... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Kiedy nie spała, najczęściej niepohamowanie krzyczała i płakała. W jednej z nielicznych chwil przytomności umysłu poprosiła Kahlan, żeby została królową Galei i dbała o bezpieczeństwo jej ludu. Harold wolał pozostać dowódcą galejskiej armii, więc odrzucił koronę. Kahlan niechętnie się na to zgodziła. Książę spojrzał przelotnie na innych. - Musimy porozmawiać, Matko Spowiedniczko. ROZDZIAŁ 41 Zgodnie z poleceniem księcia Harolda kapitan Ryan i dwaj jego ludzie pojechali zająć się żołnierzami i końmi; pozostali stłoczyli się w małym domku myśliwskim. Zedd i Warren siedli na ławie zrobionej z deski położonej na dwóch kawałkach pnia. Verna i Adie siedziały pod przeciwległą ścianą, na drugiej ławie. Cara wyglądała przez małe okienko. Generał Meiffert stał obok Mord-Sith i patrzył, jak książę wodzi tam i z powrotem palcem po brzegu stołu. Kahlan splotła dłonie na stole. - A więc - zaczęła, bojąc się najgorszego - jak Cyrilla? Harold wygładził przód munduru. - Królowa... wyzdrowiała. - Królowa...? - Kahlan podniosła się z krzesła. - Cyrilla wyzdrowiała? Cóż za cudowna wiadomość, Haroldzie! I w końcu znów przejęła koronę? Jeszcze lepiej! Kahlan była zachwycona, że już nie musi być królową Galei. Był to - podobnie jak funkcja Matki Spowiedniczki - ciężki obowiązek, który lepiej wypełniała jej siostra. Ale jeszcze bardziej ucieszyła ją wieść, że jej przyrodnia siostra wreszcie wyzdrowiała. Choć nigdy nie były sobie bliskie, szanowały się. A jeszcze bardziej niż wieść o wyzdrowieniu Cyrilli radowało Kahlan to, że Harold wreszcie się do nich przyłączył ze swoimi żołnierzami. Miała nadzieję, że zdołał zebrać te sto tysięcy, o których wcześniej mówili; byłby to dobry zaczątek armii, którą Kahlan zamierzała i musiała zgromadzić. Harold oblizał popękane od mrozu wargi. Zgarbione ramiona księcia powiedziały Kahlan, że zwoływanie wojska było trudne, a podróż męcząca. Jeszcze nigdy nie widziała, żeby miał tak znużoną twarz. Miał błędny, pusty wzrok, który przypomniał jej ojca. Kahlan uśmiechnęła się promiennie, żeby podkreślić swoją wdzięczność. - Ilu żołnierzy przyprowadziłeś? Na pewno przyda się nam całe sto tysięcy. To by podwoiło nasze siły. Duchy wiedzą, jak bardzo tego potrzebujemy. Wszyscy milczeli. Powiodła po nich wzrokiem, ale nikt nie spojrzał jej w oczy. Poczucie ulgi zaczęło opuszczać Kahlan. - Ilu żołnierzy przyprowadziłeś, Haroldzie? Przeczesał grubymi palcami swoje długie, gęste ciemne włosy. - Około tysiąca. Osunęła się na krześle, patrząc nań z osłupieniem. - Tysiąc??? Potaknął, nie patrząc jej w oczy. - Kapitana Bradleya i jego ludzi. Tych, którymi wcześniej dowodziłaś w walce. Kahlan poczuła, jak krew napływa jej do twarzy. - Potrzebujemy wszystkich twoich żołnierzy. Co się dzieje, Haroldzie? Wreszcie spojrzał jej w oczy. - Królowa Cyrilla odrzuciła mój plan zabrania wojsk na południe. Krótko po tym, jak ją odwiedziłaś, odzyskała zmysły. Była znów sobą, pełną ambicji i zapału kobietą. Wiesz przecież, jaka była. Zawsze była niestrudzoną orędowniczką Galei. - Odruchowo