... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Ale Trojanie nie ośmielą się porwać i uśmiercić braci, bo zwiedzeni przez nich Paflagonowie uważają ich za wspaniałych ludzi, zbawców kraju, i dowiedliby swego oddania, zamykając południowy trakt kupiecki na Wschód. Autolikos odezwał się ze śmiechem: – Nigdy nie wierz w to, co ci mówią trojańscy krętacze, szlachetny Frontisie. Uwierz prostym Paflagonom, którzy mnie i moim braciom istotnie wiele zawdzięczają. I nie strzeż nazbyt czujnie nosa podczas snu, bo przysięgam, że nie wyciągnę po niego ręki, póki żaden z was nie sięgnie po nasze nosy. Zawsze to powtarzałem Trojanom. Kompania ryknęła śmiechem na tę ripostę, a Frontis przeprosił Autolikosa i jego braci, oświadczając, że jeśli są rzeczywiście trzema Tesalczykami, o których mowa, już samo ich uprzejme i szczere zachowanie przeczy oszczerstwom szerzonym przez ich konkurentów handlowych. Bracia wielkodusznie im wybaczyli, dodali nawet, że każdy zarzut pochodzący od zawistnych Trojan miły jest ich uszom. Wtedy Jazon powiedział: – Frontisie, ci trzej zacni Tesalczycy wsiedli na pokład naszego okrętu po uładzeniu wszystkich swoich spraw w Synope, ponieważ chwała naszego boskiego zadania rozpaliła ich serca pragnieniem, by w nim uczestniczyć. – Doprawdy? – odparł Frontis rad ze zmiany tematu. – A cóż, jeśli mogę spytać, jest waszym boskim zadaniem? – Powiem ci w ścisłym zaufaniu – rzekł Jazon. – Mamy odzyskać złote runo z rąk króla Ajetesa i zwrócić je do świątyni lafistiańskiego Zeusa, posągowi, z którego niegdyś wasz ojciec zdjął je odważnie. Ty i twoi bracia powinniście głęboko się przejąć tym zadaniem; jeśli zaś pomożecie nam je spełnić, możemy przyrzec, że beoccy panujący przychylnie uznają wasze prawa do dziedzictwa po Atamasie, zaś obecni uzurpatorzy zostaną wygnani. Musisz zrozumieć, że pomyślność minijskiego rodu zawisła od odzyskania runa – doprawdy wierzę, że to sama Trójbogini cisnęła was na ten brzeg. Słowa twoje – powiedział Frontis – brzmią dziko i dziwacznie dla naszych uszu. Nasz dziad, król Ajetes, nigdy dobrowolnie nie zrzeknie się runa, a dowodzi on nie tylko armią w sile pięciu tysięcy ludzi, lecz także flotą złożoną z trzydziestu śmigłych galer: każda wielkością dorównuje waszej; jeśli uda wam się porwać runo nagłym wypadem, będą was one ścigać i dogonią tak niezawodnie jak przeznaczenie. Pozwól się ostrzec, nim dodam coś więcej, że w wewnętrznym przedsionku pałacu naszego dziada stoją dwa byki z brązu. Zrobiono je na wzór byka, jakiego Dedal podarował kapłance kreteńskiej Pazyfae, ale są poświęcone okrutnemu tauryjskiemu bogu wojny. Kiedy dziadek was złapie, wsadzi po dwóch w brzuchy tych byków, a pod spodem roznieci ogień ofiarny, żebyście się upiekli na śmierć. Wasze wrzaski i wycia będą dobywać się rykiem z pysków bestii, sprawiając mu niesłychaną przyjemność. I powiedz mi, krewniaku, skąd właściwie czerpiesz przekonanie, że Trójbogini (czczona w Kolchidzie pod mianem Ptasiogłowej Matki lub Niewypowiedzianej) zechce