... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
AGRYPPINA Ja chcę go mieć na tronie? Któż temu uwierzy! Toż byłoby to dla mnie nie lepiej, lecz gorzej! Czym ja byłabym przy nim? Czym na jego dworze?! Jeśli pod twoją władzą mam tak małe względy, Jeśli oskarżyciele szpiegują mnie wszędy, Jeśli każdy, kto zechce, matkę twą znieważa, 185 Czym byłabym na dworze obcego cesarza?! Tam by mnie oskarżono nie o próżne chęci, Zaledwie porodzone, już wyszłe z pamięci, Lecz o zbrodnię prawdziwie dla cię popełnioną, Której by mi aż nadto łatwo dowiedziono. Nie zmylą mnie wykręty, słowa najłaskawsze! Jesteś niewdzięcznym synem i byłeś nim zawsze. Nawet gdyś biegał dzieckiem, najczulszą pieszczotą Nie dałeś mi się ująć i nie dbałeś o to. Nic nie mogło cię wzruszyć, więc ta oschłość syna Zmroziła moje serce – zwyczajna przyczyna. Jaka ja nieszczęśliwa! Jakże nazbyt prędko Za tyle moich starań stałam się natrętką! Mam jedynego syna. Wy wiecie, bogowie, Że ja tylko o jego błagałam was zdrowie! Sumienie, lęki, groźby, nic mnie nie wstrzymało, Nawet to, żeś mną wzgardził! O tak! Jakże mało Zważałam, że z twej ręki biją we mnie ciosy. Zrobiłam to, co mogłam. Panujesz – to dosyć... Dziś mi zabrałeś wolność, przedtem wziąłeś chwałę. Chcesz jeszcze mego życia? W twoim ręku całe! Byle tylko śmierć moja nie wzburzyła ludu I nie zabrała tobie plonu mego trudu. NERO Więc powiedz, czego żądasz! Co mam czynić dalej? ARGYPPINA Chcę, by karę ponieśli oszczercy zbyt śmiali, Chcę, byś nie ciągnął dalej z Brytannikiem sporu, By Junia weszła w śluby z własnego wyboru! Puść oboje na wolność, daruj Pallasowi; O mych spotkaniach z tobą niech nikt nie stanowi! spostrzegając Burrusa w głębi sceny Żeby Burrus, gdy nie chce, byśmy byli sami, Nie śmiał mnie zatrzymywać przed twoimi drzwiami! NERO Dobrze. Z wdzięczności szczerej to dla cię uczynię, Że lud pokocha w tobie władną monarchinię. Błogosławię ja teraz tym chłodom minionym, Bo z nich żar serc nas dwojga wyjdzie odnowiony. Cokolwiek Pallas zrobił, wypuszczę z pamięci, Z Brytannikiem pojednam się z najlepszej chęci, A co do tej miłości, co nas rozdzieliła, Proszę, byś się w to wdała i rzecz rozsądziła. Idź, zanieś bratu bliskiej radości zadatki. Straży, bądźcie posłuszni rozkazom mej matki! 186 SCENA TRZECIA N e r o, B u r r u s BURRUS Jakiż to piękny widok te szczere uściski, Ten pokój między wami, sercu memu bliski! Wiesz, dobrze, że nie stałem nigdy na przeszkodzie, Żem chciał zawsze was obu przywodzić ku zgodzie; A więc nie zasłużyłem na niesłuszne kwasy. NERO Nie zaprzeczam, skarżyłem się na ciebie czasem Przypuszczając, że matka była z tobą w zmowie. Teraz wiem, że ci wroga, więc ufność odnowię. Tylko o prędki triumf nie może się kusić: Wezmę brata w ramiona, lecz po to, by zdusić... BURRUS Panie! NERO Dość mam wszystkiego! Śmierć mego rywala Na zawsze mnie od gniewów złej matki wyzwala. Jak długo on na świecie, spokoju nie widzę. Agryppina sprawiła, że go nienawidzę. Już się teraz, szalona, nigdy nie odważy Obiecywać mu miejsce moje – tron cesarzy! BURRUS I chcesz to zrobić rychło? Panie, wielkie bogi! NERO Nim słońce zajdzie dzisiaj, pozbędę się trwogi. BURRUS Któż cię do tego skłonił? Straszliwe odkrycie... NERO Kto, pytasz? Moja godność, miłość, moje życie. BURRUS Nie, nigdy nie uwierzę, by ta myśl straszliwa Mogła powstać w tej głowie, choćbyś przekonywał! NERO A jednak! BURRUS Ty to mówisz? Niepojęta mowa. 187 Czy nie drżysz, kiedy słyszysz swoje własne słowa?! Czyś pomyślał, że brata krwią będziesz skalany? Już cię znużyła miłość w sercu twych poddanych? Co Rzym powie o zbrodni? Czyś pomyślał o tym? NERO A więc zawsze związany dawniejszymi cnoty Mam liczyć na serc miłość, co to niby szczera, A przypadek ją daje, przypadek odbiera? Sługa kapryśnej tłuszczy i zależny od niej, Po tom cesarz, by jej się przymilać niegodnie?! BURRUS Czyż to ci nie wystarczy, że kiedyś w nagrodzie Szczęście Rzymu zostanie jednym z twych dobrodziejstw? Jeszcze czas wybrać drogę. Rzeknij: ,,Jestem panem, Byłem dotąd cnotliwy i takim zostanę.” Drogę masz już wytkniętą; choć trochę ochoty, A będziesz po niej kroczył od cnoty do cnoty. Lecz gdy przyjmiesz, co mówią pochlebcy niegodni, Będziesz musiał iść potem od zbrodni do zbrodni, Bo jedna drugą ciągnie nieuchronnym prawem I krwią trzeba myć ręce, kiedy już raz krwawe. Jeśli Brytannik zginie, jego przyjaciele Zaraz przeciwko tobie obrócą się śmielej. Po jednym drugi przyjdzie znów mściciel, obrońca; Krwawsza zemsta iść będzie dziedzictwem bez końca. I nie zgasisz płomienia, któryś raz zapalił. Wszystkim straszny, wszystkiego będziesz bał się dalej, Ciągle zmuszony karać, niepewny w zamiarze, W każdym poddanym będziesz miał wroga, cezarze!... Czyż to, coś przeżył w pierwsze lata panowania, Czy to, pytam, do wzgardy własnej cnoty skłania? Zapomniałeś o szczęściu, w jakim lata one Płynęły – i dla ciebie też błogosławione?! Jaka to wielka radość móc pomyśleć tkliwie: ,,Wszędy mnie błogosławią, miłują poczciwie, Nikt przede mną nie żywi by najmniejszej trwogi, Nikt na mnie skarg nie nosi przed szczęśliwe bogi, Nikt nie chowa przede mną zasępionej twarzy, Wszędzie widzę wesołość, gdzie wyjść mi się zdarzy