... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Od momentu otwarcia ognia przez grupę na pomoście sygnalizacyjnym minęła niespełna minuta. Shenker, Haas i Akbar ruszyli do akcji w tej samej chwili, kiedy Sheila Teng nadała jednowyrazowe hasło-ostrzeżenie. Shenker i Haas pobiegli przez wagon bagażowy na tył pociągu, Akbar zaś udał się w kierunku odwrotnym, żeby pomóc Teng w kabinie maszynisty. Shenker i Haas, pędząc co sił z bronią w pogotowiu, znajdowali się na końcu pierwszego wagonu, kiedy nastąpił wybuch, lecz nawet nie przystanęli. Oboje byli przekonani, że uderzenie na pociąg skoncentruje się na lokomotywie i wagonie z dyplomatami. Za lokomotywę odpowiadała Teng z Akbarem, oni natomiast zajmowali się tamtym wagonem. Trzy minuty po wstępnym ostrzeżeniu Shenker i Haas minęli Raoula Attenderę i Lisę Ruffio, wpadli do centrum informacji mieszczącego się w przedziale A przedostatniego wagonu w składzie pociągu. Mohamed Kawi przy monitorach radaru spokojnie przedstawił im sytuację: - Czterej na dachu. Musieli się zaczaić nad wylotem tunelu. Kiedy przyspieszyliśmy, jeden spadł, więc teraz mamy trzech. - Odpalą ładunki w oknach i wrzucą granaty oślepiające - przepowiedziała Shenker. - Tak samo jak w londyńskiej ambasadzie Iranu. Gdzie oni są dokładnie? - Prawie bezpośrednio nad nami - odrzekł Kawi. Czwórka terrorystów odruchowo spojrzała na sufit. - Poruszają się ostrożnie - ciągnął Libijczyk. - Nie sądzę, żeby spodziewali się tej prędkości. - Co z Sheilą? - spytała przywódczyni terrorystów. - W porządku. Przed chwilą z nią rozmawiałem. Maszynista nie żyje. Sheila twierdzi, że na pomoście było trzech ludzi, a na ziemi trzech albo czterech. - Ładunki na drzwiach - wtrącił Haas kiwając głową. - Dwa wypaliły na początku pierwszego wagonu. Shenker odwróciła się i cicho powiedziała do Lisy Ruffio: - Przejdź się po wagonach i zobacz, czy nic się nie dzieje. - A co z tymi na dachu? - spytała piersiasta Włoszka. - Żaden problem - odparła Shenker. - Stracili element zaskoczenia. Poradzimy sobie z nimi. Ruffio skinęła głową i opuściła przedział. Shenker zwróciła się do pozostałych: - Dobrze. Mamy trzy minuty, może mniej. Nie wydarzyło się nic takiego, czego byśmy się nie spodziewali. Ćwiczyliśmy to setki razy. Są jakieś pytania? Pytań nie było. Shenker odwróciła się na pięcie i wyszła, a za nią cała reszta, także Mohamed Kawi. Otworzyła drzwi sąsiedniego przedziału za pomocą klucza zabranego konduktorowi. Na górnej i dolnej pryczy leżały cztery identyczne walizki, a dwie wsunięto pod dolną leżankę. Obie walizki na górnej półce były puste, gdyż zabrano z nich broń, która posłużyła terrorystom do przejmowania pociągu, lecz dwie niższe zawierały komplet lekkich kamizelek kuloodpornych i zestaw masek przeciwgazowych dla każdego członka grupy. Kamizelki zabrano podczas napadu na arsenał w St. Augustine, natomiast maski pochodziły z waszyngtońskiego przedsiębiorstwa zaopatrzeniowego. Zazwyczaj używali ich ludzie pracujący przy produkcji toksycznych chemikaliów, ale podwójne filtry masek skutecznie przeciwdziałały również gazom stosowanym przez oddziały szturmowe policji i wojska. Ponieważ zasłaniały całą twarz i głowę, dodatkowo ochraniały przed uderzeniem granatów błyskowych - a Annalise Shenker wiedziała, że ludzie atakujący z dachu wagonu posłużą się granatami. Shenker i trójka pozostałych terrorystów zdołali nałożyć kamizelki i maski w ciągu czterdziestu pięciu sekund, o dwie sekundy poprawiając rekord ustanowiony podczas ćwiczeń w waszyngtońskim magazynie. Zajęcie pozycji zabrało im następne dwadzieścia sekund. Shenker i Haas ustawili się w połowie krótkiego korytarza prowadzącego do przeszklonego salonu z tyłu ostatniego wagonu, a Raoul Attendera i Mohamed Kawi zajęli miejsca za ich plecami, zwróceni w przeciwną stronę. Cała czwórka uzbrojona była w Ingramy o krótkich lufach. Shenker przykucnęła w korytarzu, opierając się ramieniem o drzwi przedziału B, żeby nie stracić równowagi wskutek kołysania pędzącego pociągu. Z miejsca, gdzie uklękła, widziała przerażonego Helmuta Klassena, zachodnioniemieckiego ambasadora przy ONZ. Niski, baryłkowaty dyplomata siedział przykuty kajdankami do fotela dokładnie naprzeciwko tylnego okna wagonu. Było oczywiste, że jeden z atakujących spróbuje wedrzeć się właśnie tamtędy. - Tapferkeit, mein Freund - zawołała ironicznie przez maskę przekrzykując stukot kół. - Odwagi, przyjacielu, nikt nie jest wieczny. Sprawdziła położenie wskazówki minutowej na dużym męskim zegarku, który nosiła na prawym przegubie. Jeśli Kawi nie mylił się w ocenie sytuacji, w tej chwili tamci powinni zajmować pozycje dokładnie nad nią. - Pamiętajcie - mówiła szybko. - Jest ich trzech. Najpierw wysadzą ładunki na oknach. Zobaczcie, którędy wskoczą, i zaraz chować głowy. Jak już wybuchną granaty, otwieracie ogień. Mierzyć nisko. Strzelacie do oporu, chyba że rozkażę przerwać ogień. Nie zwracajcie na nic uwagi, słuchajcie własnego... Dalszy ciąg jej wypowiedzi zagłuszyła potrójna eksplozja ładunków okiennych zdetonowanych przez trzech ocalałych ludzi z oddziału Bowmana