... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Zły humor monarchini najczęściej wynikał z bezczynności - gdy czekała na coś i w żaden sposób nie mogła przyspieszyć biegu wypadków. Wtedy bywała nieznoś- na. Na co dzień jednak mogła uchodzić za wzór wyrozumiałej i łagodnej pani, stanowczej, ale nigdy złośliwej. Bezwzględnie należało wykonywać polecenia, lecz poza tym - o, naprawdę niezmiernie rzadko ktoś ze służby lub domowników zasługiwał w jej oczach na surową karę, zwykle otrzymywał napomnienie, czasem zaledwie połajankę. Gdyby nie rygor, jaki zaprowadziła w pałacu Czarna Perła, żołnierze mogliby drzemać na warcie. Obudziwszy opartego o ścianę strażnika, królowa powiedziałaby pewnie: „No wiesz?...". Ohegened i Vasaneva oberwali jak nigdy dotąd. „Głupiec i nieudacznica" - powiedziała Ezena. „Ohegened". Stary wojak postąpił krok naprzód i dostał w pysk, aż głowa odskoczyła mu na ramię. Królowa była kobietą słusznego wzro- stu, zdrową, najzwyczajniej w świecie silną. „A ty nawet się do mnie nie zbliżaj" - ostrzegła kocicę - „bo cię rzucę kopniakiem na ścianę. Jeśli cokolwiek (słyszycie? co- kolwiek!) wydarzy się dzisiejszej nocy, ptak w parku krzyknie głośniej niż zwykle, Anessa kichnie, a ja... nie wiem... znajdę w łóżku krzywo ułożoną poduszkę... Odpowiecie za to. Oboje. Głupiec i nieudacznica" - powtórzyła. „Teraz wyjdźcie". Oficer, który na czele kilkuset zbrojnych wywiódł kiedyś na manowce kilkutysięczną armię, omal jej nie unicestwiając w głuchych borach; najsłynniejsza złodziejka Szereru; pięciu- set najdzielniejszych żołnierzy Dartanu. To nie wystarczyło do pojmania samotnej nieuzbrojonej kobiety, która niczego się nie spodziewała i szła środkiem pałacowego korytarza. Otoczona przez nieudolne sługi, bezradna i upokorzona, po- zbawiona wszelkiej władzy, bezsilna, już chyba tylko tytularna królowa Dartanu, poszła do swojej Pierwszej Perły i rzekła: „Nie będziesz dzisiaj spała. Ani słowa. Nie pytaj, dlaczego, bo nie będę się przed tobą tłumaczyć. Masz nie spać; to wszystko". „Tak, wasza królewska wysokość". „Masz tu broń?". Anessa zaniemówiła. „Broń?...". „Broń, Anesso. Nie rób min, bo kiedyś wymachiwałaś szty- letem tak zręcznie, że omal przez to nie trafiłam do więzienia. Pytam, czy masz tu broń?". „Nie, wasza...". „To każ sobie przynieść. Od tej chwili ma cię nie odstępować przyboczna". „T... tak, wasza królewska...". „Dobranoc". Ezena wyszła. Miewała już sny, dziwne sny. Kiedyś. Sny, które właściwie wcale nie były snami, bo raczej objawieniami. Ale teraz... Śniły z Anes- są to samo, a jednak nie uwierzyła. Wydała odpowiednie rozkazy, mając jednak poczucie, że jest po prostu śmieszna. Opowiadając o wydumanym spisku, prawie się zaczerwieniła pod spojrzeniem komendanta straży pałacowej, który niemal bez ogródek pytał ją wzrokiem: „Czyś ty, babo, kompletnie oszalała?...". Nie znalazła wtedy w sobie dość odwagi, by przywołać go do porządku. Bo rzeczywiście - Hayna? Wkradająca się do pałacu z zamiarem zabicia Anessy?... I co jeszcze? Historia, którą Gotah-Przyjęty przedstawił Vasanevie, nicze- go nie wyjaśniała do końca. Ezena miała wrażenie, że nastąpi- ło dziwne odwrócenie ról. Kiedyś, w Sey Aye, mędrzec Szerni musiał tłumaczyć przestraszonej młodej kobiecie, że od Szerni bardzo niewiele zależy; że wszystko, co zawieszona nad światem potęga miała zrobić, zrobiła już dawno, a teraz Szererem rządzą istoty rozumne, przede wszystkim ludzie. Cztery lata później ta sama kobieta gotowa była tłumaczyć Przyjętemu, że... chyba gdzieś się zagalopował, nadmiernie czymś przejął, wyolbrzymił zagrożenie... Ezena nie znała opinii Kęsy, ale gdyby jej zostały przedstawione — roześmiałaby się głośno, odnajdując w swojej dawnej Perle wyrazicielkę większości własnych myśli i uczuć. Jaka wojna Szerni? Jakie Trzy Siostry? Jaki tam Feren?... Co mia- ła w związku z tym wszystkim robić? Usiąść w swojej komnacie, podeprzeć głowę ręką i czekać, bo przecież lada tydzień, lada rok, może rozlecieć się Feren, a wtedy... oho-ho! Czyli, niby co? Nie wiadomo... bo może i nic. A poza tym - co właściwie zagrażało władczyni Dartanu? Ja- kaś... dzika piratka, będąca pół kobietą, pół Przedmiotem? Jak ktoś taki mógł realnie zagrozić królowej, jej Pierwszej Perle i oso- bistej przybocznej? No tak, prawda: obłąkany człowiek, które- mu nie zależało na życiu, mógł być groźny. Jednakże podobne zagrożenia zawsze były wpisane w losy władców i nic na to nie dało się poradzić. Prowadzało się ze sobą przyboczne, wystawiało straże, opłacało różnych szpicli, mających wyszukiwać i dema- skować w zarodku wszelkie spiski. Co jeszcze? Ale potem pojawiły się sny. Takie jak przed laty, na pewno nie przypadkowe