... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Wreszcie Gigi odwrócił się do trzech pań. - Proszę mi wybaczyć - mruknął znużony - nie miałem pań na myśli. Po prostu nerwy mnie zawodzą. - No, o tym zdążyłyśmy się już przekonać - zauważyła pierwsza pani. - Ale teraz - ciągnął Gigi uśmiechając się trochę sztucznie do Momo - mówmy już tylko o sobie. - Jeszcze tylko jedno pytanie, zanim będzie za późno - 167 wmieszała się druga pani. - Bo za chwilę dojedziemy na miejsce. Czy zgodziłby się pan, żebym przynajmniej przeprowadziła szybko wywiad z tym dzieckiem? - Dość tego! - wrzasnął Gigi, doprowadzony do ostateczności. - Ja chcę teraz rozmawiać z Momo, i to zupełnie prywatnie! To jest dla mnie ważne! Ile razy mam pani jeszcze tłumaczyć? - Pan sam ciągle mi robi wyrzuty - odpowiedziała pani, teraz równie wściekła jak on - że nie robię panu dostatecznej reklamy. - Tak jest!-jęknął Gigi. - Ale nie teraz! Nie teraz! - Wielka szkoda - stwierdziła pani. - Coś takiego wycisnęłoby ludziom łzy z oczu. Ale jak pan chce. Może będziemy mogli to później zrobić, jeżeli... - Nie!-przerwał jej Gigi. - Ani teraz, ani później, ani w ogóle nigdy. A teraz niech pani łaskawie milczy, dopóki będę rozmawiał z Momo. - No, wie pan! - odpowiedziała pani równie ostro. - Ostatecznie chodzi o pańską reklamę, nie o moją! Powinien pan dobrze zastanowić się, czy może pan pozwolić sobie obecnie na stracenie takiej okazji! - Nie - krzyczał zrozpaczony Gigi - nie mogę sobie na to pozwolić! Ale Momo nie wchodzi w grę. A teraz - błagam panią! - proszę zostawić nas na pięć minut w spokoju! Panie umilkły. Gigi, wyczerpany, przesunął ręką po oczach. - Widzisz teraz, do czego doszedłem. - Roześmiał się z goryczą.- Nie mogę wrócić, nawet gdybym chciał tego. Jestem skończony. „Gigi zawsze pozostanie Gigim!" Pamiętasz? Ale Gigi nie jest już Gigim. Powiem ci jedno, Momo, najniebezpieczniejsze są w życiu marzenia, które się spełniają. W każdym razie, jeżeli dzieje się to tak, jak ze mną. Ja już nie mam o czym marzyć. I nie mógłbym też nauczyć się tego znowu od was. Mam wszystkiego dość. Posępnie spoglądał przez okno. - Jedyną rzeczą, jaką mógłbym jeszcze zrobić, to zamknąć gębę na kłódkę, nic już nie opowiadać, umilknąć może aż do końca życia, a przynajmniej do czasu, kiedy ludzie o mnie zapomną i stanę się znowu nieznanym nieborakiem. Ale być biednym i bez marzeń - nie, Momo, to prawdziwe piekło. Dlatego wolę już zostać tu, gdzie jestem. Wprawdzie to także piekło, ale przynajmniej wygodne. Ach, co ja też opowiadam? Oczywiście, ty nie możesz zrozumieć wszystkiego. Momo tylko patrzyła na niego. Rozumiała przede wszystkim, 168 że Gigi jest chory, śmiertelnie chory. Podejrzewała, że szarzy panowie maczali w tym palce. I nie wiedziała, jak mogłaby mu pomóc, skoro on sam tego nie chce. - Ale ciągle mówię tylko o sobie - powiedział Gigi - teraz ty wreszcie opowiedz, Momo, co w tym czasie przeżyłaś? Właśnie w tej chwili samochód zatrzymał się przed dworcem lotniczym. Wszyscy wysiedli i weszli do hali. Tu Gigiego oczekiwały juz umundurowane stewardessy. Kilku reporterów sfotografowało go i zasypało pytaniami. Ale stewardessy prosiły o pośpiech, bo samolot miał wystartować za parę minut. Gigi pochylił się do