... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Chce mnie dorwać, to pewne. Chce, bym umarł tutaj, w tym miejscu, przeklęty na wieki. Mógłby to wykorzystać. Kolejny szczebel drabiny. — Mauryl zwykle używał Słowa, a wtedy do wieży powracał spokój. Czy znasz któreś z tych Słów, panie? — Brak mi teraz sił, by o nich myśleć. Pozwól, że trochę odpocznę. Głowa pęka mi z bólu. — Tristen pogłaskał czoło Emuina, nader delikatnie, pragnąc, by ból minął. Jakkolwiek podobna próba z czarodziejem pokroju Emuina musiała zakrawać na bezczelność. — Jeśli moje życzenia są w stanie cokolwiek pomóc, panie, możesz na nie liczyć. — Mają moc sprawczą - wyszeptał Emuin, ale nie poruszył głową, nie odemknął powiek. - Mają większą moc sprawczą, niźli przypuszczasz, młody lordzie. Wystarczającą, by utrzymać mnie przy życiu. Niech cię licho weźmie! — Tak, panie - odparł Tristen, przypisując słowa starca jego narastającej senności i nieustępliwemu bólowi. — Cefwyn - dodał jeszcze Emuin. - Uważaj na Cefwyna. Młody głupiec. Tristen nie wiedział, kogo właściwie Emuin nazwał głupcem, niemniej przytaknął, wstał i udał się do komnaty króla. Gwardziści, zachowujący się nad wyraz spokojnie i poprawnie, odkąd Idrys porozmawiał z nimi na osobności, powiedzieli tylko, że król skarży się trochę na ból, a Idrys pozwolił mu wejść do środka, kiedy tylko sobie tego zażyczy. Młodzieniec chciał odwiedzić Cefwyna, lecz wszędzie doznawał równie silnego uczucia zagrożenia. Wyglądało na to, że wręcz przenosi je ze sobą. Wtem na schodach powstał jakiś zamęt, pewna liczba żołnierzy ze Smoczej Gwardii wspinała się na wyższe piętro. Straże Cefwyna i wszyscy obecni z niepokojem kierowali wzrok w tamtym kierunku. Albowiem nie tylko gwardziści śpieszyli na górę. Był też Efanor. Jego kapłan. A każdy z odmalowaną na obliczu determinacją. Lord komendant Gwywyn. Dlaczego właśnie na to piętro? - pomyślał najpierw Tristen, po czym doznał oświecenia: Ninevrise. Efanor nie pochwalał jej obecności. Kapłan nie znosił Elwyni-mów. Gwywyn zawsze był lojalny względem Inareddrina. - Uwenie! - zawołał Tristen, po czym zwrócił się do strażników: - Powiedzcie Idrysowi. Efanor wystąpił przeciwko lady. Razem z Gwy wynem. Szybko! - Sam rzucił się ku schodom w ślad za gwardzistami, którzy tuż przed nim wdrapali się na piętro Ninevrise. Pobiegł zaraz za nimi, by wnet dogonić Efanora i kapłana. Szli oni jako jedni z ostatnich w świcie kapłanów niosących świece bądź srebrne i złote naczynia. — Wasza Lordowska Mość - zapytał Tristen - co się stało? — Czary - odparł Efanor, obrzucając go spłoszonym spojrzeniem. - Ale ty poznasz, o co chodzi. — Tak, panie, poznam. Nie ma potrzeby niepokoić lady. - Zobaczył, jak żołnierze ze Smoczej Gwardii z Gwywynem na czele odsuwają spod drzwi Ninevrise zwyczajnego sierżanta z Gwardii Książęcej oraz pozostałych strażników. Wchodzili do środka, a Tristen za nimi, by zapobiec skrzywdzeniu lady, gdy w tym czasie w opanowanym przez intruzów przedpokoju garstka wystraszonej amefińskiej służby próbowała stanąć pomiędzy Nine-vrise a gueleńskim księciem, zbrojnymi żołnierzami i kapłanem ąuinaltynów. — Tam jest! - zakrzyknął kapłan z tylnego szeregu. - Tam się zło ukrywa! Tam macie czarownicę! — Nie, panie! - wpadł mu w słowo Tristen, przepychając się między gwardzistami i lordem komendantem. - To pomyłka, panie! - rzekł do lorda Gwywyna. - Stójcie. Zawołałem Idrysa. Już tu idzie. Poczekajcie na niego. - Na Idrysa rzucono urok, jako i na króla! - zagrzmiał kapłan. - A ten tu to Sihhijczyk, nie patrzcie mu w oczy! Lepiej go aresztujcie! Wszystkich do aresztu! Gwywynem szarpały poważne wątpliwości. Tristen przeszył go spojrzeniem, lecz kapłan napierał do przodu i raptownie sypnął mu w twarz szczypiącym w oczy popiołem. Gwardziści minęli go, a słudzy wrzasnęli w przestrachu. — Co to ma znaczyć? - rozległ się głos Idrysa i nagle coś łupnęło o ścianę i osunęło się z brzękiem na ziemię: gwardzista zagradzający Idrysowi drogę. - Wy! Na korytarz! A teraz reszta, wynosić się stąd! Na miłościwych bogów, czyście postradali zmysły? — Ty najwidoczniej postradałeś swoje, lordzie komendancie! - krzyknął doń Efanor. - Pociągam cię do odpowiedzialności... pociągam cię do odpowiedzialności za życie mojego brata! - Król wcale nie umarł! - odkrzyknął mu Idrys. - Do cholery, odłóżcie broń! - Nie! - znowu wmieszał się kapłan. - Umieściłeś króla w kręgu szkodliwych wpływów, lordzie komendancie, a między innymi mam na myśli tego tu człowieka! Aresztujcie ich razem z kobietą! Idrys poruszył się, okręcił na pięcie i stanął plecami do ściany, bokiem do Tristena; w jego dłoni błysnął sztylet. Tristen nie chciał dobywać broni. Wydawało mu się, iż kiedy to się już stanie, nie będzie mógł racjonalnie myśleć, zagrodził więc tylko drogę gwardzistom - ludziom, którzy nie przejawiali ochoty, by się z nim szamotać