... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Najpierw poszły moje stopy. Potem poszybowałam pod sufit i spojrzałam w dół. Widziałam lekarzy, pielęgniarki, rurki wychodzące z mojego ciała, monitory, różnego rodzaju sprzęt i pamiętam, jak się zastanawiałam, co ja tam robię. Nie pamiętałam wypadku, ale wiedziałam, że ta osoba na dole to ja, mimo że było tam tylu ludzi i tak wiele rzeczy dookoła. Byłam ciekawa, jak mogę widzieć samą siebie. Myślałam, że to trochę dziwne. Ale trwało to tylko przez kilka sekund. Nie pamiętam samego powrotu do swojego ciała -ogarnęła mnie pustka aż do momentu odzyskania przytomności. Nie wierzę, że był to tylko sen, bo pamiętam to tak wyraźnie. Nie przypominam sobie żadnych snów podczas tych całych trzech tygodni". Ann w czasie tamtego wypadku miała dwadzieścia pięć lat. Teraz, prawie dwadzieścia lat później, wciąż odczuwa skutki tych obrażeń. Ale tamten wypadek nie był największą tragedią jej życia -ta przyszła pięć lat później. Jej córka Marnie miała dwanaście lat, kiedy została przejechana przez samochód policyjny, gdy przechodziła przez ulicę zaledwie kilka metrów od domu. Wyszła po gazetę dla ojca. Gdy pies przybiegł do domu sam, ciągnąc za sobą smycz, rodzice zorientowali się, że coś się stało. Wybiegli na zewnątrz i zobaczyli karetkę i policyjne radiowozy na miejscu wypadku. Pięć dni później ich ukochana córka zmarła, nie odzyskawszy przytomności. Odniosła okropne rany, a jej piękna buzia została zmieniona w groteskową maskę. "Kiedy zobaczyłam karetkę od razu wiedziałam, że to Marnie, i wiedziałam, tak w głębi serca, że ona nie żyje. Jeszcze teraz nie doszłam do siebie po tym szoku. To jest chyba najgorsza rzecz, jaka może się komukolwiek przytrafić". Od tego czasu Ann widziała i rozmawiała z Marnie trzy razy. "Nie był to sen, halucynacje czy pobożne życzenia -choć wiele osób tak właśnie zdaje się myśleć, kiedy im o tym mówię. Wydaje im się, że jestem neurotyczką, desperacko pragnącą jakiegokolwiek, nawet wyobrażonego kontaktu ze swoim dzieckiem. Ale za każdym razem wyraźnie widziałam Marnie na jawie, mogę przysiąc. Pamiętam to tak samo dokładnie, jak swoje przeżycie z pogranicza śmierci. Pierwszy raz widziałam ją jakiś miesiąc po jej śmierci. Ściany mojej sypialni były wtedy pomalowane na cytrynowy kolor, a pokój Marnie był w kolorze liliowym. Zobaczyłam, jak leży na moim łóżku, przykrytym jej liliową kapą. Jej twarz była tak cudowna jak przed wypadkiem. Wyciągnęła do mnie rękę i powiedziała: «Jest dobrze, mamusiu. Ze mną jest wszystko dobrze. Spójrz, znowu widzę, moje oko ma się lepiej, nie denerwuj się o mnie teraz. Jest mi dobrze. Kocham cię». Potem znikła, ale wyraźnie pamiętam, jak jej dotknęłam. Była ciepła i żywa, a nie zimna tak, jak ją widywałam w swoich snach. Widziałam ją też raz w naszym saloniku, ale najbardziej ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam ją po tym, jak umarł mój ojciec w 1984 roku. Stało się to w mniej więcej miesiąc po jego śmierci. Byłam w łóżku i zobaczyłam przepiękną zieloną łąkę; Marnie leżała na niej obok mojego ukochanego ojca. Trzymali się za ręce, ojciec spał z cudownym uśmiechem na twarzy. Marnie wyciągnęła po mnie rękę i powiedziała: «Jest mi dobrze, mamusiu, Słuchaj, dziadek jest tu ze mną i opiekuje się mną». Potem znikła. Marnie pokazała się także teściowej Ann, kiedy była ona w stanie z pogranicza śmierci. Przebywała w szpitalu i w czasie operacji nerek. na stole operacyjnym, miała zawal. Jej serce zatrzymało się na minutę lub dwie. Gdy przebudziła się po operacji, siostra spytała ją, kim jest Marnie, bo mówiła: «Nie, Marnie» dokładnie w tym momencie, kiedy jej serce przestało bić. Początkowo teściowa nie kwapiła się, żeby powiedzieć Ann, co się stało, bo nie chciała jej denerwować wspomnieniem o Marnie. Ale w końcu opowiedziała, że gdy straciła przytomność, Marnie pojawiła się przy jej łóżku i poprosiła, żeby podeszła ku cudownemu światłu, ale ona odpowiedziała: Nie Marnie, nie jestem jeszcze gotowa, by z tobą pójść", "Kiedy mi to opowiedziała, pomyślałam, że to coś cudownego -powiedziała Ann. -Uzyskała potwierdzenie tego, co ja już wiedziałam -że Marnie czeka na nas i że pewnego dnia znów wszyscy będziemy razem. Moja teściowa już nie żyje, Pocieszam się tym, że jest z Marnie. Zawsze wierzyłam w życie pozagrobowe, ale teraz zyskałam całkowitą pewność", Światło zmieniło się na zielone i Laura Combs ruszyła swoim samochodem, by przejechać przez skrzyżowanie. Był wczesny wieczór, jechała do domu po zakończeniu spotkania. Na miejscu pasażera siedział jej przyjaciel, Rozmawiali. Laura cieszyła się z powrotu do domu -chciała wziąć prysznic i coś zjeść. Nie pamięta, co się wtedy zdarzyło, Potem powiedziano jej, że ciężarówka wjechała na skrzyżowanie na czerwonym świetle i uderzyła w jej samochód z boku, po stronie kierowcy, "Zapadła ciemność, a ja stwierdziłam, że unoszę się w przezroczystym tunelu