... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

W słuchawkach trzy razy pisnęło i zapadła grobowa cisza. Teraz nasze urządzenia pokładowe działały tylko na odbiór. Radary wyłączone, wokół dysz rozwinięte ekrany termoochronne. Radary Asmodeuszy skanują przestrzeń aż do Naotaru i przekazują informacje na flagowe okręty marynarki. Tam wiadomości zbiera się w całość, uzupełnia danymi z innych źródeł i odsyła na Asmodeusze, które retransmitująje na szturmowce. Marynarka wie o nas wszystko, a my mamy dostęp do dynamicznej bazy informacji marynarki. Dwie kolumny liniowców tworzą piętrowy szyk frontu. Pancerne potwory Kónigsberg, Lotaryngia, Osterreich i Danmark rozchodzą się wachlarzowe w górę od osi kolumny - będą pierwszym poziomem frontu przestrzennego. Rosyjskie Ukraina, Białoruś, Nadbałtyka i Kaukaz stworzą drugi. Nasze liniowce mają działa wielkiego kalibru i potężny zapas rakiet, niemieckie uważane są za bardziej wytrzymałe. Wszystkie statki powstały w ostatnim dziesięcioleciu. Za liniowcami sunie pięć lotniskowców - trzy nasze, niemiecki i włoski. Trzech Świętych jest drugi po prawej. Obok niego, w środku, flagowiec Wariag. Flagowiec jest nowszy i ładniejszy, ale nawet Trzech Świętych i jego sistership Osłabia wyglądają przy niemłodych Niemcach i Włochach niczym mołojcy. Wraz z liniowcami lotniskowce tworzą jądro floty, którego fregaty strzegą jak źrenicy oka. Fregaty są wszędzie - nasze, europejskie i jeszcze jakieś dziwne. Indyjskie? Prócz nich „jądro" osłaniają myśliwce z Wariaga i lotnictwa pokładowego liniowców. Floggery lecą po dużych elipsach nad i pod flotą liniową. A setki floggerów głównej grupy uderzeniowej (do której należymy również my) ciasnymi kolumnami kluczy kierują się do Naotaru. Mamy wejść w atmosferę Naotaru w odległości dwóch tysięcy kilometrów od strefy szturmu, zakreślić nad powierzchnią planety szeroki łuk, wyjść w sektorze, z którego dżipsy nie spodziewają się ataku, i czekać na sygnał Zorza. Zorza, oznaczająca początek zmasowanego ataku, jest jednocześnie nazwą tricku maskującego, który ma ukryć przed dżipsami nasze wyjście na granicę strzału. Utrzymujemy identyczną prędkość z dokładnością do tysięcznych metra na sekundę. Autopiloty prowadzą nasze maszyny z maksymalnie małymi odstępami. Nic się nie dzieje i mogę się rozejrzeć, przełączając kamery widoku sferycznego na sąsiednie eskadry, na malejące sylwetki liniowców i lotniskowców. Gdzieś powinna być nasza formacja desantowa ze statkami szturmowymi, z liniowcami i lotniskowcami eskortowymi, z fregatami i monitorami. A z przeciwnej strony szykują się do ataku również nasi konkordiańscy sprzymierzeńcy - Tishtria. Nikt nie zadał sobie trudu, żeby przedstawić nam całościowy plan operacji, mogę się jedynie domyślać, gdzie i kiedy nasi mają zamiar wysadzić desant -jeśli w ogóle mają taki zamiar. Kiedy wejdziemy w atmosferę Naotaru, liniowce zbliżą się do karawany dżipsów na odległość połowy strzału synchronicznego. Rozproszony ogień głównego kalibru z takiej odległości powinien być zabójczo precyzyjny... A teraz siły liniowe zaczynają uwerturę do swojej głównej partii. W słuchawkach piszczy sygnał ostrzegawczy. Nie mogę oczywiście dostrzec takich szczegółów jak otwierające się luki, wysuwające się kontenery rakietowe i płynące wzdłuż pokładów strumyczki krystalizującej się pary. Widzę tylko rozbłyski wokół liniowca i fregat - pierwsza salwa rakietowa. W czasie walk z dżipsami okazało się, że rakiety klasy „kosmos--kosmos", w tym również superpotężne Pacyfiki, są mało efektywne przeciwko asteroidom. Jednak przy intensywnym ostrzale z naszej strony dżipsy tracą znaczną część energii na obronę przeciwrakietową, a myśliwce-grzebyki mają problem ze startem. Nasze floggery nie spotkały jeszcze straszniejszych przeciwników niż te superzwrotne myśliwce, dlatego powstrzymanie przeklętych grzebyków w głębi asteroid to główne zadanie floty na pierwszym etapie operacj. I dżipsy rozumieją to aż za dobrze. Asmodeusze od razu informują o nowych celach: wokół asteroid pojawiają się myśliwce przeciwnika