... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Daj mi broń swoją i swojego towarzysza. Halef podał mi swoje pistolety, które wraz z moimi chciałem wręczyć emirowi. 'I~n jednak nie przyjął ich, lecz wskazał stojący stolik, na którym miałem złożyć broń. Potem wróciłem na swoje miejsce. Ghani śledził każdy mój ruch. 'I~raz podszedł do wielkiego szarifa i szepnął mu coś na ucho. 'Aun er Rafiq rzucił na mnie pogardliwe spojrzenie, wziął ze stolika jeden z moich pistoletów i podał go 112 Ghaniemu. Miał to być widocznie jakiś manewr zastraszający, ale nie zrobił na mnie wrażenia. Głos emira brzmiał bardzo surowo, kiedy zwrócił się do Persa. - Adżami, jesteś oskarżony o to, że pobiłeś prawdziwego wierne- go. Co masz na swoje usprawiedliwienie? Khutab Aga stał cały czas nieruchomo z opuszczoną głową. 'I~raz jakby się obudził ze snu, podniósł głowę i skierował na pytającego oczy, w których płonął niespokojny ogień. - Effendi, kogo nazywasz prawdziwym wiernym? Czy zasłużył sobie na to miano ktoś, kto bije swego bliźniego, chociaż ten nie uczynił mu najmniejszej krzywdy? Czyż Koran nie mówi "dobrotliwa mowa i przebaczenie są lepsze niż jałmużna, po której następuje krzywda?" Czy sądzisz, że wierny działa zgodnie z wolą proroka, jeśli w Kaabie wierzący wręcza strażnikom świątyni swój dar, ale potem idzie i poniewiera brata jedynie dlatego, że on w pewnych nieważnych punktach nauki odbiega od jego poglądów? Czy siedem niebios Mahometa otwarte jest tylko dla zwolenników sunny, a dla szyitów jest niedostępne? Sami nadajecie sobie wzniosły tytuł sąsiadów Alla- cha, podczas gdy pielgrzymi mogą osiągnąó jedynie tytuł gości Alla- cha. Nie pytam, jakim prawem i nie oczekuję odpowiedzi. Ale muszę ~ ci powiedzieć, emirze, sądziłem, że mieszkańcy Mekki są ulubieńcami Allacha i proroka, przybyłem z otwartym sercem, pełen ufności i w~ary, sądziłem bowiem, że będę tu o wiele bliżej nieba. Byłem głupcem. C6ż bowiem znalazłem Nie ch teraz mówić o skutkach trwa ce zawzi tości mi lą 1 ę ~~' sunnitami i szyitami, ale to, co zauważyłem u was, w waszym własnym ;:,:: gronie, wzbudziło moje zdziwienie i niechęć. Znalazłem tu jedynie oschłość, nienawiść i zawziętość. Mieszkałem dość długo w Świętym Mieście, więc mogłem zapoznać się z jego historią i życiem. Wasze przekazy mówią, że Allach zapewnił ludziom mieszkającym w Świę- tym Mieście i w świętej okolicy po wieczne czasy jeden przywilej - całkowite bezpieczeństwo. Miał tu panować wieczny pokój Boży, 8 - W podziemiach Mekki 113 nienaruszenie święte miało tu być życie każdego człowieka i prawie wszystkich zwierząt i roślin. A jak to wygląda w rzeczywistości? Prorok sam pozwolił sobie przekroczyć to święte prawo, co prawda wyjątkowo był do tego upoważniony przez Boga, tak powiedział. I od tamtej pory aż do dziś wyznawcy islamu powtarzają wyjątek, na który pozwolił sobie prorok, a nie słuchają jego słów. W żadnym mieście partie nie staczały bardziej zaciętych walk przeciwko sobie niż tutaj. Tysiąc lat mieszkali tu następcy Mahometa w nieprzerwanej brato- bójczej walce, przerywanej tylko krótkim zawieszeniem broni. Wo- dzowie rozmaitych zakonów i czterech prawowitych obrządków stale się ze sobą awanturują i ukazują wiernym brzydki obraz zawistnych kłótni. Cóż więc dziwnego, że zwykli wierni biorą przykład z ludzi wielkich i uczonych. Najpierw nie chciałem w to uwierzyć, ale przekonałem się na własne oczy. Sąsiedzi Allacha są tylko w obrębie własnej dzielnicy jako tako bezpieczni, poza jej ochroną są wyjęci spod prawa. Kto by to pomyślał, że mieszkańcy rozmaitych dzielnic miasta po prostu ze sobą wojują? I to za zgodą swych szejków i w cieniu Beit Allah? 'Ib wstrętne! Gdzież tu jest miejsce na miłość? Emirze, poznałem na pustyni Munedżiego, którego cenią i czczą iakże mekkaficzycy i to on sprawił, że zajaśniało we mnie światło, jasne, promienne światło. Teraz wiem, na es Ssirat, moście śmierci, tylko te czyny znajdują łaskę, które poparte są miłością i tylko ten bezpiecznie przejdzie przez most do bram rozkoszy, kto znał i rozdawał miłość. Będę jej szukał i zatrzymam ją na całe życie, jeśli ją tylko znajdę. Ale gdzie jej szuka~? W waszych szkołach nauczyciele uczą znajomości prawa, sztuki pięk- nego wykładania Koranu. Ale gdzie jest nauczyciel, który wyłoży najwyższe prawo - miłość? I gdzie wasi chłopcy mogą usłyszeć o pięknej sztuce, sztuce miłości? Chcecie mnie ukarać, ponieważ od- płaciłem za haniebny czyn nienawiści. Zgoda, proszę bardzo! Ukarz- cie mnie, zamknijcie przede mną wszystkie bramy waszych siedmiu niebios, wtrąćcie na najgłębsze dno piekieł i tak będę się śmiał 114 z waszego wyroku. Zatrzymajcie sobie wasze niebo! Zrezygnuję z niego chętnie, wcale go nie chcę. Bo tylko tam, gdzie czczona jest miłość, znajdę rozkosz nieba, a wasz dżehennem, gdzie sprawuje władzę nienawiść i zawziętość, byłby dla mnie gorszy niż piekło. Niech Alłach chroni mnie przed waszym niebem! Wielki szarif uważnie słuchał obrony Persa, która stała się oskar- żeniem, bez najmniejszej oznaki poruszenia. 'li~zymał jeszcze w ręku rurkę fajki wodnej, ale dawno już przestał palić, tak zaskoczyły go słowa oskarżonego. 'I~n wykształcony człowiek, który przebywał na Zachodzie, musiał przecież uświadomić sobie tak ostro potępiane przez Persa wady. W pewnych kołach opowiadano sobie nawet, żejest on failasuf, co wedle mahometańskich poglądów było równoznaczne z wolnomyślicielem. Co też odpowie? Wywarł na Persie wrażenie szlachetnego człowieka, toteż nie mógł chyba potępić go za poglądy, które częściowo odpowiadały także jego własnemu sposobowi myśle- nia. Co do mnie, to zaskoczyły mnie słowa przyjaciela. W ciągu ostat- nich tygodni, choć tego nie zauważyłem, bardzo wewnętrznie dojrzał. Jego myśli ukazywały taką dojrzałość, że zaśkakiwały mnie, a równo- cześnie ogromnie cieszyły. Mekkańczycy zachowywali się cicho podczas przemówienia Persa, ponieważ wielki szarif pozostawał spokojny. 'I~raz ich podniecenie objawiło się głośnymi okrzykami oburzenia