... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nie mogła się powstrzymać przed tym, by myśleć, że już tyle czasu minęło, odkąd ktokolwiek się o nią naprawdę troszczył, choćby tylko w niewielkim stopniu. Owszem, Freddy się o nią troszczył, kiedy tylko o tym pamiętał, co zdarzało się na ogół wtedy, gdy jego matka wyjeżdżała z miasta. Ale markiz przyszedł tu z własnej inicjatywy po to tylko, żeby zobaczyć, jak Kate daje sobie radę. Przeprosił ją nawet za to, co - w jego oczach - wyglądało na afront ze strony innego mężczyzny. A minęło już bardzo dużo czasu, odkąd ktokolwiek za coś ją przepraszał. 151 PATRICIA CABOT Nagle poczuła się tak, jakby znalazła swoje miejsce. Miała bliskich. Już nie tylko książki, o których opowiadała Isabel zaledwie kilka godzin wcześniej, ale ludzi z krwi i kości. Nigdy nie odczuwała przynależności do żadnej z rodzin, z którymi mieszkała od śmierci rodziców - do Piedmontów, do Heathwel-lów ani też do Sledge'ów. Wiedziała, że guwernantce nie wypada zbliżać się za bardzo do pracodawców. Dzieci dorastały i wtedy nie była już potrzebna. Wtedy musiała przybierać obojętną minę i szukać kolejnej posady. Cóż innego mogła zrobić? Mogła najwyżej wyjść za Freddy'ego, zakładając, że potrafiłaby się porozumieć z jego matką. I naturalnie z sopranistką. Ale Kate nie była gotowa na to, by się poddać, poślubienie Freddy'ego byłoby kapitualcją. Wierzyła, że gdzieś tam żyje mężczyzna przeznaczony dla niej, i choć, mając dwadzieścia trzy lata, była już w dość zaawansowanym wieku, jeżeli chodzi o szanse na zamążpójście, nie miała zamiaru pozwolić sobie na poddanie się bez walki. Znała przecież kobiety dużo od niej starsze, które odnalazły prawdziwą miłość i dopiero wtedy wyszły za mąż. Dlaczego jej nie miałoby to spotkać? Musiała więc dawać sobie radę, pracować, by zarobić na utrzymanie, i każdy następny dzień traktować jako kolejną szansę na odnalezienie miłości, która - była tego pewna -gdzieś na nią czekała. Wszystkie książki, jakie kiedykolwiek czytała, utwierdzały ją w przekonaniu, że miłość przychodzi do tych, którzy są cierpliwi i wytrwali. Kate miała nadzieję, że ona taka właśnie jest. Miłość na pewno czekała na Kate Mayhew tuż za rogiem. A tymczasem znalazła rodzinę. Może nie tradycyjną, ale poczuła, że do niej należy. I to właśnie bardzo ją rozgrzewało. Obawiała się jednak, że może się do tego za bardzo przyzwyczaić. 13 Nie - oznajmiła z rozdrażnieniem lady Isabel Traherne. -Nie o to prosiłam. Zamówiłam słodzone plastry pomarańczy, a nie brzoskwini. - Oparła się o stertę poduszek, podniosła koronkową chusteczkę do czerwonego cieknącego nosa i jęknęła. - Zabierz to i to szybko. Brigitte, osobista pokojówka lady Isabel, posłała siedzącej nieopodal Kate zranione spojrzenie. Ciężko jej było znosić chorobę swojej pani. Robiła, co mogła, by tylko znaleźć sposób na rozerwanie i rozbawienie chorej. Kate trudno było powstrzymać się od śmiechu, gdy obserwowała sztuczki Isabel. Teraz zachowała normalny wyraz twarzy tylko dlatego, że w ciągu ostatniego tygodnia miała okazję wielokrotnie go ćwiczyć. Lekarz zapewniał, że to tylko wiosenne przeziębienie, ale zmuszona do leżenia w łóżku młoda dama zachowywała się tak, jakby zapadła na co najmniej ciężkie zapalenie płuc. Przekonanie Kate, że wreszcie znalazła swoje miejsce, nie osłabło nawet wtedy, gdy jej podopieczna stawała się coraz bardziej irytująca i mniej sympatyczna. Teraz, kiedy nie wy- 153 PATRICIA CABOT chodziły do opery, na bale albo przyjęcia, nie brały udziału w wyścigach konnych ani proszonych herbatkach, nie goniły od jednej modystki do drugiej w poszukiwaniu idealnego kapelusika, Kate całkiem dobrze poznała resztę służby i zapałała sympatią do prawie wszystkich mieszkańców Park Lane 21. Gospodyni, pani Cleary, była rozsądną i sprytną kobietą, szanującą nową przyzwoitkę za jej umiejętność radzenia sobie z upartą i niemożliwą do tej pory do okiełznania Isabel. Kamerdyner, Vincennes, miał wszystkie cechy, których brakowało Philipsowi, a poza tym świetnie potrafił grać w szachy i wciąż się kręcił wokół Kate, namawiając na rozegranie małej partyjki. Nawet Brigitte, francuska pokojówka, której głowę wypełniało niewiele więcej niż śmiech i ploteczki, stanowiła miłe towarzystwo, mimo iż Kate podejrzewała, że jedynym powodem, dla którego pokojówka tak ją lubi, jest to, że mówiła trochę po francusku. Tęskniąca za ojczystym językiem Brigitte mogła więc znowu użyć go w rozmowie. Jedyną osobą przy Park Lane 21, co do której Kate miała jakiekolwiek obawy, był jej pracodawca. I to tylko dlatego, że tak rzadko go widywała. Jak na człowieka kochającego - według słów jego córki - ponad wszystko dobrą książkę, zadziwiająco rzadko przebywał w domu. Kate była zmuszona spędzać wiele czasu w bibliotece w poszukiwaniu lektury, która mogłaby zadowolić chorą dziewczynę, ale nigdy nie spotkała tam lorda Wingate