czy dwie. Oszczędźmy sobie powtórek. Benson wstał, podszedł do bufetu, na którym stał telefon, i połączył się z sekretarką. Odkładając słuchawkę popatrzył przez panoramiczne okno na rozległy, zielony las. - O Boże... - westchnął głęboko. Sir Nigel był nawet zadowolony, że ci dwaj starzy znajomi z CIA będą od samego początku uczestniczyć w rozmowach. Każda organizacja czysto wywiadowcza (w odróżnieniu od takich, które jak KGB są zarazem tajną policją) ma dwa główne działy. Pierwszy to dział operacyj-ny, zajmujący się zbieraniem informacji; drugi to dział analizy, w którym te informacje się porównuje, uzupełnia i interpretuje. Oba muszą działać dobrze. Jeśli informacje są błędne, najlepsza nawet analiza doprowadzi tylko do absurdu. Jeśli analiza jest nieudolna, wszelkie wysiłki zbieraczy informacji idą na mamę. Politycy chcą wiedzieć, co robią inne państwa, zarówno potencjalnie wrogie, jak przyjazne, a także to, co zamierzają one zrobić. To, co robią inni, można w naszych czasach coraz częściej po prostu podejrzeć; nie można jednak w ten sposób dowiedzieć się, co zamierzają