X


... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Nie uda�o nam si� nawet jeszcze skontaktowa� z innymi miastami, ale to dopiero pocz�tek. - Pocz�tek czego? Randu potrz�sn�� g�ow�. - Jeszcze nie wiemy. Liczymy na cud. Doszli�my do tego samego wniosku, co ty - �e kryzys Seldona jest tu�, tu�. Galaktyka pe�na jest szcz�tk�w Imperium - wskaza� r�kami na sufit. - Genera�owie wierc� si� niespokojnie. Nie s�dzisz, �e pewnego dnia kt�ry� z nich mo�e zdoby� si� na odwag� i uderzy� na Fundacj�? Bayta zastanowi�a si� chwil�, a potem potrz�sn�a g�ow� tak stanowczym ruchem, �e kosmyk jej d�ugich w�os�w znalaz� si� za uchem. - Nie ma o tym mowy. Ka�dy z nich wie doskonale, �e atak na Fundacj� jest samob�jstwem. Bel Riose przewy�sza� ich wszystkich odwag� i umiej�tno�ciami i mia� do dyspozycji ca�� flot� Imperium, a mimo to nie wygra� z planem Seldona. Czy jest genera�, kt�ry o tym nie wie? - No a gdyby�my ich zach�cili? - Do czego? Do skoczenia w czelu�� pieca atomowego? I niby czym mieliby�cie ich zach�ci�? - Hmm, jest taki jeden... nowy. Od roku, a mo�e dw�ch, docieraj� do nas wie�ci o dziwnym cz�owieku, kt�rego nazywaj� Mu�em. - Mu�em? - zastanowi�a si�. - S�ysza�e� kiedy o nim, Torie? Toran przecz�co potrz�sn�� g�ow�. - No wi�c co z tym Mu�em? - spyta�a. - Nie wiem nic pewnego. Ale m�wi�, �e odnosi zwyci�stwa nawet w sytuacjach, kiedy pozornie nie ma �adnych szans. Te wie�ci mog� by� przesadzone, ale tak czy inaczej by�oby dobrze zawrze� z nim znajomo��. Zdarzaj� si� ludzie o du�ych zdolno�ciach i ambicjach, kt�rzy nie wierz� w Hari Seldona i jego prawa psychohistorii. Mogliby�my go umocni� w tej niewierze. By� mo�e uderzy�by na Fundacj�. - I Fundacja by wygra�a. - Tak... ale mo�e nie przysz�oby im to �atwo. M�g�by powsta� kryzys, z kt�rego mogliby�my skorzysta� i zmusi� despot�w z Fundacji do zawarcia z nami kompromisu. W najgorszym razie daliby nam na pewien czas spok�j i wtedy mogliby�my obmy�li� co� lepszego. - Co o tym s�dzisz, Torie? Toran u�miechn�� si� niepewnie i zacz�� si� bawi� kosmykiem w�os�w, spadaj�cym mu na oczy. - To, o czym m�wi, niczym nam nie grozi, ale kto to jest ten Mu�? Co o nim wiesz, Randu? - Na razie nic. M�g�by� nam w tym pom�c, Toran. I twoja �ona, je�li si� zgodzi. Rozmawiali�my o tym z twoim ojcem. Przedyskutowali�my dok�adnie ca�� spraw�. - W jaki spos�b mogliby�my wam pom�c? Czego od nas oczekujesz? Toran spojrza� na �on� pytaj�cym wzrokiem. - Byli�cie w podr�y po�lubnej? - Hmm... tak... je�li mo�na tak nazwa� podr� z Fundacji. - A co powiedzia�by� na propozycj� wycieczki na Kalgan? Klimat podzwrotnikowy, pla�e, sporty wodne, polowania - idealne miejsce na wczasy. St�d jest tam oko�o siedmiu tysi�cy parsek�w... nie tak daleko. - A co jest na Kalganie? - Mu�! A przynajmniej jego ludzie. Zdoby� Kalgan w ubieg�ym miesi�cu, i to bez bitwy, mimo �e w�adca kalga�ski odgra�a� si�, wcze�niej przez radio, �e raczej rozbije planet� w jonowy py�, ni� si� podda. - A gdzie jest teraz poprzedni w�adca? - Nie ma go ju� - rzek� Randu wzruszaj�c ramionami. - I co ty na to? - A co mamy tam robi�? - Tego nie wiem. Ja i Fra� jeste�my ju� starzy. Poza tym jeste�my prowincjuszami. Wszyscy Handlarze na Haven s� prowincjuszami. Sam to powiedzia�e�. Prowadzimy handel na bardzo ograniczon� skal�, nie jeste�my ju� takimi obie�y�wiatami, kr���cymi po ca�ej Galaktyce, jak