bębnił palcami o stół. - Boję się jednak, że choroba ją odmieniła. Jest przerażona Imperialnym Ładem. - Ja też - odparła Kahlan z chłodną, powściąganą wściekłością; czuła ramieniem miecz Richarda; widziała, jak Harold spojrzał na ów oręż. - Wszyscy w Midlandach boją się Ładu. I dlatego potrzebujemy tych żołnierzy. Książę potakiwał, kiedy mówiła. - Tak też jej powiedziałem. Tak powiedziałem. Odparła, że jest królową Galei i najpierw musi dbać o naszą krainę. - Galea przyłączyła się do imperium D’Hary! Bezradnie rozłożył ręce. - Kiedy chorowała, nie była... świadoma, że to się wydarzyło. Mówi, że przekazała ci koronę, żebyś dbała o bezpieczeństwo ludu, a nie po to, byś się zrzekała suwerenności. - Opuścił ręce. - Głosi, że nigdy nie miałaś do tego prawa, i odmawia uznania tego. Kahlan spojrzała na pozostałych - milczeli jak grupa surowych sędziów. - Przedyskutowaliśmy już to wszystko, Haroldzie. Midlandy są w niebezpieczeństwie. - Zatoczyła łuk ręką. - Cały Nowy Świat jest w niebezpieczeństwie! Musimy razem stawić temu czoło, a nie bronić po jednej krainie lub kazać każdej krainie bronić się samodzielnie. Jeśli tak uczynimy, przepadniemy, jedna kraina po drugiej. Powinniśmy się trzymać razem. - W zasadzie się z tobą zgadzam, Matko Spowiedniczko. Ale królowa Cyrilla nie. - Więc Cyrilla wcale nie wyzdrowiała, Haroldzie. Wciąż jest chora. - Możliwe, ale nie mi o tym decydować. Kahlan położyła łokieć na stole, przycisnęła czoło do palców. Myśli kłębiły się jej w głowie, krzyczały, że to nie może być prawda. - A Jebra? - zapytał z ławy Zedd; Kahlan poczuła ulgę, usłyszawszy jego głos, jakby rozsądek brał górę nad szaleństwem tego, co słyszała, jakby ten głos mógł wszystko naprawić. - Zostawiliśmy jasnowidzącą, żeby pomagała w opiece nad Cyrillą i doradzała ci. Jebra z pewnością musiała odwodzić Cyrillę od takich działań. Harold znów zwiesił głowę. - Królowa Cyrilla rozkazała, żeby Jebrę wtrącono do lochu. Co więcej, nakazała, żeby Jebrze obcięto język, jeśli znów powie choć słowo z tych swoich bluźnierstw, jak to nazywa królowa Cyrilla. Kahlan aż zamrugała ze zdumienia. I to nie czyny Cyrilli tak ją tym razem zdumiały. Łamiącym się głosem, bez żadnych ceremonii, bez odrobiny szacunku, zapytała: - Dlaczego miałbyś, Haroldzie, słuchać rozkazów wariatki? Zacisnął zęby, urażony jej tonem. - Matko Spowiedniczko, ona jest nie tylko moją siostrą, ale i królową. Przysięgałem, że będę posłuszny królowej w sprawach obrony mieszkańców Galei. Wszyscy nasi żołnierze, którzy wspólnie tu z wami walczyli, również przysięgali bronić przede wszystkim naszej krainy. Już im przekazałem rozkazy królowej. Wszyscy musimy natychmiast wracać do Galei. Przykro mi, ale tak właśnie musi się stać. Kahlan uderzyła pięścią w stół, poderwała się na nogi. - Galea blokuje dolinę Callisidrinu! To brama wprost do centrum Midlandów! Nie widzisz, jakie to może być kuszące dla Imperialnego Ładu? Nie rozumiesz, że dzięki temu mogą rozdzielić Midlandy? - Oczywiście, że rozumiem, Matko Spowiedniczko. Sztywno wyciągniętą ręką wskazała leżący za domkiem obóz