... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Zrozumiałem, że w wyniku zetknięcia z naturą, w wyniku obserwacji wszystkiego, co się dzieje na świecie, w wyniku doświadczenia w głównym ośrodku nerwowym powstają związki, które stanowią jak gdyby odbicie natury. Ten świat utrwala się w pamięci człowieka w postaci kodów sygnałowych, w postaci słów i obrazów. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie praca pewnego biofizyka, badającego pracę nerwów wzrokowych oka. Przeciął on nerw wzrokowy żaby i końce jego podłączył do oscylografu — przyrządu, który pozwala obserwować impulsy elektryczne. I gdy skierował w oko żaby jaskrawą wiązkę światła, to w oscylografie zobaczył szybko następujące po sobie impulsy elektryczne, ściśle przypominające te, które są używane do kodów liczb i słów w maszynach elektronowych. Przez nerwy, od punktu podrażnienia do neuronów mózgowych, mkną sygnały świata zewnętrznego w kształcie kolejnych impulsów elektrycznych — „zer” i „jedynek”. Koło się zamknęło. Procesy, przebiegające w układzie nerwowym człowieka mają wiele wspólnego z procesami przebiegającymi w maszynach elektronowych. Ale układ nerwowy człowieka stwarza się sam i sam się udoskonala, bogaci przez doświadczenie życiowe. Pamięć kształci się i uzupełnia bez przerwy w wyniku kontaktu człowieka z życiem, studiów, utrwalania w komórkach mózgowych wrażeń, obrazów, uczuć, wzruszeń. Współdziałanie zaś maszyny z życiem jest zgoła nikłe, maszyna nie czuje, pamięć jej jest ograniczona, nie zbogacają jej nowe czynniki. Czy można stworzyć maszynę, która rozwijałaby się i doskonaliła według jakichś wewnętrznych praw swego układu? Czy można skonstruować maszynę, która by sama, bez pomocy lub przy minimalnej pomocy człowieka zbogacała swą pamięć? Czy można tak zrobić, aby obserwując świat zewnętrzny lub studiując pewną dziedzinę nauki maszyna nauczyła się liczyć logicznie (unikam słowa „myśleć”, gdyż do dziś dnia nie mogę ściśle określić, co znaczy to słowo) i na podstawie logiki sama zakreślała sobie program działania w zależności od tego, co powinna w danej chwili czynić? Ile bezsennych nocy spędziłem, łamiąc sobie głowę nad tymi pytaniami! Nieraz wydawało mi się, że to wszystko jest nonsensem i zbudowanie takiej maszyny jest niemożliwe. Ale sama idea nie opuszczała mię ani na chwilę, prześladowała nocą i dniem. Samoudoskonalająca się elektronowa maszyna! Suema! Stało się to celem mego życia i postanowiłem mu się całkowicie poświęcić. Przy wypisywaniu mnie ze szpitala doktor Zaleski zażądał, abym przestał pracować w instytucie. Uznano mnie za częściowo niezdolnego do pracy i przyznano mi wysoką rentę. Ponadto nieźle zarabiałem tłumacząc artykuły naukowe z języków obcych. Ale mimo wszelkich zakazów lekarskich rozpocząłem w domu pracę nad Suemą. Przede wszystkim zapoznałem się gruntownie z ogromną literaturą o ówczesnych maszynach elektronowych. Następnie przeczytałem mnóstwo książek i artykułów o działaniu układu nerwowego człowieka i wyższych gatunków zwierząt. Gorliwie studiowałem matematykę, elektronikę, biologię, biofizykę, biochemię, psychologię, anatomię, fizjologię i inne, zdawałoby się na pozór nie mające żadnego związku między sobą dyscypliny naukowe. Jasno zdawałem sobie sprawę, że jeżeli można zbudować Suemę, to tylko na podstawie syntezy wielkiej ilości czynników, nagromadzonych przez te wszystkie nauki i uogólnionych przez cybernetykę. Równocześnie zaopatrywałem się w materiały potrzebne do budowy przyszłej maszyny. Obecnie wszystkie lampy elektronowe można już było zastąpić tranzystorami. Na miejsce jednej dawnej lampy można było zastosować około stu zastępczych z germanu i krzemu. Montaż również stał się łatwiejszy. Opracowałem nowy układ pamięciowy Suemy. W tym celu według mego projektu została sporządzona wielopromieniowa lampa elektronowa kulistego kształtu. Wewnętrzna powłoka kuli była pokryta warstwą elektretu — substancji zdolnej elektryzować się i przez czas nieograniczony zachowywać ładunek elektryczny. Armatki elektronowe rozmieszczono w środku kuli w ten sposób, że promienie elektronów ekranowały dowolne odcinki jej powierzchni. Jedna grupa promieni stwarzała na powierzchni elektretu elementy pamięci, to jest zapisywała impulsy elektryczne, inna grupa promieni zliczała te impulsy. Ogniskowanie wiązek elektronowych było bardzo ostre i na powierzchni jednego mikronu kwadratowego można było zapisać do pięćdziesięciu impulsów elektrycznych. W ten sposób na wewnętrznej powierzchni głowy Suemy można było ulokować do trzydziestu miliardów sygnałów — kodu impulsowego. Jak pan widzi, pojemność pamięci Suemy nie była wcale mniejsza od pojemności pamięci ludzkiej! Postanowiłem nauczyć Suemę słyszeć, czytać, mówić i pisać. Nie było to zbyt skomplikowane