nasi przodkowie. B�d� cicho, Fra�! Wy dwoje znacie Galaktyk�. Bayta m�wi z �adnym akcentem fundacyjnym. Mo�e uda wam si� co� znale��. Gdyby uda�o si� wam. nawi�za� kontakt z... ale nie oczekujemy a� tak wiele. Przemy�lcie to. Je�li chcecie, mo�ecie si� spotka� z ca�� nasz� grup�... O nie, nie wcze�niej ni� w przysz�ym tygodniu. Musicie troch� odpocz��. Zapad�o milczenie, ale nie trwa�o d�ugo, bo Fra� rykn��: - Kto si� jeszcze napije? To znaczy, kto opr�cz mnie? Kapitan i Burmistrz Kapitan Ha� Pritcher nigdy nie �y� w luksusie i nie przywi�zywa� do tego wagi. Trzyma� si� zasady, �eby unika� samoanalizy i wszelkich postaci filozofii i metafizyki, kt�re nie by�y bezpo�rednio zwi�zane z jego prac�. To pomaga�o. Jego praca polega�a g��wnie na tym, co Departament Wojny nazywa� "wywiadem", bywalcy salon�w "zbieraniem tajnych informacji", a reszta "szpiegostwem". Niestety, bez wzgl�du na nazw�, by�o to - pod�e zaj�cie wymagaj�ce nieustannej czujno�ci, by nie popa�� w rutyn� i podejrzliwo�� w stosunku do ka�dego, aczkolwiek ogl�daj�c telewizj� i s�uchaj�c kwiecistych komentarzy, m�g�by kto� doj�� do przekonania, �e jest to ciekawe zaj�cie. Spo�ecze�stwo godzi si� na t� instytucj�, gdy� wymaga tego "interes pa�stwa", ale poniewa� filozoficzne spojrzenie na te sprawy doprowadza�o zawsze kapitana Pritchera do wniosku, �e �atwiej jest uspokoi� spo�ecze�stwo ni� w�asne sumienie, da� spok�j filozofowaniu. Jednak teraz, w luksusowym przedpokoju burmistrza, nie m�g� powstrzyma� si� od refleksji nad swym �yciem. Inni stale awansowali, cho�, jak przyznawano, byli mniej zdolni od niego. Na niego wci�� sypa�y si� upomnienia, niemal bez przerwy musia� wys�uchiwa� r�nych zarzut�w pod swoim adresem. Mimo to, trwa� uparcie przy swoim, wierz�c niez�omnie, �e niesubordynacja w imi� �wi�tych "interes�w pa�stwa" zostanie przecie� kiedy� w�a�ciwie oceniona i doceniona. I oto znajdowa� si� teraz w poczekalni przed gabinetem burmistrza, pilnowany przez pi�ciu �o�nierzy i prawdopodobnie czeka� go s�d wojenny. Ci�kie, marmurowe drzwi rozsun�y si� cicho, ukazuj�c czerwony plastikowy dywan i wybite at�asem �ciany, w kt�rych znajdowa�y si� inne drzwi, r�wnie� marmurowe, lecz inkrustowane metalem. Wyszli z nich dwaj urz�dnicy odziani w stroje o prostych liniach, jakie noszono przed trzystu laty i oznajmili: - Audiencja dla kapitana Hana Pritchera z wywiadu. Kiedy Pritcher podszed� do nich, cofn�li si� o krok z ceremonialnym uk�onem. Jego eskorta zatrzyma�a si� przy pierwszych drzwiach i do �rodka wszed� sam. Po drugiej stronie drzwi, w ogromnym, urz�dzonym z zaskakuj�c� prostot� pokoju, za ogromnym, zaskakuj�co kanciastym biurkiem, siedzia� niepozorny m�czyzna, kt�ry prawie gin�� w tym otoczeniu. Burmistrz Indbur, trzeci z kolei o tym nazwisku, by� wnukiem pierwszego Indbura, cz�owieka bezwzgl�dnego i zdolnego, kt�ry pierwsz� z owych cech zademonstrowa� w ca�ej okaza�o�ci przechwytuj�c w szczeg�lny spos�b w�adz�, drug� natomiast wykaza� si� k�ad�c zr�cznie kres groteskowym pozosta�o�ciom wolnych wybor�w i jeszcze zr�czniej sprawuj�c wzgl�dnie spokojne rz�dy. Burmistrz Indbur by� synem drugiego Indbura, pierwszego burmistrza w historii Fundacji, kt�ry uzyska� ten urz�d z racji swego urodzenia, i kt�ry tylko w po�owie przypomina� ojca, bo by� tylko bezwzgl�dny

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.