aprobować wasz pochopny zamach na jej dzieło? Dlaczegóż miałaby się zgodzić na zwrot runa buntowniczemu synowi, skoro je sama zeń ściągnęła? – Wielkie bóstwa olimpijskie: Zeus, Posejdon, Apollo, Atena i Artemida – oświadczył Jazon – wszystkie osobiście pobłogosławiły to przedsięwzięcie, bez wątpienia nie tak trudne jak wiele innych, o których wiesz, że zostały wykonane pomyślnie. Gdy na przykład król Myken, Eurysteus, posłał Herkulesa z Tyryntu po pas królowej Amazonek, Hipolity... – Och tak – przerwali Melanion i Kityssoros – wszyscyśmy słyszeli o Herkulesie, wielkim Tyryntczyku. Gdyby Herkules przyjechał z wami, byłaby całkiem inna sprawa. Nawet nasz dziad Ajetes go się boi. Jazon rzekł: – Pozwólcie sobie zatem powiedzieć, a jeśli chcecie, potwierdzę to przysięgą, że Herkules jest członkiem naszej załogi. Zajrzawszy do skrytki pod ostatnią ławą od rufy, znajdziecie parę jego rzeczy, między innymi hełm rozmiarów kociołka i olbrzymią parę skórzanych portek. Wysiadł na ląd parę postojów temu w pewnej swojej prywatnej sprawie i spodziewamy się, że nas niezawodnie niedługo dogoni, prawdopodobnie okrętem dostarczonym przez jego przyjaciół Mariandynów. Nie uważamy się jednak za mniej odważnych niż Herkules i gdyby zanadto zwlekał, zamierzamy podjąć nasze zadanie bez niego. Co do Trójbogini, jesteśmy jej szczególnie oddani i na Samotrace wtajemniczono nas w jej najczystsze obrzędy. Udzieliła aprobaty tej wyprawie i zesłała nam możliwie najpomyślniejsze wiatry. Niechaj trupem padnę, jeśli nie mówię prawdy! – Ale cóż za cel może mieć w tym, byście zdobyli runo? – spytał Frontis. – Nie twierdzę, że jest tym zainteresowana – rzekł Jazon. – Ale przynajmniej nie sprzeciwia się naszej wyprawie, ponieważ ma dla nas własne zlecenie do wykonania w Kolchidzie. Życzy sobie, abyśmy zapewnili spoczynek duchowi waszego ojca Fryksosa. – Doprawdy? – wykrzyknął Frontis. – Pojęcia nie miałem, że nie znalazł spoczynku. Kolchowie wyprawili mu wspaniały pogrzeb. Jazon się stropił. – Rozumiałem, że jego ciało nie zostało pochowane – wyjąkał. – Bo i nie jest pochowane – rzekł Frontis. – W Kolchidzie w ogóle nie grzebiemy mężczyzn, tylko kobiety. Kolchidzka religia zabrania pochować mężczyznę i choć król Ajetes prosił swoją radę o pozwolenie na pogrzeb naszego ojca na stosie i zakopanie prochów greckim obyczajem, kolchidzcy kapłani odmówili, a on nie nalegał. Czczą tutaj boga słońca tak samo jak Trójboginię, płomień przeto jest święty. Ciał mężczyzn nie można palić, żeby nie skazić ognia; ani nie można ich grzebać w ziemi, która jest tak samo święta. Kolchowie zwykli tedy owijać ciała mężczyzn w niewyprawne skóry bawole i zawieszać je na wierzchołkach drzew ptakom na pastwę. Zwłoki naszego ojca zawieszono z wielką czcią i powagą na najwyższej gałęzi najwyższego drzewa w całej dolinie nadrzecznej, olbrzymiej topoli, i żadnego z nas nie nękały dotąd odwiedziny jego ducha. – Czy to prawda, że runo wisi w zagajniku herosa Prometeusza, którego czczą tutaj jako boga wojny? – spytał Jazon