... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Spędził tak niejedną bezsenną noc. Ludzie umierali, a on oddawał ciała zmarłych ziemi, która na nie czekała. Wygłaszał kazania i odprawiał modlitwy. Młodzi kochali się, a on legalizował i poświęcał ich związki. Syn profesora matematyki, Sidneya Landaua, uciekł z jasnowłosą córką Szweda Jensena, trenera lekkoatletyki. Kiedy pani Landau położyła się do łóżka po zażyciu środków uspokajających, rabin Kind i jej mąż udali się tej samej nocy na spotkanie z państwem Jensen i ich luterariskim pastorem, Ralphem Jurgenem. Na zakończenie tego trudnego wieczoru Michael i profesor Landau wracali razem przez uśpiony kampus. — To po prostu zaniepokojeni rodzice — stwierdził z westchnieniem Landau. — Tak samo zaniepokojeni jak my. I równie wystraszeni. — Masz rację. — Porozmawiasz z tą parą bezmyślnych pędraków, jak wrócą? — Oczywiście! — Ach, to się zresztą i tak na nic nie zda! Jej rodzice to ludzie wyjątkowo bogobojni. Widziałeś ich pastora. — Nie uprzedzajmy wypadków, Sidney, poczekajmy do powrotu dzieci. Daj im szansę poszukania własnej drogi. — Zamilkł na chwilę. — Tak się składa, że ten problem nie jest mi całkiem obcy. — Faktycznie, masz rację — przyznał profesor Landau i pokiwał głową. — Nie powinienem był zwracać się z tym do ciebie. Powinienem był zwrócić się z tym do twojego ojca. Michael zmilczał. ; Profesor Landau zerknął na niego. 384 RABIN — Znasz ten stary dowcip o zrozpaczonym ojcu, który przychodzi do rabina i skarży się, że jego syn uciekł z siksą, a potem się ochrzcił? — Nie. — „Miałem syna, rabi", powiada, „który został gojem. Co mam robić?" Rabi pokiwał głową. „Ja też miałem syna", powiada, „który poślubił siksę i został gojem". „I co wtedy zrobiłeś, rabi?", pyta nieszczęśliwy Żyd. „Poszedłem do synagogi i zacząłem się modlić do Boga", powiada rabi, „i w pewnej chwili wypełnił świątynię Jego gromowy głos". „I co powiedział, rabi?", dopytuje się zrozpaczony ojciec. „Powiedział: JA TEŻ MIAŁEM SYNA..." Roześmiali się obaj niewesoło. Profesor z widoczną ulgą skręcił w uliczkę prowadzącą do jego domu. — Dobranoc, rabi. — Dobranoc, Sidney. Dzwoń, gdybyś mnie potrzebował. W chwilę potem dobiegł Michaela z ciemności cichy płacz oddalającego się Landaua. I tak płynęły rabinowi dni. ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY ÓSMY Michael, trzymając syna za rączkę, czekał na żwirowym peronie dworca kolejowego na pociąg z Filadelfii. Kiedy lokomotywa mijała ich z łoskotem, Max z całej siły ścisnął jego dłoń. — Przestraszyłeś się? — zapytał go ojciec. — Aha, jak kiedy ktoś nagle głośno kichnie. — Taki duży chłopiec nie powinien się bać — powiedział Michael, i sam nie mógł przez chwilę uwierzyć w to, że jego syn jest już dużym chłopcem. — Wiem — zgodził się z nim Max nie wypuszczając jednak ręki ojca. 25 Rabin 385 NOAH GORDON Leslie wysiadła z wagonu i szła w ich stronę. Wyglądała na zmęczoną. Ucałowała obydwu, po czym wsiedli do zielonego forda tudora, który przed niecałymi dwoma laty zastąpi} plymoutha. — Jak poszło? — zapytał ją Michael. Wzruszyła ramionami. — Doktor Reisman to bardzo miły człowiek. Zbadał mnie, obejrzał wyniki twoich testów i oznajmił, że z połączenia nas dwojga życie powinno dosłownie wytrysnąć. Następnie poklepał mnie po plecach i poradził, żebyśmy nie ustawali w wysiłkach, a ja zostawiłam jego sekretarce nasz adres, żeby ci mogli przysłać niebotyczny rachunek. — Cudownie! — Prawdę mówiąc, dał mi też kilka praktycznych wskazówek. — Mianowicie? — Próbę odbędziemy później. — Przygarnęła Maxa i przytuliła go. — Bogu dzięki, mamy przynajmniej tego szkraba. Weźmy sobie parę dni urlopu, Michael — dodała po chwili chowając twarz we włosach syna. Rabin stwierdził nagle, że i on gwałtownie potrzebuje odpoczynku. — Moglibyśmy pojechać do Atlantic City i zobaczyć się z ojcem. — Niedawno się z nim widzieliśmy. Mam lepszy pomysł. Wynajmijmy opiekunkę do dziecka i wyskoczmy gdzieś tylko we dwoje. Na przykład na parę dni w góry Pocono. — Kiedy? — Powiedzmy jutro. Ale kiedy wieczorem kąpała Maxa, zadzwonił do rabina profesor Felix Sommers, przewodniczący komitetu budowlanego. Michael rozmawiał z nim przez kilka minut. Członkowie komitetu wrócili właśnie z kolejnego objazdu nowych świątyń. — No i co, widzieliście tę synagogę w Pittsburghu? — Jest piękna! — zachwycił się Sommers. — Niezupełnie to o co nam chodzi, ale piękna jak marzenie! Tamtejszy rabin cię zna. Prosił, żeby cię pozdrowić. Nazywa się Levy. 386 RABIN " — Joe Levy! Przyzwoity facet — ucieszył się Michael i zamilkł na chwilę. — Słuchaj, Felix, ile my to już obejrzeliśmy świątyń? — Dwadzieścia osiem... O Boże!..