... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Można so- bie też wyobrazić gatunek agresywny, który będzie działał dla dobra ojczystego świata powodowany egoistycznym pragnieniem powięk- szenia swojej sfery wpływów. Dla przeciwdziałania temu i wielu innym wariantom istoty pozaziemskie założą Klub Galaktyczny, kosmiczną ONZ, w której karcie byłoby zapisane m.in., że żadna cywilizacja nie może się mieszać w rozwój innej cywilizacji do momentu, aż ta osiągnie pułap pozwalający wstąpić do galaktycznego klubu. Strażnicy i "zwie- rzęta" będą koegzystować. Ale nie na zawsze. Jak dziecku nie można zabronić dorastania, grupie istot ludzkich nie można zabronić zdobywania samodzielności w Kos- mosie. Wszystkie inteligentne formy życia we Wszechświecie mają te same prawa. Mimo to istnieje bariera, nie pozwalająca zwierzęciu zwanemu "człowiek" wyrwać się przed czasem z ZOO. Musi udowod- nić, że jest nastawiony pokojowo. Jak ma to zrobić, skoro nie wie nawet, czy i przez kogo jest obserwowany i egzaminowany? Zadajmy sobie kilka pytań: Czy miłujemy pokój? Czy jesteśmy gotowi odrzucić wszelkie formy agresji? Czy potrafimy żyć w zgodzie z innymi inteligentnymi formami życia? Odpowiedzi nasuwają się same. Ziemia to "ZOO", w którym egzystują obok siebie najróżniejsze rasy, religie, najróżniejsze charaktery i typy - a nawet inne gatunki zwierząt i roślin. Ale "ZOO" jest też jakby szkołą. Jeśli przetrwamy tę próbę, to znaczy, że dojrzeliśmy do nawiązania kontaktu z Kosmosem - jeżeli jej nie przetrwamy, unicestwimy siebie - a może i całe "ZOO". Selekcja ma kosmiczne wymiary. Ludzie muszą w sposób pokojowy przejść "próbę ZOO" - dopiero wtedy Klub Galaktyczny wyciągnie do nas rękę. Stąd "embargo" i milczenie "strażników". Służy to obserwacji ga- tunku "człowiek" i ochronie "strażników" przed ludźmi. Ale "embargo" ustanowione na "ZOO-Ziemia" nie jest całkowite. Można oferować nam pomoc w maleńkich dawkach - o ile przyjmiemy ją dobrowolnie i okażemy się jej godni. Ale jak możliwa jest pomoc "w maleńkich dawkach" z jednej strony, skoro z drugiej przemawia przeciw niej "embargo", poza tym co to znaczy "okazać się godnym"? Cała sprawa wygląda tak: Społeczeństwo a istoty pozaziemskie Słynny radioastronom, prof. dr Ronald Bracewell ze Stanford University w USA, reprezentuje pogląd, że każdy rząd utajni informacje radiowe otrzymane od pozaziemskich form życia. Dotyczy to oczywiście również lądowań UFO i bezpośrednich kontaktów z istotami z Kosmo- su [140]. Powody tego zdumiewającego zachowania będą bardzo proste. Rząd, który odbierze i odkoduje sygnały albo zetknie się z istotami pozaziemskimi, będzie żywił nadzieję, że dzięki "wiedzy z zewnątrz" naród, na którego czele stoi, zdobędzie przewagę nad pozostałymi. Dotyczy to nie tylko sfery wojskowości, lecz również socjologii, ekonomii, techniki, religii i kultury. Nawet jeśli pozaziemskie posłannic- twa zostaną odebrane, zdekodowane i rozpowszechnione przez pry- watne zespoły badawcze - nawet jeśli istoty pozaziemskie udzielą audiencji pojedynczym osobom, rządy i uniwersytety zdeprecjonują te informacje jako "głupi żart", "manię wielkości" albo "pomyłkę" i "natychmiast wezmą pod klosz całą sprawę" [140]. Jak więc istoty pozaziemskie mogłyby nam przekazywać posłania "w maleńkich daw- kach", żeby nie zostały one zatrzymane na wyższym szczeblu? Życzliwe nam, nie agresywne cywilizacje galaktyczne wiedzą, jak to zrobić. Wiedzą, że na szczeblu rządowym pochodzące od nich informa- cje wykorzysta tylko jedna grupa. Ich psycholodzy i etnolodzy rozumie- ją, jak katastrofalne skutki przyniosłoby ziemskiej cywilizacji nagłe pojawienie się istot pozaziemskich przed tłumami ludzi. Postępują ostrożnie i globalnie. Jak rozwiązać ten problem? Indoktrynację prowadzoną "małymi dawkami" trzeba prowadzić delikatnie, ale zarazem na całej Ziemi, żeby ani rządy, ani szkoły wyższe nie miały najmniejszej szansy zastosowania jakichkolwiek represji. Posłanie z zewnątrz musi być zrozumiałe dla opinii publicznej, wojsku i nauce musi się wydawać wszakże "niewiary- godne i nie do zaakceptowania". Jeśli coś nie jest "wiarygodne", zostaje wedle starego ludzkiego zwyczaju wystawione na śmieszność, a czymś, co jest śmieszne, nie zajmują się ani rządy, ani szkoły wyższe. W ten sposób "embargo" nie będzie naruszone, a ludzkość otrzyma "w maleńkich dawkach" pomoc, ponieważ bardzo długo będziemy sobie uświadamiać, co w rzeczywistości dzieje się wokół nas. "W każdym razie nie prędzej, aż ludzkość będzie wewnętrznie przygotowana do zaakcep- towania pozaziemskiego przesłania" [143]