Momo, patrząc tylko na nią. I nagle Izy pojawiły się w jego oczach. - Słuchaj, Momo - powiedział tak cicho, że otaczający ich ludzie nie mogli go dosłyszeć - zostań ze mną! Wezmę cię w tę podróż i wszędzie później. Zamieszkasz w moim pięknym domu i będziesz chodziła w aksamitach i jedwabiach, jak prawdziwa mała księżniczka. Bylebyś była ze mną i słuchała mnie. Może wtedy przyjdą mi na myśl znowu prawdziwe opowieści, takie jak dawniej, wiesz? Powiedz tylko „tak", a wszystko się ułoży. Pomóż mi, proszę cię! Momo tak bardzo pragnęłaby pomóc Gigiemu. Aż ją serce od tego bolało. Czuła jednak, ze nie byłoby dobrze, gdyby on był znowu Gigim, i ze ona nie pomogłaby mu, gdyby przestała być dawną Momo. Jej oczy także napełniły się łzami. Potrząsnęła głową. I Gigi zrozumiał. Smutno pokiwał głową, a potem panie, którym sam za to płacił, pociągnęły go za sobą. Z daleka pomachał jeszcze ręką do Momo i ona mu się odwzajemniła, a potem zniknął. Podczas całego spotkania z Gigim Momo nie zdołała wtrącić ani słowa. A tyle miała mu do powiedzenia! Zdawało jej się, ze przez odnalezienie Gigiego dopiero go naprawdę utraciła. Powoli odwróciła się i poszła ku wyjściu. I nagle ogarnął ją piekący strach: utraciła także Kasjopeję! Rozdział szesnasty Nadmiar strapień - Więc dokąd cię zawieźć?-spytał kierowca, kiedy Momo wsiadła z powrotem do eleganckiego samochodu Gigiego. Dziewczynka zmieszana patrzyła przed siebie. Co miała mu odpowiedzieć? Dokąd właściwie chciała jechać? Musiała poszukać Kasjopeji. Ale gdzie? Kiedy i gdzie ją zgubiła? Wiedziała na pewno, ze podczas całej jazdy z Gigim żółwia juz nie było. A więc przed dom Gigiego! I teraz przypomniała sobie także, ze na pancerzu Kasjopeji widniały słowa: ŻEGNAJ! i IDĘ SZUKAĆ CIEBIE. Oczywiście, Kasjopeja z góry wiedziała, że za chwilę się zgubi. Dlatego poszła szukać Momo. Ale gdzie miała Momo szukać Kasjopeji? - No, pośpiesz się trochę - powiedział kierowca, bębniąc palcami na kierownicy. - Mam jeszcze co innego do roboty oprócz wożenia cię na spacer. - Proszę, zawieź mnie do domu Gigiego - odpowiedziała Momo. Kierowca spojrzał na nią zdziwiony. - Zdaje mi się, ze miałem cię odwieźć do domu. A może będziesz teraz mieszkała u nas? - l\|je - odparła Momo. -Zgubiłam coś na ulicy i muszę tego poszukać. Kierowca nie miał nic przeciw temu, bo i tak musiał tam wrócić. Kiedy przybyli przed willę Gigiego, Momo wysiadła i zaraz zaczęła poszukiwania - Kasjopejo! - wołała co chwilę cicho - Kasjopejo ! - Czego ty właściwie szukasz? - spytał kierowca przez okno samochodu. - Żółwia mistrza Hory - odpowiedziała Momo. - Nazywa się Kasjopeja i zna przyszłość na pół godziny naprzód. Pisze litery na swoim pancerzu. Muszę ją koniecznie znaleźć. Pomożesz mi? - Nie mam czasu na głupie żarty! - burknął kierowca i wjechał przez bramę, która zaraz się zamknęła. Momo szukała więc sama. Przeszukała całą ulicę, ale nie znalazła Kasjopeji. „Może wyruszyła już z powrotem do amfiteatru" - pomyślała. uziewczynka poszła wolno tą samą drogą, którą tu przyszła. 1 70 Zaglądała przy tym za każdy załom muru i do każdego rowu. I ciągle wołała żółwia. Ale na próżno. Dopiero późną nocą dotarła do amfiteatru. Także i tu starannie przeszukała wszystko mimo panującej ciemności